Ze wszystkich plag, jakie dotknęły nas w ostatnich latach najgorszą jest systematyczny ubytek ludności Polski powodowany zarówno brakiem przyrostu naturalnego, jak przede wszystkim masową i wieloletnią już emigracją zarobkową Polaków.
Wprawdzie usłużny jak zwykle w stosunku do władzy GUS podaje niezmiennie od dwudziestu lat, że ciągle jest nas 38 milionów, ale przecież jest to oczywista nieprawda.
Niezależnie od faktu, że utrzymywanie na tym samym poziomie ludności przez dziesiątki lat oznacza też wymieranie narodu tyle, że rozłożone na wiele lat, prawda jest jeszcze gorsza, bowiem od dziesięciu lat wykazujemy rosnący z roku na rok stan emigracji zarobkowej.
Nominalnie jest to emigracja czasowa, ale wobec możliwości wyboru miejsc osiedlania i ułatwień w przyjmowaniu obcego obywatelstwa, w znacznym odsetku oznacza to emigrację na stałe.
Bilans tego zjawiska jest ciągle nieuchwytny i dlatego mamy do czynienia z różnymi spekulacjami na ten temat. Począwszy od danych eurostatu szacujących stan polskiej emigracji do krajów unijnych na 2,5 mln osób, a skończywszy na informacjach o liczbie blisko 5 milionów Polaków, którzy już w XXI wieku opuścili Polskę, możemy stwierdzić że mamy do czynienia z rzeczywistą klęską narodową.
Poza zagrożeniem dalszego istnienia narodu, ten rodzaj klęski ma także wymiar czysto pragmatyczny w postaci ubytku ludzi w twórczym okresie życia. Stan ten grozi powiększaniem obszaru ubóstwa ze szczególnym uwzględnieniem ludzi starszych i niezdolnych do pracy.
W zestawieniu z innymi krajami unijnymi znajdujemy się w wyjątkowo niekorzystnej sytuacji, w ciągu dziesięciu lat naszej bytności w UE ludność Hiszpanii wzrosła z 43,1 mln do 47,2 mln, Francji z 60 mln. do 63,3 mln, Włoch z 57,5 mln. do 60,8 mln. a Polska nawet nominalnie nie wykazuje przyrostu.
Szukając drogi wyjścia z tej rozpaczliwej sytuacji można tylko zwrócić uwagę, że podstawowym warunkiem dla jej znalezienia jest odzyskanie niepodległości.
Tylko rzeczywiście niepodległe państwo może poradzić sobie z gigantycznym zadaniem stworzenia dodatkowo 4 mln. miejsc pracy, bo właśnie tylu brakuje nam dla spełnienia warunku pełnego zatrudnienia.
W obecnych warunkach dyktowanych formalnie przez UE, a faktycznie przez niemiecką hegemonię – nie ma szans na realizowanie polskiego programu rozwoju państwa na miarę historycznych potrzeb.
Rząd warszawski pełni jedynie rolę posłusznego wykonawcy zewnętrznych nakazów.
Pozostaje jedynie oczekiwanie na łaskawość decydentów, lub zmiana koniunktury gospodarczej.
W naszej historii mieliśmy do czynienia z okresami sprzyjającej koniunktury, jak choćby u zarania naszych dziejów powstanie szlaku bursztynowego wzbogacającego państwo pierwszych Piastów zdolne do stawienia czoła niemieckiej ekspansji /Cedynia -972 rok/.
Również Kazimierz Wielki wykorzystał dla swych celów budowania „Polski murowanej” zasoby żup solnych tworząc harmonijny rozwój społeczeństwa jako król „mieszczan i chłopków”. Niestety nie zostawił po sobie potomstwa zdolnego do kontynuowania tego dzieła, gdyż ani Ludwik Węgierski kupujący sobie tron polski za koszyckie przywileje, ani Jagiellonowie nie mieli chęci, a nawet takiej władzy, ażeby na podstawie równowagi społecznej i gospodarczej budować silną pozycję króla i potęgę państwa. A przecież w XVI „złotym” wieku naszej historii zaistniały ku temu warunki przez odpowiednie wykorzystanie środków płynących z koniunktury zbożowej. Eksportowano wtedy przez Gdańsk po paręset tysięcy łasztów pszenicy „sandomierki” w sezonie, ale pieniądze szły głównie na tworzenie wielkopańskich fortun.
