Jak dotychczas żaden z wiodących polityków nie podjął tematu: jakie poniesie społeczeństwo polskie koszty związane z wprowadzaniem demokracji na Ukrainie i jakie już wzt. poniosła polska gospodarka straty?
Czyżby polskie tematy ekonomiczne związane z tym co się obecnie dzieje na Ukrainie były kolejnymi tematami tabu w tej sprawie?
Jak już wiemy: niewłaściwie prowadzona polityka wschodnia przekłada się choćby na płaconą przez nas ceną za gaz, który kosztuje Polskę za import z Rosji najdrożej spośród pozostałych krajów UE, nie kto inny więc odczuwa tego bezposrednie skutki jak wszycy odbiorcy, którzy płacą za niego rachunki. Zaś pośrednio wszyscy inni, którzy kupują większość towarów przemysłowych i spożywczych, gdyż cena gazu praktycznie przekłada się na koszt pozostałych cen.
To jest pierwszy koszt bezpośredni.
Drugim kosztem są zyski tracone co roku na nie wykorzystywaniu potencjału jaki mógłby zapewnić dla naszego przemysłu i rolnictwa oraz usług, rosyjski rynek zbytu.
Trzeci koszt to jest strata jaką obecnie ponosimy ze względu na zawirowania polityczne, które występują na linii Ukraina-Rosja, a szerzej Rosja-Unia Eurpejska, a w tym i Polska.
Czwartym kosztem, który może okazać się dla nas największym w przyszłości, ze względu na jego ogromy potencjał wzrostu (w zasadzie koszt ten może cechować się niczym nieograniczoną wartością wzrostu), jest koszt wywołany psychozą domniemanego zagrożenia suwerenności Polski jaka ma nam grozić ze strony FR.
Jak już na wstępie zasygnalizowałem, żaden polski polityk nie podejmuje się przedstawić wyliczenia bilansu strat wynikających bezpośrednio z niewłaściwie prowadzonej polityki wschodniej, co wynika: po pierwsze z przyczyny tego, że polityka zagraniczna Polski, nie jest polityką suwerennego kraju, tylko polityką realizacji wytycznych płynących z centrum decyzyjnego jakim jest wobec nas Bruksela, zaś polscy politycy (bez względu na odcień partyjny) są wyłącznie biernymi przekaźnikami tych dyspozycji.
Po drugie: polscy politycy unikają tego tematu kosztów bojąc się go jak ognia, bo bardzo dobrze zdają sobie sprawę, jak wielkie obciążenie z tego tytułu ponosi społeczeństwo polskie i wzt. wszelkie dane na ten temat po prostu są przemilczane, aby społeczeństwo nie poznało brutalnej prawdy, do czego go taka polityka prowadzi.
Tak więc nie znając tych kosztów, nie znaczy, że nie można poznać innych kosztów, które są wynikiem wspomnianej już wyżej psychozy strachu domniemanego zagrożenia agresją rosyjską na nasz kraj.
Otóż te koszty jak szacują zachodni eskperci z przemysłu zbrojeniowego będą wynosiły w ciągu najbliższych 16 lat wiele dziesiątek miliardów złotych rocznie. Przypomnę, że stały- oficjalnie ogłoszony deficyt budżetowy polskich fianansów rządowych- oscyluje w granicach około 40 do 50 mld złotych rocznie. W związku z powyższym ciekawy jest problem: skąd polski rząd weźmie rocznie dodatkowe pieniądze równe wartości obecnego deficytu budżetu państwa, aby pokryć wydatki związane z zapewnieniem bezpieczeństwa od domniemanego zagrożenia ze wschodu? A może zapytam inaczej: na czym polskie władze chcą zaoszczędzić, aby móc zrealizować program neutralizacji domniemanych zagrożeń od wschodniego mocarstwa?
Zadam jeszcze jedno pytanie dodatkowe: w czyim interesie- i jakie państwa na tym zyskają- będzie prowadzony program neutralizowania zgrożeń jakie niby Polsce mają grozić ze strony wschodniego sąsiada?
Aby przybliżyć problem, podam tylko jeden przykład dotyczący planowanego zakupu przez polski rząd systemu obrony przeciwrakietowej, który ma być sfinalizowany na przełomie czerwca i lipca br.
Otóż system taki przy szacunkowych analizach jego kosztów, ma mieć wartość około 5 mld $ (około 16 mld złotych), ale nie będą to jedyne koszty związane z wprowadzeniem takiego systemu, gdyż wg. zachodnich ekspertów całość kosztów jakie należy ponieść aby system ten mógł sprawnie funcjonować równe są ponad 150% więcej niż koszt samego zamówienia i wynosić będa nawet 40 mld złotych, czyli około 13 mld $.
Ale to nadal nie wszytkie koszty związane z tym tematem, bo już jeden z oferantów systemu obrony rakietowej, zaproponował (należy to rozumieć jako rozpoczęcie aktywnego lobbingu) aby Polska rozpoczęła dodatkowo produkcję uzupełniającą do systemu obrony przeciwrakietowej, którym mają być rakiety systemu MEADS, który to system zabezpiecza przed atakiem mniej skomplikowanych celów niż rakiety balistyczne, a więc np. przed samolotami.
To będą już kolejne miliardy dolarów, które jak widać mogą zwiększać polskie wydatki zbrojeniowe niejako metodą przez pączkowanie.
Tym sposobem wydoją nas podobnie jak Grecję, która nie będąc zagrożoną przez żadne graniczące z nią państwo, miała i nadal ma- mimo bankructwa kraju- jedne z największych wydatków zbrojeniowych w przeliczeniu na osobę na świecie i wynoszące aż 3,6% budżetu państwa, czyli 14 mld $ (45 mld złotych) za rok 2009.
Polska za ten sam rok miała wydatki zbrojeniowe na poziomie ponad 11 mld $, ale stanowiły one jednocześnie „tylko” 2% wydatów budżetowych, tak więc potencjał wzrostowy naszych wydatów aby osiągnąć poziom greckich kosztów, wynosi wspomiane wyżej około 10 mld $, czyli ponad 30 mld złotych rocznie.
Jak widzimy hucpa na Ukrainie może być dla niektórych krajów źródłem bardzo obfitych zysków, zaś ci, którzy robią na tym biznes mają gdzieś polskie biedne społeczeństwo, gdy ono i tak za to wszysko będzie musiało w ten czy w inny sposób zapłacić, bo globalny biznes nie kieruje się żadną moralnością. Gdyż globalny biznes jest amoralny i pod innym warunkiem nie miałby racji bytu. Widzimy to obecnie na przykładzie milionów ofiar wojen na Bliskim Wschodzie, ale też na przykładzie biedniejących coraz bardziej społeczeństw: greckiego, hiszpańskiego i portugalskiego, a również na przykładzie nas samych.