Od kilku lat, a dokładnie od 2005 roku opinia publiczna w Polsce zmaga się z problemem walki politycznej dwu naprzemiennie sprawujących władzę partii. Zaabsorbowani „merytorycznymi” aspektami sporu zostaliśmy pozbawieni jego prawdziwej istoty – o której dziś chciałbym opowiedzieć.
Historia „konfliktu”
Zacznijmy od początku – czyli od wyborów parlamentarnych roku 2005, kiedy to władzę w Polsce po dość wyrównanej walce przejęło Prawo i Sprawiedliwość.
Jak wiemy, sukces ten został przypieczętowany przez wygraną Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich – wydarzenia te rozpoczęły trwającą po dziś dzień wojnę „polsko-polską”.
Kadencja PiS, jako partii współtworzącej koalicję rządzącą, była bogata w skandale oraz afery o charakterze – nie waham się użyć tego słowa – kryminalne.
Postępowanie partii (lub jak kto woli Jarosława Kaczyńskiego) doprowadziło do szybkiego rozpadu rządu i w konsekwencji rozpisania nowych wyborów.
Okazja jaka nadarzyła się opozycji – była niczym zwycięski los na loterii – Platforma Obywatelska zaufała słupkom sondażowym i rozpoczęła trwającą do dziś kampanię partii „Janosikowej”(czyt. ukraść pracującym, część przepić w karczmie, a resztę rozdać „biednym”.). Kampania to poskutkowała i pomimo wszelkich „perturbacji” podczas swoich rządów, nadal sprawuje władzę w III RP.
Istota konfliktu
Zapewne wielu z Was zastanawiało się, czy nie jest możliwe stworzenie jednej współrządzącej partii „POPiS” i ukrócenie wojny w miłościwie nam panujących „elitach”.
Sam parokrotnie zadawałem sobie to pytanie – więc z czystej ludzkiej ciekawości (bądź naiwności) postanowiłem sprawdzić różnice programowe i światopoglądowe tych dwóch ugrupowań – efekt był na tyle zdumiewający, że postanowiłem się nim z Wami podzielić.
Okazuje się, iż partie te w 90% mają dokładnie takie same założenia programowe opisane innymi hasłami.
Polityka gospodarcza (PiS i PO – model: „Nowoczesny Interwencjonizm”):
– Obie partie twardo stoją za polityką stopniowego zwiększania płacy minimalnej, a co za tym idzie dalszego jej funkcjonowania.
– Obie partie określają się jako „zwolennicy małych przedsiębiorstw” – jednakże to one cały czas są zwolennikami przymusu ubezpieczeń społecznych czy ozusowania wszystkich możliwych umów o pracę „w celu wyeliminowania nadużyć pracodawców”.
– Obie partie w dalszym ciągu jawnie popierają politykę dotacji europejskich skierowanych do przedsiębiorstw oraz rolników.
– Obie partie stoją murem za państwowymi przedsiębiorstwami (co prawda PO rozpoczęło pracę nad stopniową prywatyzacją niektórych przedsiębiorstw, jednakże słupki sondażowe szybko zakazały im dalszego postępowania w ten sposób).
– Stopniowa likwidacja OFE (nie wiem do końca czy można to zakwalifikować pod gospodarkę, ale na 100% pod „Nowoczesny Interwencjonizm”).
– Obie partie podają wzrosty PKB jako swój największy gospodarczy sukces (odsyłam Was tutaj do przejrzenia zasad naliczania PKB, a łatwo dostrzeżecie „myk” polityków).
Polityka społeczna (PiS i PO model „Pomoc najbardziej potrzebującym kosztem wszystkich innych”). Główne założenia tych partii to:
– Przymus ubezpieczeń społecznych.
– Utrzymywanie i rozwój szkół publicznych.
– Zapewnienie każdemu obywatelowi minimum socjalnego.
– Stopniowe zwiększanie zasiłków dla bezrobotnych.
– Obowiązujące becikowe.
– Polityka rozdawania pieniędzy po wszelkiego rodzaju tragediach (klęskach żywiołowych etc.)
– Stopniowe wyprowadzanie „używek” z rynku – zwiększanie ich cen poprzez zwiększenie nałożonych wcześniej podatków.
– Jednoznaczne opowiadanie się za „głosem ludu”, gdy wymaga tego sytuacja oraz PR.
Polityka zagraniczna („Euroentuzjaści”):
– Obie partie są euroentuzjastyczne, domagają się umocnienia pozycji Polski w UE.
Różnice pomiędzy partiami
Aby wykazać, iż poglądy moje nie są w 100% stronnicze i zwracam uwagę na drugi punkt widzenia, chciałbym przedstawić jeszcze różnice, które możemy dostrzec pomiędzy tymi dwoma partiami:
Prawo i Sprawiedliwość zdecydowanie częściej stara się odwoływać do wartości religijnych – katolickich (jest przeciwna małżeństwom homoseksualnym i zabiegom in-vitro), Platforma Obywatelska mimo, iż tego nie robi (stara się poza drobnymi wyjątkami) nie naraża się na utratę części wierzącego elektoratu, dlatego też stara się ograniczyć (z różnym skutkiem) działania „antykościelne”.
Kolejna różnica to z pewnością chęć rozliczenia Polski i jej obywateli z okresu komunizmu, PiS to zadeklarowani antykomuniści – czego dowód mieliśmy podczas kadencji rządu Jarosława Kaczyńskiego, kiedy to mieliśmy do czynienia ze sprawą teczek Instytutu Pamięci Narodowej.
Różny był do niedawna także stosunek do Rosji, jako kraju partnerskiego ostatnio – w obliczu wydarzeń powiązanych z konfliktem na linii Rosja-Ukraina, praktycznie uległ on ujednoliceniu.
Więcej radykalnych różnic nie byłem w stanie odnaleźć… Wnioski?
Wojna międzypartyjna jest im potrzebna!
Utworzenie koalicji oznaczało by jednoznaczne wyklarowanie się jednej siły politycznej (skutecznej na okres maksymalnie 4/5 lat), której żywot zakończył by się spektakularną klęską, gdyż jak wiemy – natura nie znosi próżni, rozczarowani Polacy przy następnych wyborach z pewnością nie postawili by krzyżyka przy tym surrealistycznym(jak na obecny stan rzeczy) tworze i powędrował by on do nowo wyklarowanej partii opozycyjnej.
Członkowie obydwu partii bez wątpienia zdają sobie sprawę, iż sztucznie wytwarzana wojna jest im potrzebna do skutecznego zablokowania dostępu do władzy nowym siłom politycznym. Obecnie wyborcy postawieni są przed wyborem mniejszego/większego zła nie zdając sobie sprawy, iż wybór może być zupełnie inny, taka sytuacja Platformie i PiS-owi odpowiada… czy zrobimy coś by to zmienić, czy w wyborach znajdziemy jakąś alternatywę?
Kacper Bulenger