Mimo koniunktury gospodarczej nie stworzono silnych ośrodków miejskich, które wzorem mieszczaństwa zachodnioeuropejskiego mogłyby konkurować ze szlachtą. Zostaliśmy krajem rolniczym skazanym na import produktów przemysłowych. Reakcja nastąpiła dopiero w XVIII wieku, ale było już za późno wobec upadku państwa.
Jak na ironię wysiłki w kierunku poprawy polskiej gospodarki zaowocowały dopiero po klęsce nadziei na odbudowę polskiego państwa w ramach imperium napoleońskiego. Królestwo Kongresowe, mikroskopijna namiastka państwa, zdobyło się jednak w dziedzinie gospodarczej na imponujący wysiłek odbudowy po zniszczeniach wojennych i stworzenia efektywnego ośrodka eksportu produktów przemysłowych na teren Rosji. Jego rozwój był tak prężny, że zmusił Rosjan do zastosowania wobec Królestwa ceł ochronnych.
Sukces Druckiego – Lubeckiego i innych twórców ówczesnej polskiej gospodarki był tak duży, że umożliwił utrzymywanie stutysięcznej armii, na którą nie było stać ośmiokrotnie większą Rzeczpospolitą przedrozbiorową i prowadzenie wojny z całą potęgą carskiej Rosji.
Po klęskach powstaniowych obszar Polski stanowiący pogranicza państw zaborczych został rozmyślnie poddany ograniczeniom rozwojowym.
Wyjątek może stanowić jedynie Wielkopolska, która zawdzięczając znakomitej organizacji polskiego społeczeństwa potrafiła wbrew wszelkim przeciwnościom zdobyć się na zorganizowanie polskiej gospodarki.
Ale przecież nawet na Śląsku posiadającym naturalne warunki dla rozwoju przemysłu jego skala rozwoju była ograniczana do dostaw węgla dla Niemiec i stali dla zachodnioniemieckiego przemysłu, głównie zbrojeniowego i okrętowego.
Odzyskanie niepodległości w 1918 roku przyniosło w efekcie mimo ogromnych wysiłków militarnych i cywilnych państwo o połowę mniejsze od Polski przedrozbiorowej, a ponadto pozbawione swego jedynego wielkiego portu morskiego – Gdańska. Dokonano również niekorzystnego dla Polski podziału Górnego Śląska, a nasi pobratymcy –Czesi zdradziecko zabrali nam Śląsk Zaolziański osłabiając znacznie nasz potencjał przemysłowy.
Jeżeli uwzględni się stan zniszczeń powojennych, brak jakichkolwiek rekompensat przy równoczesnym obciążeniu powinnościami wobec pozostałości zaborczych, obowiązkami utrzymywania importu z krajów zachodnich i traktatem mniejszościowym, to sytuacja gospodarcza Polski przedstawiała się katastrofalnie.
A przecież zorganizowanie jednolitego państwa na obszarach należących do różnych organizmów wymagało znacznych inwestycji, szczególnie w stworzenie więzi komunikacyjnej.
Niezależnie od wszystkich krytycznych uwag należy stwierdzić, że polskie rządy wykorzystały zaledwie osiemnastoletni okres pokoju dla scalenia i odbudowy kraju.
Skorzystano przede wszystkim z powstałej koniunktury na eksport polskiego węgla wobec strajku kopalń angielskich.
Jednak dla rozwoju polskiej gospodarki najważniejsze były decyzje o budowie Gdyni i COP’u, w ten sposób otwarto perspektywy na przebudowę Polski z kraju rolniczego w kraj uprzemysłowiony i stworzenie miejsc pracy dla prawie ośmiomilionowej nadwyżki zatrudnienia w rolnictwie.
Wojna przerwała ten proces pogrążając Polskę w relatywnie największych zniszczeniach wojennych.
Po wojnie na skutek zdrady aliantów zmniejszono nam powierzchnię kraju o blisko 80 tys.km.2, co w światowej historii jest zjawiskiem bez precedensu, ażeby kraj należący do zwycięskiej koalicji musiał oddać na rzecz „koalicjanta” połowę swej powierzchni, w szczególności z ocalałymi na wskroś polskimi miastami Lwowem i Wilnem, a w zamian otrzymać ruiny Wrocławia i Szczecina dodatkowo jeszcze wyrabowane przez sowiecką armię.
Geografia gospodarcza Polski uległa jednak zasadniczej zmianie gdyż utraciliśmy tereny rolnicze, a zyskaliśmy, nominalnie przynajmniej, tereny przemysłowe.
Tylko, że należało je od podstaw odbudować.
Mimo to jednak pojawiła się przed Polską wyjątkowa koniunktura związana z ocalałymi kopalniami węgla.
Wobec faktu, że ze 150 kopalń zachodnioniemieckich aż 100 zostało zniszczonych, deficyt węgla w zachodniej Europie musiał być pokrywany przez Amerykanów, którzy musieli dopłacać do obowiązującej ceny 16 dolarów za tonę loco porty europejskie niemal drugie tyle. Zaoferowali, więc Polsce bardzo dogodny, nawet z możliwością częściowego umorzenia, kredyt na modernizację górnictwa i wyposażenia portów przeładunkowych, pod warunkiem, że zapewniona zostanie dostawa z polskich kopalń dla krajów europejskich w ilości 40 mln. ton rocznie.
Z całej sumy kredytu w wysokości 400 mln. dolarów prawie 100 mln. zostało wykorzystane na zakup najnowocześniejszych wyciągów kopalnianych i taśmowca dla portu szczecińskiego.
Dla Polski była to historyczna okazja dla uzyskania środków na odbudowę kraju i modernizację przemysłu, niestety decyzją Stalina umowa z Amerykanami została zerwana, jeszcze przed planem Marshalla i kredyt został cofnięty.
Nie zrealizowana była też licencja włoska na produkcję samochodów i inne włoskie oferty w zamian za polski węgiel. Zostały Polsce narzucone zobowiązania zapłaty za ziemie odzyskane, przejęty przez Sowiety koksujący węgiel wydobywany w zagłębiu wałbrzyskim itd.
Sowietyzacja polskiej gospodarki i próby wprowadzenia kołchozów spowodowały wielkie straty i cofnięcie w rozwoju. Jeszcze w okresie realizacji trzyletniego planu „dobrobytu” były nadzieje na poprawę sytuacji mimo wspomnianych utrudnień. Jednakże wprowadzenie w 1949 roku pierwszego planu sześcioletniego wzorowanego na sowieckich pięciolatkach przekreśliło te nadzieje.
Rabunkowa „wymiana pieniędzy” w 1950 roku, głodowe płace w miastach, powszechne niedostatki zaopatrzenia i zwiększenie przymusowych dostaw dla polskiej wsi wpłynęły na zubożenie polskiego społeczeństwa.
Narastający stan niezadowolenia zakończył się wybuchem „powstania poznańskiego” i koniecznością dokonania zmian w kierownictwie państwa i jego polityce społeczno gospodarczej.
Nadzieje na radykalną zmianę położenia Polski związane z osobą Gomułki zostały wkrótce znacznie osłabione na skutek zastosowania ograniczeń w możliwościach wprowadzania postępu technologicznego i systemu oszczędności w wydatkach inwestycyjnych..
Obalenie Gomułki przy akompaniamencie strzelaniny do bezbronnych ludzi i przyjście do władzy ekipy Gierka, który miał inne doświadczenia życiowe przebywając przez kilkanaście lat na zachodzie Europy, stworzyło nadzieję na dokonanie skoku gospodarczego i podniesienie stopy życiowej w Polsce.
I rzeczywiście nastąpiło gwałtowne przyśpieszenie głównie za pożyczone pieniądze, które miały być spłacone produktami nowo uruchamianych fabryk.
Tymczasem okazało się, że pożyczało się łatwo i przyjemnie, natomiast ze spłatą było znacznie gorzej i Gierek w końcu musiał ogłosić niewypłacalność.
Powodów do tak smutnego zakończenia miłego początku było wiele, wymienia się między innymi:
– przepompowanie dolarowych zakupów za ruble do Sowietów po ustalonym arbitralnie kursie 70 a potem nawet 60 kopiejek za dolara,
-ogromne obciążenie polskiej gospodarki wydatkami zbrojeniowymi związanymi z koniecznością tworzenia „polskiego frontu” i utrzymywaniem zaplecza dla głównego kierunku sowieckiego uderzenia na zachód,
-opóźnieniami w inwestycjach,
-niską wydajnością pracy w polskim przemyśle w zestawieniu z zachodem / przy zatrudnieniu w Polsce w przemyśle przetwórczym połowy stanu zatrudnienia w Niemczech wartość jego produktu była dziesięciokrotnie niższa od niemieckiego/,
-nomenklaturowy system doboru kadr kierowniczych nie liczący się z wymaganiami fachowymi i nieprzystosowany do nowoczesnej gospodarki system zarządzania.
– nietrafionymi i nieprzydatnymi zakupami wielu całych zakładów „pod klucz”, a także zakupami przestarzałych technologii,
– rozpowszechniającej się bezkarnie korupcji wzorem doświadczeń sowieckich za Breżniewa, w którą zamieszana była i jego córka.
Niezależnie od tych mankamentów dokonany został postęp charakteryzujący się wzrostem dochodu, który liczony w PKB na mieszkańca wzrósł w roku 1982 w stosunku do 1950 roku z 2,5 tys. USD do 5,5 tys. USD, należy tylko nadmienić, że w tym samym czasie dochód w Hiszpanii wzrósł z 2,3 tys. USD do blisko 9 tys. USD, a nawet w Grecji z 1,9 tys. USD do 8,5 tys. USD,/dane wg. GUS po zwaloryzowaniu/.
Szczególnie wartościowe były zakupy licencji na produkcję nowoczesnych silników Sulzera i Leylanda, maszyn Mc Cormaca itp w odróżnieniu od chybionego Fergusona, Berlieta, Grundiga, czy nawet Fiata 126, który zablokował rozwój polskiej motoryzacji.
Z pewnością pozytywnie należy ocenić rozbudowę polskich elektrowni, szczególnie w oparciu o zasoby węgla brunatnego, ale mimo znacznego wzrostu potencjału osiągnięty poziom produkcji 122 mld. kWh był niedostateczny w zestawieniu z potrzebami, stąd stałe wyłączania prądu utrudniające produkcję i normalne życie.
W szczególności niewykorzystano możliwości rozbudowy elektrowni na miał węglowy eksportowany za grosze i zarzucono zaawansowaną budowę elektrowni jądrowej.
Przy okazji można tylko nadmienić, że gdyby wówczas zbudowano więcej elektrowni węglowych to dziś rozporządzalibyśmy innym limitem emisji CO2.
Okres rządów Jaruzelskiego charakteryzuje się znaczącym cofnięciem się Polski w dziedzinie poziomu jakościowego i ilościowego gospodarki.
Nadzieje na zmianę sytuacji w 1989 roku zostały zgaszone już w okresie przygotowawczym do reform, w którym na skutek sztucznie wywołanej inflacji zlikwidowano posiadane przez ludność zasoby pieniężne, zahamowano własną produkcję i zaczęto budować kapitalizm „dla swoich” przez tzw. firmy polonijne czy wręcz pasożytnicze „spółki nomenklaturowe”.
W ten sposób była realizowana zapowiedź Rakowskiego o „zaoraniu stoczni”.
Powszechnie uważa się, że ciosem w polską gospodarkę, a nade wszystko na polski stan posiadania majątku narodowego była oszukańcza „prywatyzacja”, czyli sprzedaż za bezcen polskich przedsiębiorstw.
W praktyce była to już konsekwencja niszczycielskich działań polegających głównie na stworzeniu szczególnie niesprzyjających warunków finansowych funkcjonowania polskiej gospodarki.
Zaczęło się od wymuszonej zmiany wolnorynkowego kursu złotówki, na jesieni 1989 roku cena dolara wynosiła 13 tys. zł. spodziewano się, że do końca roku dojdzie do 20 tys. Tymczasem na polecenie zewnętrzne przeprowadzono operację obniżenia kursu dolara do 9,5 tys. zł. i co najważniejsze utrzymano ten sztywny kurs aż do kwietnia 1991 roku, czyli przez półtora roku.
W tym czasie odsetki wypłacane za lokaty w polskich bankach sięgały nawet 80 %, wystarczyło zatem posiadać odpowiednie informacje i zarobić w dolarach czy markach odpowiednio transferowanych 100 % bez ryzyka i pracy.
Równocześnie wobec niepowstrzymania inflacji ceny w kraju rosły, a z nimi koszty kredytu, polskie przedsiębiorstwa znalazły się w katastrofalnej sytuacji i łatwo mogły być sprzedawane za grosze.
Nie ulega wątpliwości, że znakomita większość polskich przedsiębiorstw nie była przystosowana do konkurowania w warunkach wolnego rynku, ale nie dano im szans na przystosowanie, co zastosowano wobec NRD uzyskując akceptację EWG i UE.
