Fatalny błąd NATO. Nowa strategia ws Rosji nie działa

NATO i Unia Europejska zdecydowały o zacieśnieniu współpracy obronnej, głównie w odpowiedzi na politykę Rosji. Realizacja tego planu może napotkać na trzy problemy – brak pieniędzy, politykę Donalda Trumpa oraz utrzymanie stanowiska względem Rosji.

Sojusznicy zdali jednak pierwszy test, jakim było przedłużenie sankcji nałożonych na Moskwę, o co apelował sekretarz generalny NATO.

NATO i Unia Europejska przyjęły przełomowy plan przewidujący zacieśnienie relacji między obiema organizacjami. Podczas spotkania w Brukseli dwa tygodnie temu partnerzy uzgodnili wdrożenie 42 propozycji celem wzmocnienia współpracy obronnej. Ustanowienie strategicznego partnerstwa ma pomóc Sojuszowi i Unii w udzieleniu odpowiedzi na wyzwania w postaci Rosji, Chin czy Państwa Islamskiego.

Jens Stoltenberg podkreślił, że rozbudowa potencjału zbrojnego Europy będzie mieć charakter komplementarny względem Sojuszu. Gotowość państw europejskich do zwiększenia nakładów na obronę to zwrot w dotychczasowej polityce cięć w budżetach wojskowych. Obecnie tylko USA, Polska, Turcja, Grecja i Estonia przeznaczają na wojsko pieniądze stanowiące równowartość 2 proc. PKB; na szczęście, ten trend powoli ulega odwróceniu.

Trzy problemy w nowej strategii

Wdrożenie planu współpracy NATO i UE może napotkać jednak na trzy przeszkody. Pierwszą z nich są właśnie pieniądze; inwestycje wojskowe większości członków Sojuszu nadal są niższe niż poziom 2 proc. PKB, a wdrożenie nowych pomysłów może oznaczać konieczność poniesienia kolejnych wydatków. Problemem są znaczne dysproporcje, o czym przekonuje choćby zestawienie rosnących wydatków państw bałtyckich z niskim tempem inwestycji Hiszpanii, Kanady czy Węgier.

Z tego powodu postanowienia z Brukseli będą wdrażane stopniowo. Potwierdzają to pośrednio oficjalne dokumenty, w których zapisano, że ze skutkiem natychmiastowym ruszą jedynie prace planistyczne dotyczące integracji narzędzi służących do obrony cyberprzestrzeni. Ale pomimo kłopotów finansowych przedstawiciele Sojuszu i Unii Europejskiej od lipca organizują pierwsze seminaria i szkolenia.

Z pieniędzmi wiąże się kwestia bieżącej polityki, co dość boleśnie pokazała tegoroczna kampania wyborcza w USA. Donald Trump, który zwyciężył w walce o Biały Dom, kilkakrotnie skrytykował zbyt małe wydatki wojskowe europejskich członków NATO. Miliarder zażądał, by Sojusz włączył się mocniej w wojnę z organizacjami terrorystycznymi, nie zbrakło także gróźb w postaci zmniejszenia zaangażowania USA w ramach Sojuszu.

Stopniowy wzrost budżetów obronnych w Europie powinien być zachęcającym sygnałem pod adresem nowej administracji w Waszyngtonie, która ster rządów obejmie w styczniu. Amerykańskie władze będą teraz jednak o wiele skrupulatniej sprawdzać, czy kraje europejskie nie kontynuują „jazdy na gapę”. Warto pamiętać, że dyskusja o wycofaniu części sił USA z Europy trwa od lat 90., a debaty tej nie zakończył nawet wybuch konfliktu na Ukrainie.

Możliwy „reset” na linii USA-Rosja?

Ograniczenie roli Stanów Zjednoczonych w obronie Europy znacznie utrudniłoby wdrożenie współpracy NATO i UE. Amerykanie nie tylko ponoszą większość wydatków w Sojuszu, ale zapewniają kluczowe zdolności, jeśli chodzi o mobilność czy wywiad. Waszyngton rozpoczął także prace nad tzw. strategią trzeciego offsetu, której „produktem” mają być m. in. narzędzia obrony cybernetycznej; Europa, niewątpliwie, mogłaby skorzystać na współpracy z USA w tym zakresie.

Europejski udział w „trzecim offsecie”, jak na razie, jest kwestią przyszłości. W obecnej chwili państwa Europy powinny skoncentrować się na „czystej” polityce w związku z niektórymi wypowiedziami Trumpa z kampanii wyborczej. Chodzi o podtrzymanie zdecydowanej polityki USA względem Rosji, co ma kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa kontynentu; europejska dyplomacja powinna podjąć wysiłki, by upewnić się, że Trump dotrzyma zobowiązań wobec sojuszników.

Niejasne stanowisko względem Rosji. Wyłomy w „solidarnej polityce”?

Zagrożenie jest spore, ponieważ „reset” na linii Waszyngton-Moskwa osłabiłby zainteresowanie USA obroną Europy, a to właśnie ta sprawa jest powodem zacieśniania współpracy UE i NATO. Europa nie poradzi sobie bez silnych relacji transatlantyckich, ani w sensie wojskowym, ani politycznym; gdyby doszło do ich osłabienia, Rosja mogłaby odtrąbić strategiczne zwycięstwo, a plany kooperacji na linii NATO-UE – w dużej części – pozostałyby na papierze.

Polityków, którzy mogliby sobie życzyć ocieplenia relacji z Rosją, jest więcej. Jednym z nich jest premier Węgier Viktor Orban, który opowiada się za współpracą z Moskwą w energetyce. Wcześniej sygnały tego typu napływały również z Europy Zachodniej, a motywacją były względy ekonomiczne. Co więcej, skrajna prawica w Europie – opowiadająca się za  współpracą z Rosją – może odnieść sukcesy wyborcze np. we Francji, co stworzyłoby wyłom w europejskiej solidarności.

Apel szefa NATO do państw UE

Pierwszym testem dla współpracy między Sojuszem i Unią stało się utrzymanie sankcji nałożonych na Rosję. Jens Stoltenberg zaapelował do państw członkowskich UE o kontynuację tej polityki, podkreślając, że jest to klucz do wywierania presji na Moskwę. W poniedziałek Unia Europejska zdecydowała o przedłużeniu reżimu sankcyjnego o kolejne pół roku. Sojusznicy zdali tym samym pierwszy test, ale sprawą otwartą jest, czy takie solidarne stanowisko wobec Moskwy uda się utrzymać w przyszłości.

PRZEMYSŁAW HENZEL

Więcej postów