Chińska armia przeprowadziła ćwiczenia wojskowe wokół Tajwanu – podała tego dnia państwowa chińska stacja CCTV. Manewry miały być odpowiedzią na trwającą wizytę członków Kongresu USA w Tajpej, przeciwko której stanowczo protestował Pekin.
Ćwiczenia wojskowe wymierzone były w „błędne sygnały”, wysyłane w ostatnim czasie przez Stany Zjednoczone w kwestii Tajwanu – przekazała CCTV, powołując się na rzecznika dowództwa wschodniego teatru działań wojennych chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej (ALW). Według państwowego dziennika „Global Times” wokół Tajwanu przeprowadzono patrol połączonych formacji wojskowych, w tym myśliwców, niszczycieli i bombowców.
Chęć przejęcia Tajwanu
Komunistyczne władze w Pekinie uznają rządzony demokratycznie Tajwan za część terytorium ChRL i dążą do przejęcia nad nim kontroli, nie wykluczając przy tym możliwości użycia siły.
Delegacja członków amerykańskiego Kongresu przybyła do Tajpej w czwartek i w czasie dwudniowej wizyty ma się spotkać m.in. z prezydent Tajwanu Caj Ing-wen. Tajwańskie MSZ oceniło, że organizacja tej wizyty w czasie wojny na Ukrainie jest „kolejnym świadectwem solidnego jak skała wsparcia i gwarancji, jakie otrzymujemy od Amerykanów”.
Czy Chiny zaatakują Tajwan?
W związku z atakiem Rosji na Ukrainę i częściowym odwróceniem uwagi zachodniego świata od Dalekiego Wschodu pojawiły się obawy, że Chiny mogą wykorzystać tę sytuację do agresji na Tajwan, który Pekin uznaje za zbuntowaną prowincję. Z drugiej strony, są głosy, że opór Ukraińców, trudności Rosjan z podbiciem sąsiedniego kraju oraz reakcje na inwazję mogą być dla Chin swoistym ostrzeżeniem.
Prof. Michał Lubina z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Polskim Radiu 24 przyznał, że podziela te opinie. Uważa, że jedność Zachodu, która „z naszej perspektywy nie wygląda aż na taką wielką”, z perspektywy chińskiej jest czymś, czego nie było od 1991 roku. Taka sytuacja „pomaga Tajwanowi”.
– Skoro Zachód był w stanie tak się zjednoczyć w przypadku Ukrainy, to będzie w stanie to zrobić w przypadku Tajwanu, który odpowiada za 47 proc. produkcji światowych półprzewodników. To jest istotne – stwierdził pracownik Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu.