Kolejny wysoki rangą wojskowy podał się w poniedziałek do dymisji. Tym razem papierami rzucił generał brygady Jerzy Gut, który przez ostatnie trzy lata był szefem Centrum Operacji Specjalnych – Dowództwa Komponentu Wojsk Specjalnych.
W uproszczeniu: był jednym z najważniejszych komandosów w Polsce. Cenili go nasi sojusznicy, czego dowodem mogą być liczne odznaczenia, jakie mu przyznali. Generał Gut zachował się elegancko, powiedział, że rezygnuje z przyczyn osobistych, i zapewne w najbliższych tygodniach nie będzie dzielił się swoimi przemyśleniami z mediami.
Według nieoficjalnych informacji Gut odszedł, ponieważ minister obrony narodowej Antoni Macierewicz podejmował decyzje leżące w kompetencjach generała. Poza jego plecami, bez żadnych konsultacji. To kolejny taki przypadek, wcześniej skarżył się na to były dowódca generalny gen. Mirosław Różański. Wygląda więc, że minister zarządza wojskiem na zasadzie „wiem lepiej”. O ile oczywistą oczywistością jest sprawowanie cywilnej kontroli nad armią, to jednak wchodzenie przez polityków w kompetencje generałów może obniżać nasze zdolności obronne. Nawet najzdolniejsi politycy nie mają pełnej wiedzy o żołnierskim fachu, bo nie spędzili lat na poligonie.
Generał Gut zwolnił ważne stanowisko, będą więc kolejne awanse. „Windy” w Wojsku Polskim ostatnio nabierają niesamowitej prędkości. Jednostka Wojskowa GROM, elitarny oddział komandosów, doczekała się w ciągu ośmiu miesięcy już trzeciego dowódcy. To tylko kolejny z przykładów burzenia ciągłości instytucjonalnej w wojsku. W tym samym czasie do cywila odeszli generałowie zajmujący najważniejsze stanowiska: szef sztabu, dowódca generalny i szef Inspektoratu Uzbrojenia odpowiedzialny za zakupy. Dowódca operacyjny przeszedł do rezerwy kadrowej. To pokazuje, że zmiany, które zazwyczaj zachodzą płynnie i sukcesywnie, tym razem dokonują się gwałtownie i radykalnie.
Nie ma gwarancji, że wszyscy nowo mianowani dowódcy będą gotowi, by sprawnie zastąpić swoich poprzedników. Nikt nie rodzi się generałem, do pewnych funkcji latami się dorasta, gromadząc doświadczenia. Zbyt szybkie tempo zmian może przejściowo osłabić nawet najlepiej naoliwiony mechanizm.
Można się obawiać, że w takim stanie osłabienia jest teraz Wojsko Polskie.
Dymisja generała Jerzego Guta to kolejna strata na kluczowym stanowisku w Wojskach Specjalnych. Ten rodzaj wojsk był przez lata naszą wizytówką za granicą. Nie wiadomo, czy będzie tak nadal. Jesteśmy jednym z zaledwie siedmiu państw ramowych NATO, które mogą kierować wspólnymi operacjami sił specjalnych. Na taką renomę żołnierze różnych jednostek specjalnych pracowali kilkanaście lat. Zepsuć można to w kilkanaście miesięcy. Teraz specjalsi mają szkolić terytorialsów, ale to jednak jest co innego niż ściganie ramię w ramię z sojusznikami z NATO najgroźniejszych terrorystów muzułmańskich.
Co o licznych ostatnio dymisjach generalskich sądzi zwierzchnik Sił Zbrojnych, prezydent RP Andrzej Duda?
Jeden z jego ministrów próbował uspokoić sytuację i powiedział wczoraj, że „zmiany w wojsku to rzecz naturalna”. Opinię publiczną poinformowano także, że w tym sezonie prezydent był siedem razy na nartach i wpisał dziesięć nowych obiektów na listę zabytków historii. Najwyraźniej są rzeczy ważne i ważniejsze.
Jeśli jednak naturalną rzeczą są dymisje w tym samym czasie szefa sztabu, dowódcy generalnego, szefa Inspektoratu Uzbrojenia, dowódcy operacyjnego i szefa Centrum Operacji Specjalnych, to może równie naturalne byłyby zmiany kadrowe w politycznym dowództwie armii? Kadencja ministra obrony trwa wprawdzie cztery lata, ale skoro zmiany to rzecz naturalna, to może warto je rozważyć także w MON.
ŹRÓDŁO: DZIENNIK GAZETA PRAWNA