Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera z dumą przyznał, że na dozbrajanie Ukrainy więcej od Polski wydały tylko Stany Zjednoczone. Podkreślił również, że w naszym kraju zostanie uruchomiona misja szkoleniowa Unii Europejskiej dla ukraińskich żołnierzy.
W rozmowie z rp.pl szef BBN zapewniał, że nasz kraj tworzy „plany na różne okoliczności”. – Jednak przesłanek włączenia Polski w konflikt zbrojny dziś nie ma. Nie ma oznak ewentualnej agresji, także przy granicy Polski z Białorusią – dodał.
Siewiera pytany był także o wsparcie militarne dla Ukrainy i czy nie spowodowało ono „zbyt poważnego naruszenia naszego arsenału”.
– Publiczne informacje na temat polskiej pomocy militarnej mówią o ok. 2 mld dolarów. Ale zaznaczę, że pewna część informacji o wsparciu udzielanym przez Polskę jest podawana do przestrzeni publicznej, a pewna część nie – zaznaczył.
Szef BBN podkreślił, że pod tym względem nasz kraj „pozostaje w ścisłej czołówce wspierających państw”. – Zajmujemy drugie miejsce po USA – dodał.
Na tym jednak nie koniec. – W najbliższym czasie dodatkowo uruchomimy w ramach UE misję szkoleniową dla ukraińskich żołnierzy. Duży ciężar realizacji szkolenia będzie spoczywał na nas. To jest polska racja stanu – twierdził.
Siewiera przyznał jednocześnie, że w związku z tym, że przekazaliśmy sprzęt wojskowy na Ukrainę, polskie Siły Zbrojne potrzebują „dodatkowych działań wzmacniających”.
– Stąd m.in. oczekiwania prezydenta odnośnie do przyspieszenia modernizacji – pierwsze zamówienia z Korei Płd. dotrą do nas w najbliższych miesiącach – i zwrócenia się do sojuszników o dodatkowe wsparcie, jak to miało miejsce podczas szczytu NATO w Madrycie – dodał.
– Efektem jest przemieszczenie do Polski kompanii brytyjskich czołgów Challenger, amerykańska zgoda na pilne pozyskanie przez nas dodatkowych czołgów Abrams, czy wsparcie obrony powietrznej przez sojusznicze systemy – mówił dalej.
Szef BBN zaznaczył, że Polska przekazała Ukrainie dużo sprzętu, który jest produkowany na bieżąco. W zamian strona polska uzyskuje m.in. dane dotyczące tego, jak sprawdza się on na polu walki.
– Uzyskujemy informacje o intensywności ognia, o wartości manewrowej uzbrojenia. Mamy informacje dotyczące skuteczności sprzętu rozpoznawczego, jak drony i bezzałogowe platformy bliskiego rozpoznania. Każda z tych danych płynąca z Ukrainy jest bardzo cenna dla przemysłu zbrojeniowego – zaznaczył.
W rozmowie padło też pytanie, czy stać nas na 300-tysięczną armię. W ocenie szefa BBN, „to jest konieczność”. – Więc wolałbym stawiać pytanie, co trzeba zrobić, żeby było nas stać i jak do takiego zwiększenia doprowadzić w jak najszybszym czasie. Uważam, że powinniśmy o tym myśleć w podobnym horyzoncie czasowym, w jakim myślimy o modernizacji technicznej. Czyli około dekady – odparł.
Pisjudeomarksistowskie, banderowskie ścierwa ograbiły Polskę i Polaków z dziesiątków miliardów złotych a taka gnida, jak siewiera jeszcze się chwali!…