Obniżenie kursu dolara i marki spowodowało uprzywilejowaną pozycję eksporterów do Polski, odbiło się to na masowym sprowadzaniu towarów wypierających wytwarzane w Polsce jak choćby osławiony spirytus „royal”.
Najgorsze ze wszystkiego było utrzymanie nomenklaturowego dobierania zarządów przedsiębiorstw, które traktowano wzorem PRL jako łup zwycięstwa wyborczego przy równoczesnym kontynuowaniu powszechnej korupcji.
W ten sposób bez większych protestów przeprowadzony został proces dezindustrializacji Polski, tylko że na miejsce po gospodarce przemysłowej nie wprowadzono niczego ekwiwalentnego.
Nadzieje na poprawę polskiej sytuacji gospodarczej w związku z przystąpieniem do UE, tak hałaśliwie propagowane przez władze warszawskie, okazały się równie płonne.
Już na samym wstępie warunki akcesyjne skazywały Polskę na redukcję potencjału gospodarczego. Limity produkcji rolnej ze szczególnym uwzględnieniem redukcji produkcji mleka i cukru, a także wielokrotnie niższe dotacje unijne dla polskiego rolnictwa w zestawieniu z krajami zachodniej Europy, zmusiły Polskę do redukcji wolumenu całej rolnej wytwórczości.
Dla Polski był to dotkliwy cios z uwagi na znacznie wyższy udział rolnictwa w wytwarzaniu narodowego dochodu aniżeli w krajach uprzemysłowionych, a także jeszcze wyższy udział zatrudnionych w rolnictwie.
W przemyśle ograniczenia objęły przede wszystkim produkcję stali i innych półproduktów niezbędnych dla rozwinięcia dalszej produkcji.
Zakaz pomocy państwowej w okolicznościach wymagających przystosowania do nowych warunków przyczynił się do upadku całych gałęzi przemysłu z przemysłem okrętowym i środków transportu na czele.
Osiągnięty na dzień dzisiejszy stan gospodarki nie stwarza warunków dla zaspokojenia najbardziej istotnych potrzeb społecznych i państwowych, ale także nie daje zatrudnienia dla przynajmniej 4 milionów osób.
Po upływie niemal ćwierć wieku możemy ocenić, że nadzieje na poprawę naszego losu zapowiadane przy wejściu do UE nie spełniły się pod żadnym względem.
Polityczne położenie Polski nie uległo poprawie, w dalszym ciągu żyjemy w stanie stałego zagrożenia ze strony naszych sąsiadów, a istniejące umowy międzynarodowe nie stanowią żadnej realnej gwarancji.
Dystans cywilizacyjny i poziomu dochodów w stosunku do zachodniej Europy nie zmniejszył się, a naszą sytuację obrazują wyniki polskiej gospodarki w roku 2014.
Niestety zawdzięczając normalnej opieszałości GUS’u do tej pory nie rozporządzamy kompletnymi danymi za cały rok, jeżeli jednak uświadomimy sobie, że za trzy kwartały ubiegłego roku wypracowaliśmy dochód narodowy liczony w PKB w wysokości 1.240 mld. zł. to w zestawieniu z 1.662 mld. zł. uzyskanych w 2013 roku możemy stwierdzić, że nie dokonaliśmy postępu i ciągle znajdujemy się na poziomie 13 tys. dolarów PKB na nominalnego mieszkańca, czyli wleczemy się w ogonie Europy.
Niektóre ujawnione wskaźniki szczegółowe polskiej gospodarki w roku 2014 w stosunku do roku 2013 są szczególnie niepokojące, a mianowicie:
– spadło wydobycie węgla kamiennego i brunatnego i gazu ziemnego, co znalazło wyraz w spadku produkcji energii elektrycznej ze 164,6 mld. kWh do 158,5 mld. kWh i można to zjawisko uznać za miernik spadku produkcji przemysłowej,
– spadła produkcja samochodów osobowych z 475 tys. do 473 tys., ale szczególnie niepokojący jest niesłychanie niski jej poziom, przed paru laty sięgała niemal 900 tys. i liczono na przekroczenie miliona, obecny poziom stawia nas poniżej Słowacji a nawet Rumunii w przeliczeniu na mieszkańca,
– mamy ciągle niedostateczny poziom produkcji najniezbędniejszych materiałów: – stali zaledwie 8,8 mln.ton, cementu w granicach 15 – 16 mln. ton, aluminium zaledwie 9,5 tys. ton i materiałów budowlanych,
– wskazane wyżej niedostatki znajdują wyraz w poziomie inwestycji, których wartość spadła z 231 mld.zł. w roku 2013 do zaledwie 75 mld. zł. za 10 miesięcy 2014 roku, a co najgorsze spadła i tak dalece niedostateczna liczba oddanych mieszkań ze 145 tys. do 143 tys.
