Rosyjskie czołgi w 48 godzin w Warszawie?

Jak odnieść się do żartu na temat rosyjskich czołgów w 48 godzin w Warszawie?

Przede wszystkim trzeba sobie uświadomić, że to niej jest żart, a 48 godzin to czas dla nas dość optymistyczny, głównie z tego powodu, że rosyjskie i białoruskie czołgi nie mają do Warszawy 1300 km jak sugerowała infografika jednej z rosyjskich stacji telewizyjnych, ale około 400 może 500 km, ze swoich miejsc zgrupowania na zachodniej Białorusi i w Kaliningradzie. Mówimy oczywiście o pierwszym rzucie wojsk, to co przyjedzie potem stoi sobie gdzieś dalej, ale z łatwością może załadować się na platformy kołowe lub kolejowe i przemieścić. Liczy się to, że jednostki pierwszorzutowe – są prawdopodobnie rozlokowane w takiej odległości od celu głównego, jakim może być Warszawa, żeby móc go dosięgnąć na jednym zbiorniku paliwa (i zapasie), ewentualnie jednym dodatkowym tankowaniu.

Ruchem wielkich formacji pancernych kieruje ich logistyka, można powiedzieć, że ogon kręci trochę psem, ale naprawdę czołgi bez swojego zaplecza to dzisiaj jednorazowe, krótkotrwałe środki walki. Nasycenie pola walki bronią przeciwpancerną oraz szybkość oraz precyzyjność reagowania na pojawienie się czołgów przez artylerię stromotorową dzięki nowoczesnym środkom rozpoznania – wymusza stosowanie ponownie dużych jednorodnych pancernych związków taktycznych, które swoją masą i mobilnością są w stanie dzięki wypracowanej przewadze – przebić się i zniszczyć nieprzyjaciela. Wielkie formacje wymagają wielkiej logistyki. Czołg na polu walki w intensywnych walkach – jak wskazują doświadczenia najświeższe z możliwych na wschodzie Ukrainy – walczy 15-20 minut, na tyle starcza amunicji, dłużej nie można być na pozycji bojowej zanim dostrzeże nas przeciwnik.

Polscy dowódcy wojskowi na emeryturze – doświadczeni pancerniacy twierdzą, że Polska mogłaby się bronić 3 dni przed połączoną białorusko-rosyjską agresją. Wypowiedzi publiczne sugerujące ten czas trwania możliwej obrony można znaleźć w naszym Internecie i innych mediach. Można to łatwo zrozumieć po prostu patrząc na mapę i dysproporcje pomiędzy naszymi wojskami.

Nie ma dyskusji – w przypadku konfrontacji jesteśmy wielokrotnie słabsi, nie mamy szans w konfrontacji konwencjonalnej, a jeżeli jeszcze weźmiemy pod uwagę możliwość użycia przez przeciwnika broni jądrowej, to w ogóle nie ma o czym rozmawiać, a na to że Francja poświęci Marsylię, Wielka Brytania np. Edynburg, a USA np. Boston, żeby odpowiedzieć adekwatnie na spalenie w atomowej kuli ognia – Kielc lub Radomia to nie mamy co liczyć. Nie można mieć złudzeń, że ktokolwiek będzie chciał umierać na przedpolach Warszawy. Nastąpi to nie inaczej niż w tej chwili dotyczy to Ukrainy. Zachód jest w stanie wyrazić oburzenie i współczuć, a działanie – No Action Talk Only. Nie można opierać bezpieczeństwa Polski na złudzeniach – jakimi kieruje się np. tzw. „doktryna Komorowskiego”.

Oczywiście sam żart rosyjskich dziennikarzy nie jest szczególny, albowiem jakoś nie widać, żeby mieli podobne mówiące o tym w ile dni ich czołgi dotarłyby do Pekinu. Historyczne doświadczenia realnych walk rosyjskiej armii, sprzed wielkich reform zarządzonych po 2008 roku przez Władimira Putina były stosunkowo marne. Rosja wielkim kosztem materiałowym zrównała stolicę Czeczenii z ziemią, wówczas przed pierwszą inwazją na Groźny – generałowie prezydenta Jelcyna również mówili, że wjadą do Groźnego z marszu. Spróbowali, skutki były dramatyczne, do dzisiaj o tym w rosyjskiej armii się pamięta. Nie inaczej było w wojnie z Gruzją, gdzie odnotowano generalny sukces – opór Gruzinów został przełamany, jednakże profesjonalne przygotowanie np. gruzińskiej artylerii – spowodowało nie jeden chaos w szeregach przemieszczających się w długich kolumnach wojsk Federacji.

W naszym przypadku – starcie pancerne dużych wojsk, o ile w ogóle koncepcja strategiczna strony polskiej zakładałaby dopuszczenie do nich – byłoby w pierwszym etapie zwycięstwem Polaków. Leopard II jest doskonałym czołgiem, maszyną zoptymalizowaną do niszczenia wszystkiego co napotka na swojej drodze i zobaczy w celowniku. Wymaga oczywiście modernizacji, nowej amunicji i wielu godzin szkoleń załóg, jednakże duża zdolność taktyczna polskiej broni pancernej jest faktem.

Problem polega na tym, że nie ma odwodów.

Wystarczy nam na jedno, może dwa duże starcia – możemy w nich nawet zyskać przewagę, co więcej – dobre skoordynowanie dowodzenia współpracujących oddziałów może nawet przełamać natarcie i umożliwić przejście do kontrnatarcia. Jednakże po pewnym czasie krzepnięcia obrony nieprzyjaciela – nasze szczupłe zasoby pancerne – bardzo by się wykruszyły. Dlatego nie bardzo będzie można sobie pozwolić na użycie broni pancernej na zasadzie standardowego szybkiego manewru (oczywiście najlepiej w nocy i przy jak najgorszej pogodzie – wiadomo dlaczego).

Wnioski: na nieodpowiednie żarty mające na celu poniżenie Polski – najlepiej nie reagować, ponieważ są one obliczone na wewnętrzny propagandowy użytek – w istocie szkodzący Rosji. Natomiast zdecydowanie potrzebujemy więcej czołgów własnych i więcej wojsk wsparcia, o lotnictwie i dronach nie wspominając. Na wojsku nie można oszczędzać, te czasy się skończyły.

obserwatorpolityczny.pl

Więcej postów