Gdzie przepadają nasze pieniądze czyli czarna dziura Ukrainy

Rozmowa korespondenta z politologiem i publicystą Konradem Rękasem.

W Brukseli odbył się szczyt Unia Europejska-Ukraina. Z oficjalnych komunikatów trudno jest wyciągnąć wnioski, jaki przebieg miał ten szczyt. Same protokolarne sformułowania. Ale wiemy, że Unia już od kilku lat wspiera Ukrainę gospodarczo i nie tylko miliardami euro, ale i doradztwem jak ma wyglądać dobrze zorganizowana gospodarka rynkowa. Więc jak wygląda ta gospodarka rynkowa na Ukrainie?

Obawiam się, że w tej chwili nie możemy mówić na Ukrainie ani o przypadku gospodarki rynkowej, ani o przypadku gospodarki w ogóle, a za chwilę nie będziemy mogli też mówić o Ukrainie. Myślę, że ta wstrzemięźliwość związana z komentarzami po kolejnym szczycie państw zachodnich z udziałem Ukrainy wynika z faktu, że nikt nie ma najmniejszego nawet pomysłu, co zrobić z tym permanentnym kryzysem, wciąż nękającym to państwo. Charakterystyczna jest tu wypowiedź marudera Europy, ale jednak wiernego wykonawcy rozkazów Waszyngtonu ministra Waszczykowskiego, który już przebąkuje o całkowitym fiasku dotychczasowych formatów i wzywa Amerykę do większego zaangażowania na Ukrainie. Niestety, dowodzi to tylko zagubienia Warszawy co do zmian, które zachodzą w polityce amerykańskiej. Pokazuje nam też bardzo wyraźnie, jak głęboki jest kryzys nastawienia dyplomacji europejskiej, w tym także polskiej, ale również amerykańskiej do sytuacji na Ukrainie.

Kryzys ekonomiczny, z którym mamy do czynienia jest tylko jednym z elementów rozpadu i upadku państwa. W ciągu ostatnich dwóch lat była mowa o tym, że Ukraina coraz bardziej stacza się w kierunku nie tylko suwerennych quasi-republik oligarchicznych, ale także jest w stanie bardzo głębokiego kryzysu społeczno-ekonomicznego. Związany on jest z upadkiem poziomu życia, radykalnym wzrostem kosztów utrzymania zwykłych ludzi i pogłębiającym się rozgrabianiem gospodarki narodowej zarówno przez oligarchów, jak też przez koncerny międzynarodowe już teraz dzierżawiące setki tysięcy hektarów ukraińskiej ziemi i szykujące się do przejęcia tego kraju, w zasadzie na własność, jako już nie quasi, lecz w pełni kolonię. Nie możemy mówić o gospodarce rynkowej na Ukrainie, nie możemy mówić nawet o dobrze funkcjonującej jakiejkolwiek gospodarce, nawet o funkcjonującym państwie. To jest europejska czarna dziura, gdzie znikają miliardy euro. Partnerzy z Unii Europejskiej czy ze Stanów Zjednoczonych  bez wątpienia nie potrzebują silnej gospodarczo Ukrainy, nie potrzebują ukraińskiej konkurencji na rynku europejskim. Na przykład Polska boi się konkurencji ukraińskiej i słusznie się boi, bowiem napływ zbóż, rzepaku i innej produkcji rolnej z Ukrainy może być dla polskiego rolnictwa bardzo niebezpieczny. Dla reszty UE Ukraina to przede wszystkim teren eksploatacji, wyzysku. Niestety nie ma dobrej wiadomości dla Ukraińców. Może być tylko gorzej i tylko trudniej.

Bruksela obiecała Poroszence, że może pomóc Ukrainie w negocjacjach z Gazpromem. Ale przecież to Komisja Europejska dała zgodę na wykorzystanie przez ten nielubiany Gazprom gazociągu Opal? Jak to pogodzić?

