Dlaczego tak się stało? Czy wynika to z niewiedzy pana prezesa i jego najbliższego otoczenia?
Z nadzieją czekałem na wizytę pana Jarosława Kaczyńskiego w Przemyślu, Zamościu i Lwowie. Jako krewny zgładzonych Kresowian miałem bowiem nadzieję, że w 70. rocznicę ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich z UPA i SS Galizien na terenach Małopolski Wschodniej (dawne województwa: lwowskie, stanisławowskie i tarnopolskie) oraz Podkarpacia i Lubelszczyzny prezes PiS przełamie się i złoży wreszcie kwiaty i zapali znicze na mogiłach pomordowanych okrutnie Polaków, Żydów i Ormian, którzy wszyscy przecież byli obywatelami Drugiej Rzeczypospolitej.
Miałem też nadzieję, że szef partii, która idzie po władze, potępi oficjalnie antypolską i antysemicką ideologię Stepana Bandery, oraz odetnie się od kontynuatorów tej ideologii, w tym zwłaszcza Ołeha Tiahnyboka, szefa partii „Swoboda”. W ten sposób naprawi swój błąd, który polegał na tym, że 1 grudnia ubr. na Majdanie w Kijowie, ku przerażeniu rodzin pomordowanych, stał ramię w ramię z owym skompromitowanym ukraińskim politykiem.
Niestety Jarosław Kaczyński nic takiego nie uczynił. Udał się wprawdzie na Cmentarz Obrońców Lwowa i Cmentarz Łyczakowski, gdzie oddał cześć powstańcom i lwowskim „Orlętom”, ale na mogiły pomordowanych przez UPA już nie. A przecież one są tuż za rogatkami tak Zamościa, jak i Lwowa. Nie odciął się też od Ołeha Tiahnyboka i ideologii nacjonalistycznej. Zmarnowana została więc ogromna szansa, aby jednoznacznie opowiedzieć się po stronie prawdy.
Dlaczego tak się stało? Czy wynika to z niewiedzy pana prezesa i jego najbliższego otoczenia? Moim zdaniem nie. Kto jak kto, ale ugrupowanie prawicowe, na które do tej pory głosowało tak wielu Kresowian i ich potomków oraz mieszkańców Polski południowo-wschodniej, świetnie w tych sprawach się orientuje. Przyczyną jest świadoma polityka, polegająca na ugłaskiwaniu współczesnych nacjonalistów na Ukrainie, którzy dla PiS jawią się jako przyszli polityczni sojusznicy. Jest to też kontynuacja polityki śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który bezkrytycznie i konsekwentnie wspierał prezydenta ukraińskiego Wiktora Juszczenkę, gloryfikatora UPA i Stepana Bandery.
Reasumując, prezes PiS nie chce uczcić ofiar ludobójstwa, bo wciąż puszcza „perskie oko” do „Swobody” i Prawego Sektora. Po wizycie we Lwowie jego wyborcy nie powinni mieć już w tej kwestii żadnych złudzeń.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski