Skład rządu PiS, który może powstać po wyborach parlamentarnych w 2015 r., w dużej mierze jest już w głowie Jarosława Kaczyńskiego. Co ciekawe, prezes PiS chce oddać część resortów gospodarczych w ręce ekspertów spoza partii – wynika z nieoficjalnych ustaleń „Newsweeka”.
Z naszych informacji wynika, że Kaczyński nie zamierza wracać do modelu swojego pierwszego rządu, w którym minister finansów był jednocześnie wicepremierem. Jego pomysł jest inny: minister finansów ma być wyłącznie głównym księgowym gabinetu, bez odrębnej pozycji politycznej. I najlepiej, żeby został nim jakiś ekspert spoza partii. Potężniejsza rola została przewidziana dla wicepremiera do spraw gospodarczych. Także i to stanowisko miałby objąć ktoś spoza partii. Mówi polityk z otoczenia szefa PiS: – Obsada tej części rządu będzie sporą niespodzianką. Kaczyński chce postawić na ekspertów, ludzi z biznesu o rozpoznawalnych nazwiskach, którzy oswoją rynki z jego rządem i pomogą mu wizerunkowo. Jeśli pomysł wypali, to będzie strzał w dziesiątkę.
O kogo może chodzić? Podobno kandydatów jest kilku. Jak mówią osoby z Nowogrodzkiej, jednym z nich jest prezes BZ WBK Mateusz Morawiecki. Szefowi PiS podobno zaimponowało, że Morawiecki podczas zeszłorocznej rekonstrukcji odmówił Donaldowi Tuskowi i nie przyjął stanowiska ministra finansów w jego rządzie. Dodatkowo nie jest tajemnicą, że Morawiecki ma konserwatywne poglądy, a za rządów AWS blisko współpracował z dzisiejszym europosłem Ryszardem Czarneckim. Jeden z naszych informatorów twierdzi wręcz, że Kaczyński jest z nim już po słowie. Morawiecki, którego spytaliśmy o to, czy był sondowany w sprawie wejścia do rządu PiS i czy kontaktował się z Kaczyńskim, dyplomatycznie zaprzecza: – Nigdzie się nie wybieram. Zamierzam dalej prowadzić bank i robić wszystko, aby miał jak najlepsze wyniki i pozycję rynkową.
Nazwisko drugiego z kandydatów na razie jest tajemnicą. – Ale to osoba o podobnej charakterystyce. Znany człowiek z dużego biznesu – zaznacza jeden z polityków PiS.
Wśród osób przymierzanych do stanowisk odpowiedzialnych za sprawy gospodarcze są także kobiety. Jedna z nich to Anna Streżyńska, była szefowa Urzędu Komunikacji Elektronicznej, nominowana jeszcze za czasów Kazimierza Marcinkiewicza. Z naszych ustaleń wynika, że jej nazwisko pojawiło się na Nowogrodzkiej dwa miesiące temu w kontekście wniosku PiS o konstruktywne wotum nieufności. Kaczyński za namową Gowina przez jakiś czas rozważał ją jako kandydatkę na stanowisko premiera rządu technicznego, ale ostatecznie zdecydował się na prof. Piotra Glińskiego. Drugą z kandydatek do rządu jest prof. Grażyna Ancyparowicz, ekonomistka z SGH, członek zespołu eksperckiego kierowanego przez prof. Glińskiego i regularny gość Telewizji Trwam. – Biorąc pod uwagę jej poglądy gospodarcze, to socjalistka. Kaczyński ją lubi i ceni, podoba mu się też jej temperament. Jest wyszczekana nie mniej niż Bieńkowska, o której prezes wbrew pozorom ma całkiem dobre zdanie. Ancyparowicz byłaby kimś w rodzaju jej następczyni – twierdzi osoba z otoczenia lidera PiS.
Niemal na pewno w rządzie znajdą się też Andrzej Duda i Bolesław Piecha. Pierwszy ma zostać ministrem sprawiedliwości, a drugi – zdrowia. Kaczyński rozmawiał już z nimi o tych funkcjach, oferując im miejsca na listach do europarlamentu. – Zażądał od nich deklaracji, że w razie zwycięstwa PiS w 2015 r. zrezygnują z pracy w Brukseli, wrócą do Polski i wejdą do jego rządu. Obaj się zgodzili – mówi polityk znający przebieg tych rozmów.
Michał Krzymowski