Polacy chcą częstszych kontroli trzeźwości na drogach. Policja ma spełnić to życzenie.
Tragedie takie jak w Kamieniu Pomorskim chyba na dobre zmieniły nastawienie do pijanych kierowców. Polacy chcą wyłapywania ich na drogach i surowego karania – wynika z sondażu przeprowadzonego przez Ipsos na zlecenie MSW, do którego dotarła „Rzeczpospolita”.
Mają dość nietrzeźwych
Badanie, w którym ankietowano 1002 osoby, dotyczyło działań policji i bezpieczeństwa wewnętrznego, w tym zaostrzenia przepisów ruchu drogowego.
O ile w prywatnych rozmowach kierowcy psioczą na polującą na nich drogówkę, o tyle w badaniu pokaźne grono deklaruje poparcie dla kontroli trzeźwości. 46 proc. uważa, że są one przeprowadzane za rzadko. Tylko 7 proc. ocenia, że są za częste.
– Ogromna większość kierowców jeździ na trzeźwo i zapewne oni są za częstszymi kontrolami. Mają poczucie, że muszą się czegoś wyrzekać, kiedy jadą, i są źli na tych, którzy prowadzą pijani – mówi prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny. I dodaje: – Do Polaków dotarło, że pijani za kółkiem są zagrożeniem i dla nich.
– Wyniki badania pokazują, że społeczeństwo akceptuje i rozumie wagę kontroli drogowych, co jest wskazówką dla policji, by jeszcze częściej je przeprowadzać – mówi Małgorzata Woźniak, rzeczniczka MSW.
Inspektor Marek Konkolewski z Komendy Głównej Policji podkreśla, że liczba kontroli w ostatnich latach już i tak lawinowo wzrosła. – W 2008 r. było ich 2,7 mln, a w ubiegłym ponad 15 mln – przypomina i zwraca uwagę na zmianę mentalności. – Dzisiaj znakomita większość kierujących traktuje badanie trzeźwości jako normę i akceptuje – mówi. – Wszyscy pamiętamy dramat w Kamieniu Pomorskim, gdzie pijany kierowca zabił sześć osób – podkreśla.
Ankietowani są zdecydowanie za karaniem nietrzeźwych na drogach. 96 proc. opowiedziało się za natychmiastowym zabieraniem prawa jazdy za recydywę.
Justyna Wacowska z Centrum Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego w Instytucie Transportu Samochodowego uważa, że brak tolerancji dla pijanych potwierdza wyniki innych badań opinii społecznej.
– Można zaryzykować stwierdzenie, że Polacy mają dość pijanych kierujących, dlatego chcą, by karać ich bardzo surowo, włącznie z dożywotnim zakazem prowadzenia pojazdów, nakładaniem dotkliwych grzywien, konfiskatą pojazdów, także z karą wieloletniego więzienia.
Szaleć można?
Dużo większa jest akceptacja dla piratów drogowych. Zwolenników zabierania im prawa jazdy za rażące naruszenie przepisów jest 53 proc. Przeciwników – 44 proc. – To pokazuje, że większy margines tolerancji dla wykroczeń w ruchu drogowym jest np. dla przekraczania prędkości niż dla prowadzenia pojazdu „pod wpływem”, które uznawane jest za patologiczne – przekonuje Wacowska.
Z drugiej strony insp. Konkolewski przekonuje, że coraz częściej sami kierowcy donoszą na szaleńców na drogach.
Przeciwni zabieraniu piratom prawa jazdy są częściej mężczyźni i ludzie młodzi. – To oni mają największą skłonność do ryzykownych działań na drodze, co odzwierciedlają statystyki wypadków – zaznacza ekspertka.
Policjanci potwierdzają jej słowa. Np. w zeszłym roku na Pomorzu 29-latek wyprzedzał na skrzyżowaniu i przejściu dla pieszych, jadąc 115 km/h. Z kolei inny młody mężczyzna, 27-latek, pędził mercedesem trasą S-3 z prędkością 234 km/h. Twierdził, że spieszył się do domu. Złapanym piratom policjanci odbierają prawo jazdy i stawiają zarzuty. Dostał je słynny „Frog” – 25-letni Robert N. – który szaleńczą jazdą po Warszawie z prędkością 200 km/h chwalił się w internecie.
Prawo jazdy z powodu niebezpiecznej jazdy zatrzymano w ubiegłym roku ok. 13 tys. kierowców. Wcześniej takich przypadków było 600–700 rocznie.
– Nawet jeśli robimy to na krótko, jest to dolegliwe. I skuteczne. Dla stwarzających zagrożenie to sygnał, żeby jechać bezpieczniej. Kierowcy często są skłonni zapłacić nawet bardzo wysoki mandat, niż stracić prawo jazdy – mówi Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji.
MSW zapytało też, czy odbierać prawko za przewożenie zbyt dużej liczby pasażerów. Tu zaostrzenie przepisów miało tyle samo zwolenników co przeciwników.
W 2014 r. doszło do 34 694 wypadków – to o 691 mniej niż w roku poprzednim.
Grażyna Zawadka