Połowa Białorusinów wolałaby przyłączyć się do Rosji niż przystąpić do UE. „Zachód porzucił Ukrainę”

Na Białorusi wzrosła w ostatnim kwartale popularność prezydenta Alaksandra Łukaszenki oraz chęć zjednoczenia z Rosją – wykazał marcowy sondaż NISEPI – najstarszego, zdelegalizowanego przez Łukaszenkę, niepaństwowego ośrodka.

 

Eksperci wiążą to z wydarzeniami na Ukrainie. – Strach przed chaosem i destabilizacją zwiększył wśród zwykłych mieszkańców Białorusi zapotrzebowanie na silną rękę i twardą władzę – uważają politolodzy.

Gdyby dzisiaj odbyło się referendum, na którym ankietowani musieliby wybierać między zjednoczeniem Białorusi z Rosją a przystąpieniem do UE, tę pierwszą opcję wybrałoby 51,5 proc. respondentów (w grudniu 36,6 proc.), zaś tę drugą 32,9 proc. (w grudniu 44,6 proc.).

Gdyby zaś na referendum pytano tylko o poparcie możliwości zjednoczenia z Rosją, taką opcję poparłoby 29,3 proc. respondentów (w grudniu 23,9 proc.), zaś przeciwnych byłoby 47,7 proc. (w grudniu 51,4 proc.).

Jednocześnie spadło poparcie dla członkostwa Białorusi w Unii Europejskiej. Na ewentualnym referendum w sprawie wejścia do UE opowiedziałoby się za nim 30,2 proc. badanych (w grudniu 35,9 proc.). Przeciwnych wejściu do UE jest 44,3 proc. ankietowanych (w grudniu 34,6 proc.).

Równolegle wzrosły notowania Łukaszenki. Obecnie gotowość głosowania na niego deklaruje 39,8 proc. Białorusinów (w grudniu 34,8 proc.). Jeszcze wyraźniej wzrosło zaufanie do prezydenta (do 45,9 z 37,7 proc.).

Spadło jednocześnie poparcie dla opozycji. Opozycyjnym partiom ufa zaledwie 14,9 proc. ankietowanych (w grudniu 15,8 proc.), zaś nie ufa 66,3 proc. (w grudniu 63,4 proc.).

Strach przed destabilizacją

Według ekspertów powyższe zmiany wiążą się z sytuacją na Ukrainie, bowiem wobec krwawych wydarzeń w tym kraju Białorusini bardziej docenili stabilność we własnym państwie. – U nas, mimo wszystkich problemów gospodarczych, panuje spokój – powiedział politolog Andrej Fiodarau, zwracając uwagę, że państwowe media białoruskie na wszelkie sposoby podkreślają, iż jest to zasługa Łukaszenki.

Według Fiodaraua Białorusinom może się także podobać to, że Łukaszenka nie zajął wobec sytuacji na Ukrainie jednoznacznie prorosyjskiego stanowiska, tylko stara się manewrować.

Podobnego zdania jest politolog Waler Karbalewicz. – Strach przed chaosem i destabilizacją zwiększył wśród zwykłych mieszkańców Białorusi zapotrzebowanie na silną rękę i twardą władzę – zaznaczył.

Z badania NISEPI wynika, że wydarzenia na Ukrainie śledziło prawie 90 proc. Białorusinów, przy czym 36,9 proc. uważa je za „proces wynikający z wykorzystania przez Zachód technologii politycznych oraz ze słabości władzy” ukraińskiej. Niemal tyle samo, bo 36,8 proc. ankietowanych uważa, że jest to „proces wynikający z niezadowolenia narodu z władz”.

Białoruś – zabawka w rękach Putina

Aż 70 proc. respondentów zadeklarowało, że nie chciałoby, by podobne wydarzenia nastąpiły na Białorusi. Chciałoby tego tylko 3,6 proc., a kolejne 23 proc. odparło, że chciałoby podobnych wydarzeń na Białorusi, „ale bez uciekania się do przemocy”.

Niezależna gazeta internetowa „Biełorusskije Nowosti” podkreśla, że wzrost prorosyjskiego nastawienia wśród Białorusinów może też w znacznej części wynikać z propagandy w rosyjskich mediach, które są tradycyjnie popularne na Białorusi.

„Sympatia do UE osłabła także z tej przyczyny, że Europa nie popisała się zdecydowaniem w obronie Ukrainy. Zapewne nawet wśród opozycji są tacy, którzy po cichu zgadzają się z konstatacją Łukaszenki, że zachodnie kraje porzuciły Ukrainę” – zauważa gazeta.

„Biełorusskije Nowosti” zwracają przy tym uwagę, że wydarzenia na Ukrainie objawiły w całej jaskrawości niedostatki dwudziestoletnich rządów Łukaszenki. „W rezultacie tej polityki Białoruś stała bowiem się zabawką w rękach Putina, który właśnie przystąpił do jednoczenia ziem 'rosyjskiego świata'” – podkreśla gazeta.

Więcej postów