Berlińska prokuratura wyjaśnia, czy zleceniodawcą podpalenia węgierskiego ośrodka w Użhorodzie na Zakarpaciu przez wynajętych do tego Polaków był niemiecki dziennikarz i aktywista powiązany z AfD oraz środowiskami prorosyjskimi, Manuel Ochsenreiter.
Jak ustaliła redakcja niemieckiego portalu „Zeit Online”, berlińscy śledczy wszczęli postępowanie przeciwko, jak napisano, „prawicowemu aktywiście”, który miał zlecić trzem Polakom przeprowadzenie zamachu na Ukrainie. Według tego portalu, chodzi o Manuela Ochsenreitera. Do niedawna pracował on dla eurosceptycznej i antyimigranckiej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD). Sprawę opisuje też polska redakcja niemieckiego serwisu Deutsche Welle.
Według niemieckich mediów, Ochsenreiter był asystentem posła AfD do Bundestagu Markusa Frohnmeiera, który we wtorek poseł zerwał z nim współpracę. Polityk zastrzegł jednak, że to nie oznacza, iż zarzuty pod adresem jego współpracownika są prawdziwe.
DW nie wspomina o tym, że Ochsenreiter jest też redaktorem naczelnym niemieckiego magazynu „Zuerst!” (Najpierw!), stąd w mediach polskich jest określany jako dziennikarz, podczas gdy media niemieckie częściej piszą o nim jako o „prawicowym aktywiście”. Jest też szefem Niemieckiego Centrum Studiów Euroazjatyckich.
W poniedziałek w Krakowie ruszył proces trzech Polaków oskarżonych o zorganizowanie i dokonanie podpalenia siedziby Towarzystwa Węgierskiej Kultury Zakarpacia w Użhorodzie na Ukrainie w lutym ub. roku. Prokuratura oskarżyła w związku z podpaleniem 28-letniego Michała P., 22-letniego Adriana M. i 26-letniego Tomasza S. o terroryzm. W tym czasie RFE/RL ujawniło, że zleceniodawcą podpalenia węgierskiego ośrodka w Użhorodzie na Ukrainie miał być niemiecki dziennikarz Manuel Ochsenreiter. Tak zeznał przed krakowskim sądem Michał P., Polak oskarżony o zorganizowanie tego zamachu, który miał przyjąć od Niemca 1000 euro za zrealizowanie zlecenia. Adwokat Ochsenreitera wszystkiemu zaprzecza.
Według tego medium Ochsenreiter często występuje w rosyjskich państwowych mediach jako komentator, wypowiadając się korzystnie z punktu widzenia rosyjskich władz. Ma mieć także związki z, jak to określono, „prawicowymi działaczami” w Polsce, w tym z szefem partii Zmiana Mateuszem Piskorskim, którego rzekomo miał określać mianem bliskiego przyjaciela.
Wcześniej o sprawie informowały redakcje niemieckich mediów, między innymi telewizji ADR i portalu T-online. Według DW, sprawa może odbić się w Niemczech szerokim echem.
Po tym, gdy nazwisko Ochsenreitera wypłynęło do mediów w kontekście ataku w Użhorodzie, niemiecki dziennikarz w mediach społecznościowych nazwał doniesienia o swoim udziale „bzdurą”. Jego prawnik powiedział RFE/RL, że Ochsenreiter nie ma żadnej wiedzy o jakichkolwiek zarzutach wobec swojej osoby ze strony polskich władz, nie wie też nic o obciążających go zeznaniach Michała P. „Nie jesteśmy świadomi takich oświadczeń. Jeśli zostały złożone, są fałszywe” – oświadczał wcześniej prawnik niemieckiego dziennikarza.
„(…) to, że podczas przesłuchań przed sądem pojawiło się nazwisko niemieckiego dziennikarza, który pracuje dla niemieckiej prawicowej partii AfD, realnie pokazuje złożoność i skalę rosyjskich działań hybrydowych” – komentował wcześniej szef MSZ Ukrainy Pawło Klimkin. Zaznaczył, że „to muszą sobie wreszcie uświadomić wszyscy, w tym nasi węgierscy partnerzy”.
Jak pisaliśmy wcześniej, według ustaleń śledztwa prowadzonego przez Mazowiecki Wydział Zamiejscowy Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej oraz Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Michał P., posiadający wyższe wykształcenie jako specjalista ds. bezpieczeństwa, miał wykonać zlecenie polegające na „wywołaniu zakłócenia ustroju Ukrainy i pogłębienia podziałów narodowościowych pomiędzy Ukraińcami i Węgrami”. Miał też sfinansować przestępstwo o charakterze terrorystycznym, przekazując dwóm innym Polakom, Adrianowi M. i Tomaszowi Sz. wynagrodzenie o wysokości 1000 złotych w zamian za podpalenie budynku Towarzystwa Węgierskiej Kultury Zakarpacia w Użhorodzie oraz namalowanie na nim symboli neonazistowskich. Pieniądze, według śledczych, miały zostać przeznaczone na „zakup paliwa do podpalenia budynku”. P. miał też przekazać dwóm mężczyznom „telefony komórkowe, karty sim oraz kurtki i zlecił, aby nagrać zdarzenie”. Cytaty, według portalu TVP Info, pochodzą z dokumentów sprawy. Z ustaleń śledczych wynikało także, że zleceniodawcą podpalenia był „niemiecki dziennikarz, działający prawdopodobnie na rzecz rosyjskich służb specjalnych”.