Stan polskiej produkcja charakteryzuje się też niemal całkowitą likwidacją niektórych dziedzin, jak choćby poza wymienionym przemysłem okrętowym, przemysł obrabiarek i maszyn wytwórczych, ciągników, elektroniczny i niemal cały przemysł lekki.
Gościmy wprawdzie w niektórych dziedzinach, podobnie jak w przemyśle samochodowym obce firmy, które traktują Polskę wyłącznie jako źródło taniej robocizny bez jakiejkolwiek możliwości kierowniczego i intelektualnego wkładu w produkcję, a także bez gwarancji na ciągłość pobytu.
Jest to typowa rola, jaką wyznaczyły nam Niemcy w czasie wojny.
Rezultatem tego stanu polskiej gospodarki jest wymieniona na wstępie katastrofalna, a właściwie już tragiczna sytuacja demograficzna.
Podstawowym problemem jest szukanie drogi wyjścia ze stanu klęski, przy czym należy mieć na uwadze realizację wymienionego powyżej warunku wstępnego w postaci atrybutów niepodległości, których pozbawiona jest „III Rzeczpospolita”.
Jeżeli uwzględniamy przynależność Polski do UE to warunki jej funkcjonowania zarówno w interesie naszym jak i innych krajów muszą być diametralnie zmienione
Musi powstać rzeczywiście wolny europejski rynek funkcjonujący na równych zasadach dla wszystkich członków.
W celu maksymalnego wyrównania poziomów egzystencji powinien być opracowany i wdrożony program przebudowy struktury gospodarczej Europy.
Przez podjęcie programu powszechnej deglomeracji i racjonalizacji rozmieszczenia różnorakich funkcji europejskiej wspólnoty uzyska się przyśpieszenie rozwoju nie tylko zacofanych jej fragmentów, ale też poprawi warunki bytu w najbardziej rozwiniętych krajach Europy zachodniej.
Niezależnie od wymienionych warunków powinny być określone priorytety rozwojowe dla poszczególnych krajów.
Dla Polski rysuje się wyraźnie zwiększenie roli polskiego rolnictwa szczególnie w specjalistycznych plantacjach, hodowli zwierzęcej i przemysłu związanego z produkcją rolną.
W dziedzinie przemysłu przetwórczego istnieją jeszcze szanse na odbudowę polskiego przemysłu okrętowego, maszyn budowlanych i rolnych, urządzeń transportowych, przetwórstwa własnych surowców z miedzią, siarką i węglem na czele.
Istnieje jeszcze dotąd niewykorzystana naturalna rola Polski jako łącznika między wschodnią i zachodnią Europą, ale to wymaga stworzenia bazy materialnej z odpowiednią strukturą komunikacyjną włącznie.
Wspólny rynek europejski winien być chroniony przed nieuczciwą konkurencją, napływem destrukcyjnej imigracji i zorganizować solidarną postawę wobec dostawców surowców energetycznych z Rosją na czele.
Oczywiście organizacja takich stosunków w ramach obecnej UE natrafi na sprzeciw uprzywilejowanych, a przede wszystkim Niemiec, które tracą swoją hegemonistyczną pozycję.
Jest to jedyna droga nie tylko dla stworzenia perspektyw rozwojowych Europy, ale wprost dla dalszej jej egzystencji, co powinny pojąć narody europejskie mając szczególnie na względzie ostatnie wydarzenia.
W przypadku stawienia oporu pozostaje droga ogłoszenia otwartego buntu ze strony krajów dotkniętych dyskryminacją, a stanowią one większość członków obecnej UE.
Należy mieć na uwadze, że Polska tragedia demograficzna jest przejawem głębokiego kryzysu, który przeżywa cała Europa i bez zdecydowanych zmian ustrojowych w Europie nie da się jej uratować przed niechybnym upadkiem.
Andrzej Owsiński