Rząd Ugandy skrytykował próbę skontaktowania się przez ambasadora USA z opozycyjnym kandydatem na prezydenta.
Wybory prezydenckie obyły się w Ugandzie w 14 stycznia. Według oficjalnych wyników już w pierwszej turze zwyciężył w nich dotychczasowy prezydent Yoweri Museveni, który miał uzyskać 58,64 proc. głosów. Na drugim miejscu znalazł się według oficjalnych wyników popularny piosenkarz Bobi Wine z poparciem 34,83 proc. głosujących. Po oddaniu głosu Wine’a został odizolowany we własnym domu przez żołnierzy. W poniedziałek próbowała odwiedzić go ambasador USA w Kampali Natalie E. Brown.
Dyplomatka stwierdził, że chce zobaczyć, czy Wine jest „zdrowy i bezpieczny” jednak zdecydowanie odpowiedział jej rzecznik rządu Ofwono Opondo.„To, co próbowała zrobić, to rażące wtrącanie się w wewnętrzną politykę Ugandy, zwłaszcza wybory, aby podważyć nasze wybory i wolę narodu” – słowa Opondo zacytowała agencja informacyjna Reutera –„Nie powinna robić niczego poza normami dyplomatycznymi”.
Wcześniej przedstawicielstwo USA w Ugandzie skrytykowało sposób przeprowadzenia niedawnych wyborów prezydenckich oceniając, że doszło do prześladowania opozycyjnych wobec prezydenta kandydatów. „Te bezprawne działania i faktyczny areszt domowy kandydata na prezydenta stanowią kontynuację niepokojącej tendencji w rozwoju demokracji w Ugandzie” – napisano w oświadczeniu amerykańskiej ambasady.
Wine, a właściwie Robert Kyagulanyi, który stał się znany jako piosenkarz jest już członkiem ugandyjskiego parlamentu od 2017 r. Zdecydowanie krytykuje rządzący Narodowy Ruch Oporu (NRM) i wywodzącego się z niego prezydenta Yoweriego Museveniego, który rządzi Ugandą od 1986 r. Wine oskarża prezydenta i jego obóz o autorytaryzm, skorumpowanie, narzucanie zbyt wysokich podatków i nieudolność w zarządzaniu krajem, który należy do jednych z najbiedniejszych państw świata.