Jest to jedna z wielu kolejnych obietnic bez pokrycia, które rzuca się Ukrainie wiedząc, że jest to do wykorzystania propagandowego przez władze w Kijowie. Nie mówimy tu zatem o jakichś realnych elementach polityki energetycznej. Unia Europejska znakomicie wie, że nie tylko jest uzależniona w dalszym ciągu od nośników energii sprowadzanych przez Gazprom z Rosji. Unia dobrze na tym zarabia. Interes gazowy jest obopólnie korzystny i dla UE i dla Rosji. To jest coś, co ciężko jest zrozumieć władzom w Warszawie, nie mówiąc już o władzach w Kijowie, które do tej pory systematycznie żyją po prostu z okradania Gazpromu, czy innych partnerów wschodnich. UE oczywiście nie jest w stanie samodzielnie nikomu pomóc, czy coś wynegocjować.

Zresztą, nie tylko dlatego, że sama robi interesy z Gazpromem, ale dlatego, że polityka energetyczna w dalszym ciągu nie jest elementem wspólnej polityki – na szczęście nie jest. Jest  ona elementem polityk narodowych państw członkowskich. W związku z tym Unia nie dysponuje instrumentami wpływu. Poroszenko chce rzucać kolejne sukcesy rzekomo odnoszone na forum europejskim, w ogóle zachodnim, aby wykorzystać je w grze propagandowej wewnątrz kraju. Natomiast wszystko to są hasła bez pokrycia i nie będą się przekładały na warunki życia. Jeśli Ukraina nie będzie płacić Rosji za gaz i to cen rynkowych, bo takie ceny będą żądane od Kijowa w obecnej sytuacji politycznej, to będzie tam nie tylko ciemno, ale i zimno. Zobaczymy, czy to nie zakończy się wreszcie tym długo zapowiadanym majdanem. Majdanem, o którym Ukraińcy dużo coraz częściej i głośniej mówią. Jedyne, co ich powstrzymuje, żeby przy kolejnej rocznicy nie wyjść na ulice to to, że mówią: „No, dobrze. Czy  ktoś inny byłby lepszy? Była jedna banda, druga banda, teraz byłaby trzecia. Jaka różnica?”. Pojawia się coraz większe zmęczenie, zniechęcenie i niepokój co do tego, jak dalej sytuacja ekonomiczno-społeczna będzie wpływała na sytuację polityczną na Ukrainie.

Dużo hałasu było o zniesieniu przez Unię wiz dla Ukraińców.

Minęły już ponad dwa lata od euromajdanu, a  żadna z obietnic, które Zachód składał Ukrainie,  czy właściwie zwykłym Ukraińcom, dotyczące poprawy warunków życia, zniesienia wiz, ułatwień w staraniu o pracę, nie zostały jeszcze do tej pory spełnione. Ukraina będzie trzymana w przedpokoju europejskim do czasu, kiedy europejskie koncerny nie wyeksploatują i nie wyssą tego państwa całkowicie. Można się spodziewać, że eksport ukraińskiej siły roboczej na Zachód będzie ostatecznie zrealizowany, bo po nieudanych eksperymentach z migrantami z innych państw, być może przyjdzie pora na Ukraińców.

Na razie Zachód nie chce otwierać swoich granic, bo jak to widać było na przykładzie wydarzeń we Francji, pośrednim tego skutkiem jest też Brexit, społeczeństwa zachodnie buntują się przed otwarciem granic. Buntują się przed kolejnymi rzeszami przybyszów, zwłaszcza niedostosowanych lub odmiennych kulturowo. Nie zapominajmy, że jednak między Wschodnią a Zachodnią Europą istnieje taka bariera kulturowa. Na tym etapie nie chcą ryzykować kolejnej fali niezadowolenia, kolejnych Brexitów, Trumpów, Le Penów i innych w kontekście wyborów, które czekają nas w Austrii, referendum we Włoszech i zapewne kolejnych wyborów, fali, która płynie przez Holandię, Szwecję i inne państwa. Ukraińcy muszą czekać na swoją kolej. Obiecano im złote góry, szybką ścieżkę do Europy, obiecano ułatwienia i łatwe życie, a tymczasem dostali tylko ciemność, zimno, wojnę i złodziei u władzy. 

BOGUSŁAW JEZNACH

Więcej postów