Oto są pytania, którymi może się kierować pani premier Beata Szydło w ocenie możliwości ponownej rekomendacji dla pana Tuska jako przewodniczącego Rady Europejskiej.
Problem polega na tym, że pan Donald Tusk jest obecnie na stanowisku, na którym wymaga się od niego bardzo wiele, ale akurat nie wymaga się stawania po stronie spraw narodowych jak również służenia swojemu państwu. Wręcz przeciwnie jako przewodniczący ma być ponad wszelkimi podziałami, być uniwersalnym Europejczykiem wystrzegającym się jakiegokolwiek zaszufladkowania. W zasadzie najgorszą rzeczą, jaką można sobie na jego miejscu wyobrazić, byłoby oskarżenie o lobbowanie/sprzyjanie sprawom polskim. Dla każdego, kto kieruje się elementarnym porządkiem rzeczy to jest jasne i oczywiste, nie ma sprzeczności.
Z powyższych względów to jak pan Tusk służy Polsce na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej nie ma żadnego znaczenia, wręcz byłoby dla niego poważnym obciążeniem, w istocie go dyskwalifikującym. Niestety pech pana Tuska polega na tym, że akurat pani premier w ten sposób postrzega jego kwalifikowalność na ten urząd.
Tymczasem powinno być inaczej, jedynym kryterium oceny pana Tuska powinno być to, jak służy interesowi Unii Europejskiej, w jaki sposób o ten interes zabiegał i jakie ma plany na przyszłość. Dodatkowo można jeszcze sprawdzić, czy pan przewodniczący w sposób należyty pochylał się nad sprawami maluczkich, tzn. czy interes państw mniejszych i słabszych był wystarczająco słyszalny? Jeżeli tak, to znaczy się że Pan Donald Tusk jest kwalifikowalny na to stanowisko.
Wcześniej bardzo krytycznie postrzegaliśmy osobę pana Tuska na tym niesłychanie eksponowanym stanowisku. Bezwzględnie niestety ten człowiek zmarnował swoją i nasze szanse, na to żeby pewne kwestie w Europie działy się inaczej niż np. postrzega to pani Merkel i jej klakierzy. Dopiero od niedawna można mówić o tym, że pan Tusk nieco się wyrobił i jest już zupełnie inną osobistością polityczną. Punktem zwrotnym był kryzys w Grecji, gdzie początkowo bierny pan Tusk, jednak przyczynił się do porozumienia – uwaga nie oceniamy, czy ono było dobre, czy nie dla Grecji. Chodzi o samą aktywność i jej owoce.
Fundamentalnym pytaniem jeżeli chodzi o ocenę „prezydentury” pana Tuska jest to, czy jest on politykiem samodzielnym? Drugim ściśle z nim związanym, czy ma jakąś autorską wizję Unii Europejskiej i co zamierza zrobić na rzecz jej urzeczywistnienia? Odpowiedź na pierwsze pytanie jest bardzo trudna, ponieważ gdyby nie było kryzysu migracyjnego, to z pewnością pozycja pani Merkel byłaby tak silna, że jakiekolwiek dywagowanie o samodzielności politycznej pana Tuska nie miałoby żadnego sensu. Co prawda pana Tuska nie było w Mińsku, jak również stosunkowo późno zabrał głos w sprawie nielegalnych imigrantów, jednak – jego margines swobody przy słabszej Kanclerz na pewno się powiększył. W trzeciej ważnej sprawie jaką jest potencjalny Brexit, pan Tusk próbował wspierać pana Camerona, ale najdelikatniej mówiąc – szału nie zrobił. Podobnie jeżeli chodzi o referendum w Holandii – sprzeciwiające się integracji Ukrainy z Unią Europejską, tam również był widoczny brak pana Tuska.
Generalnie można o nim powiedzieć – przy całej sympatii – że niestety nie miał szans na to, żeby bliżej się zakorzenić w elitach Zachodu. Jeżeli się nie dorastało w tamtym środowisku, nie ma się szans na przebicie towarzyskiego sufitu. Dlatego też, nie można od niego domagać rzeczy, będących absolutnie poza jego właściwością.
Czy ma wizję? Czy ktokolwiek w ogóle ją dzisiaj w Europie ma poza eurosceptykami, którzy częściej zachowują się jak agenci wpływu obcej potęgi niż np.. europarlamentarzyści? Szkoda, że nie ma żadnych publikacji pana Tuska, w którym moglibyśmy przeczytać o jego postrzeganiu wspólnej rzeczywistości, w tym jak widzi recepty na przyszłość. To rzeczywiście istotny problem, bo od polityka na tym poziomie, po prostu można wymagać, żeby była aktywny w dostarczeniu swojej wizji otoczeniu. Tutaj niestety ciepła woda w kranie w wydaniu europejskim to za mało. Wielka szkoda, ponieważ właśnie w ten sposób pan Tusk, mógłby zapisać się w historii i mieć realny wkład w debatę europejską.
Jednak dzisiejszy pan Donald Tusk, to jest zupełnie inna osoba o wiele bardziej doświadczona niż przed pełnieniem swojej misji, miejmy nadzieję że również świadoma swoich błędów i zmarnowanych szans, chociaż i one blakną z każdym kolejnym dniem dobrej zmiany w naszym umęczonym kraju.
Pytanie nie powinno brzmieć, czy pan Tusk zasługuje na drugą połowę kadencji, to jest złe myślenie. Pytanie powinno brzmieć, czy Europa w obecnej sytuacji potrzebuje takiego człowieka, jak pan Tusk? Na tej podstawie powinna być podejmowana decyzja.
KRAKAUER