Zaskakująca deklaracja Sylwii Spurek. Tego w PiS i PO się nie spodziewali

Choć najbliższe wybory prezydenckie odbędą się dopiero w 2025 roku, a przedstawiciele największych partii nie mówią jeszcze o potencjalnych kandydatach, znamy już pierwszą reprezentantkę polskiej sceny politycznej, która rozważa start w wyborach. Eurodeputowana Zielonych Sylwia Spurek wyznała, że chciałaby zostać „prezydentką”, a jej mąż nosiłby wtedy tytuł „pierwszego kawalera”. Europosłanka zdradza Faktowi, że w przypadku wygranej dałaby pracę swojemu mężowi. Na jakich warunkach?

– Nie miałabym na kogo zagłosować w wyborach prezydenckich, dlatego rozważam kandydowanie – zdradza w rozmowie z „Faktem” Sylwia Spurek. Ale zanim to nastąpi, europosłanka musi wygrać zaciętą kampanię prezydencką.

– Do wyborów jest jeszcze trochę czasu, ale bardzo bym chciała, aby w kampanii prezydenckiej w Polsce wybrzmiały w końcu wartości, które ja podzielam i które podziela coraz większa liczba osób – podkreśla Sylwia Spurek. Ma już prawie gotowy program wyborczy.

– Marzy mi się państwo równości i sprawiedliwości, w którym nikt nie będzie dyskryminowany, wykluczany, nie będzie doświadczał przemocy, bo jest kobietą, bo jest osobą z niepełnosprawnością, bo jest osobą starszą, bo jest uchodźcą, w którym wszyscy ludzie będą mieli prawo do szczęścia, będą mogli zawierać związki małżeńskie z osobami które kochają, nawet jeśli są tej samej płci, w którym kobiety będą mogłyby godnie rodzić, kobiety na wsi będą mogły realizować się, nie tylko rodzinnie, ale i społecznie – wylicza kolejne punkty programu Sylwia Spurek. – Mówię też o Polsce, która nie odwraca głowy od katastrofy klimatycznej, o zielonej Polsce…

Jak posłanka ze

Sylwia Spurek, chociaż sama jest orędowniczką niejedzenia mięsa, zdaje sobie sprawę, że jeśli ma zamiar wygrać wybory, musi przekonać do swojego programu także „mięsożerców”. Jak zamierza do nich dotrzeć?

– Powiedziałabym takim osobom, aby pomyślały o swoich dzieciach i wnukach. Produkcja mięsa i mleka, to katastrofa klimatyczna. Zależy mi na tym, aby każdy mógł kupić zdrowe, smaczne i etyczne jedzenie, bez względu na zawartość portfela. Teraz ludzie kupują to, co jest dostępne i tanie, a dostępne i tanie jest mięso, nabiał i mleko – wyjaśnia Sylwia Spurek. – Będę starał się ich przekonać mówiąc to, co mówiła moja babcia: że zdrowie jest najważniejsze. Jeśli chcemy być zdrowi, musimy zdrowo się odżywiać. Mleko, mięso, nabiał – to wpływa na nasze zdrowie negatywnie.

I dodaje, że rolnictwo emituje tyle samo gazów co cały transport razem wzięty: samochodowy, lotniczy i kolejowy. Poza tym, jedzenie mięsa jest jej zdaniem niehumanitarne.

– Opiekując się psami i kotami, to je kochamy. Jedne zwięrzęta więc kochamy, drugie zjadamy. A i te drugie zasługują na naszą opiekę – podsumowuje Sylwia Spurek.

Jeśli Sylwi Spurek udałoby się zostać prezydentem, lub jak sama mówi „prezydentką”, trzeba byłoby poszukać odpowiedniego określenia dla jej męża. Marcin Anaszewicz jest prawnikiem, doktorem nauk społecznych, doświadczonym menadżerem, w biznesie i w administracji publicznej, obecnie prezesem Green REV Institute.

– To bardzo ciekawa sytuacja, bo w wielu państwach przy tego rodzaju zmianach szuka się dobrego określenia. Tak jak o pani Jolancie Kwaśniewskiej mówi się „pani prezydentowa”, to mąż prezydentki byłby „panem prezydentowym”, pierwszym kawalerem, czy pierwszym dżentelmenem – zastanawia się Sylwia Spurek. Myślę, że język polski jest na tyle bogaty, że nie byłoby problemu ze znalezieniem dobrego określenia. – Ale myślę, że tytułowanie męża prezydentki jest najmniejszym problemem w tym momencie.

Mąż Sylwii Spurek, jeśli ta wygrałaby wybory, dostałby u niej pracę. I to nie na byle jakim stanowisku. Tyle, że musiałby pracować za darmo.

– Myślę, że mógłby pro bono zostać Szefem Kancelarii Prezydentki – zdradza Faktowi Sylwia Spurek.

Najbliższe wybory prezydenckie odbędą się dopiero w 2025 roku.

Jeśli Spurek zostałaby prezydentem, jej mąż nosiłby tytuł „pierwszego kawalera”.

Marcin Anaszewicz jest prawnikiem, doktorem nauk społecznych.

Mąż Sylwi Spurek, jeśli ta wygrałaby wybory, dostałby u niej pracę.

– Myślę, że mógłby pro bono zostać Szefem Kancelarii Prezydentki – zdradza Sylwia Spurek.

– To bardzo ciekawa sytuacja, bo w wielu państwach przy tego rodzaju zmianach szuka się dobrego określenia – mówi Spurek.

– Mąż prezydentki byłby „panem prezydentowym”, pierwszym kawalerem, czy pierwszym dżentelmenem – wylicza Sylwia Spurek.

FAKT.PL

Więcej postów