O tym, kto jeździ luksusowymi autami zakupionymi przez MON, decyduje wąska grupa osób z najbliższego otoczenia Antoniego Macierewicza. Jest w niej m.in. „pan Kazimierz”, kierowca i prawa ręka szefa MON-u. Tymczasem najważniejsi polscy generałowie, w tym szef Sztabu Generalnego, jeżdżą starymi, wysłużonymi skodami.
– PO miała przygotować szczyt NATO w Warszawie, ale nie zrobiła nic. Dlatego, musieliśmy przeprowadzić zakupy samochodów w trybie ekstraordynaryjnym, bez przetargu ze względu na pilną potrzebę. Krótki czas dostawy determinował cenę aut – tak Bartosz Kownacki wiceminister obrony tłumaczył w TVN24 zakup 30 luksusowych limuzyn za prawie 35 milionów złotych.
– Tonący brzytwy się chwyta. Pod przykrywką szczytu NATO, PiS uzasadnia zakupy luksusowych limuzyn dla swoich urzędników – ripostuje Tomasz Siemoniak, poseł PO, były minister obrony.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że luksusowe limuzyny, nie trafiły do wojska. Najważniejsi polscy generałowie, w tym szef Sztabu Generalnego gen. Mieczysław Gocuł, były dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Mieczysław Różański i gen. Marek Tomaszycki do niedawna dowódca operacyjny – jeździli starymi, wysłużonymi Skodami Superb.
Czytaj także: Kolejne zdarzenie drogowe z udziałem wozu amerykańskiej armii. Wyciek paliwa. ZAGROŻENIE ekologiczne?
– Któregoś razu na dziedziniec Sztabu Generalnego wjechała wypasiona „beemka”. Wysiadł z niej młody oficer z najbliższego otoczenia ministra. Dowódca tylko spojrzał. Skrzywił się, kopnął w oponę, pokiwał głową z niesmakiem i odszedł. Generał Gocuł nigdy nie lubił luksusów. To żołnierz, ale widziałem, że był bardzo zażenowany całą sytuacją – opowiada jeden z oficerów Sztabu Generalnego.
Dwór decyduje, kto dostanie limuzynę
Kto decyduje o przydziałach samochodów w wojsku? Najważniejsze osoby wozi Odział Specjalny Żandarmerii Wojskowej z Warszawy. Dlatego do tej właśnie jednostki trafiła cała flota najnowszych samochodów MON-u. Jednak jak wynika z naszych informacji, komfortowe limuzyny pozostające w dyspozycji żandarmerii, nie są rozdzielone według przepisów i rozporządzeń, lecz uznaniowo.
O tym, kto będzie nimi jeździł, decyduje wąska grupa osób z najbliższego otoczenia ministra obrony Antoniego Macierewicza. W tej grupie jest to m.in. „pan Kazimierz”, kierowca i prawa ręka szefa MON-u.
„Gazeta Wyborcza” ujawniła niedawno, że karierę rozpoczynał on wożąc ekipę stanu wojennego i funkcjonariuszy Wojskowej Służby Wewnętrznej. Potem służył w Biurze Ochrony Rządu i w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego.
Kolejną zaufaną osobą z najbliższego otoczenia ministra, jest Bartłomiej Misiewicz rzecznik prasowy i dyrektor biura politycznego MON. Dużo do powiedzenia ma też szef warszawskiego oddziału specjalnego żandarmerii – pułkownik Sławomir Tęcza. To właśnie ten trójkąt „Pan Kazimierz – Misiewicz – Tęcza” decyduje, kto będzie jeździł luksusową limuzyną, a kto starym autem.
Z naszych informacji wynika, że limuzyny dostają tylko najbardziej zaufani ludzie ministra obrony. Jeżdżą nimi wiceministrowie obrony oraz niektórzy niżsi rangą urzędnicy resortu m.in. dyrektor Centrum Operacyjnego MON.
Czytaj także: Rozdmuchiwanie konfliktu na Ukrainie to SZANTAŻ amerykanów wobec Polski!
Z luksusowego auta korzysta też Bartłomiej Misiewicz. To właśnie jedną z nowo nabytych przez MON limuzyn podjechał on w Białymstoku pod klub nocny. – Jest to używanie pojazdów niezgodnie z przepisami. Sprawą powinna zająć się Żandarmeria i prokuratura – mówi informator Onetu.
Szczyt NATO był tylko pretekstem?
Przypomnijmy, w piątek Onet ujawnił, że MON kupiło 30 limuzyn za prawie 35 milionów złotych. Zakup przeprowadzono z wolnej ręki bez przetargu i kalkulacji kosztów. Pozwalała na to tzw. specustawa przyjęta przed szczytem NATO.
„Mając na względzie sprawne przygotowanie tego wydarzenia oraz zapewnienie bezpieczeństwa jego uczestników, uważa się za niezbędne wprowadzenie rozwiązania, zgodnie z którym udzielanie zamówień publicznych związanych z organizacją szczytu NATO zostanie wyłączone ze stosowania ustawy Prawo zamówień publicznych, przy zachowaniu podstawowych standardów udzielania zamówień” – argumentowali autorzy specustawy.
Wśród nowo nabytych aut są trzy luksusowo wyposażone BMW serii 7 i osiemnaście BMW X5. Kupiono też jedenaście samochodów marki Audi Q7. Ceny tych limuzyn wahają się w granicach miliona złotych za sztukę. Zwłaszcza że – jak wynika z naszych informacji – resort przy ich zakupie nie oszczędzał na wyposażeniu. Zamawiano najkosztowniejsze i najbardziej luksusowe wersje.
O sprawie było głośno kilka dni temu, gdy dwa z nich rozbiły się pod Toruniem. Do karambolu doszło w środę przed godziną 18 na drodze krajowej nr 10 w Lubiczu Dolnym.
Według oficjalnego komunikatu Żandarmerii Wojskowej w wypadku wzięły udział dwa pojazdy: BMW X5 oraz BMW serii 7. W nieoznakowanym X5 podróżowali urzędnicy resortu obrony, szef MON Antoni Macierewicz podróżował zaś lepszą wersją – „siódemką”. Oba wozy wpadły na sześć zaparkowanych pojazdów cywilnych, które czekały na czerwonym świetle. W zderzeniu zostało poszkodowanych kilka osób.
Minister Macierewicz wracał z Torunia, gdzie brał udział w sympozjum „Oblicza dumy Polaków” w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej o. Tadeusza Rydzyka. Jechał do Warszawy na galę w Filharmonii Narodowej, podczas której tygodnik „wSieci” uhonorował Jarosława Kaczyńskiego tytułem Człowieka Wolności 2016 r.
EDYTA ŻEMŁA, ONET.PL