Dziesięć przykładów, które pokazują, jak Ukraina lekceważy Polskę

niezależny dziennik polityczny

Ukraina jest ważnym krajem dla naszego bezpieczeństwa, a w dalszej perspektywie istotnym partnerem gospodarczym. Aby jednak oba państwa mogły z sobą harmonijnie współpracować, relacje między Warszawą i Kijowem muszą być partnerskie i przede wszystkim oparte na wzajemnym szacunku. Tak się tymczasem niestety nie dzieje. W pierwszym z dwóch tekstów opisujemy przykłady tego, jak Ukraina lekceważy Polskę. W drugim wyjaśnimy dlaczego. Wiele wskazuje niestety na to, że to głównie nasza wina.

Na początku rosyjskiej inwazji z lutego 2022 r. Polska, nie tylko wyprzedzając europejskich i amerykańskich partnerów, ale w pewnych momentach idąc z nimi wręcz na zwarcie, przekazała Ukrainie ponad 300 czołgów, armatohaubice Krab, inne systemy artyleryjskie, myśliwce MiG-29, śmigłowce bojowe Mi-24, wyrzutnie przeciwlotnicze, miliony pocisków karabinowych i dziesiątki tysięcy pocisków artyleryjskich i czołgowych.

Działania te były zgodne z polskim interesem. Udzielając pomocy stricte wojskowej i równocześnie w każdy inny możliwy sposób wspierając Ukrainę, należało też budować z nią relacje na partnerskich zasadach. Tak się jednak nie stało.

Przykładów tego, jak Ukraina albo ignorowała polskie interesy, wykazywała zimną obojętność na najbardziej nawet uzasadnione polskie oczekiwania, a chwilami okazywała Polsce ostentacyjne wręcz lekceważenie, jest niestety tyle, że nie sposób dłużej uzasadniać takiego stanu rzeczy wojenną traumą. Oto dziesięć przykładów dowodzących nierównowagi w relacjach Warszawy i Kijowa.

1. Rakieta w Przewodowie

Graniczną datą, od której relacje zaczęły się gwałtownie psuć, jest 15 listopada 2022 r. Wtedy to we wsi Przewodów przy granicy z Ukrainą spadła, zabijając dwóch Polaków, ukraińska rakieta przeciwlotnicza. Polskie służby dowiodły, że w wieś uderzył ukraiński pocisk przeciwlotniczy S-300, który leciał za rosyjską rakietą.

Mimo że Polska słusznie nigdy nie obwiniała Ukrainy za tę katastrofę, doskonale rozumiejąc, że doprowadziły do niej agresywne działania Rosji, prezydent Zełenski od pierwszego dnia upierał się, że w Przewodowie spadła rosyjska rakieta. Rodziny ofiar nie doczekały się ani odszkodowań, ani nawet przeprosin, czy chociażby gestu współczucia ze strony ukraińskiej.

2. Rola Polski w odbudowie Ukrainy

Sprawa odbudowy Ukrainy po wojnie stała się tematem międzynarodowych rozmów już latem 2022 r. Polska, nauczona przykładem Iraku, do którego wysłaliśmy swoje wojska w ramach koalicji NATO, tylko po to, aby następnie oglądać, jak zyski z odbudowy tego kraju trafiają do wszystkich poza nami, od początku rosyjskiej inwazji zabiega o swój udział w odbudowie Ukrainy po wojnie.

Rzecz w tym, że wszystko wskazuje na to, że historia naszej porażki w Iraku może się powtórzyć. W grudniu 2022 r. podczas konferencji w Lugano nakreślono mapę podziału takiej odbudowy, która przyznawała Polsce odbudowę Donbasu. Jednak już wówczas ukraińskie elity polityczne doskonale zdawały sobie sprawę z tego, że jakkolwiek Ukraina wojny nie przegra, to zarazem Donbasu nie odbije.

Nasi politycy o woli udziału Polski w odbudowie Ukrainy oczywiście niezmiennie mówią z optymizmem. Tyle że — nie licząc zaangażowanego w tę sprawę Pawła Kowala — nieoficjalnie w rozmowach z Onetem wyraźnie wskazują, że nie mają już żadnych złudzeń, iż do Polski nie trafią najatrakcyjniejsze kontrakty. Częściowo oczywiście będzie to pochodną nie tyle lekceważenia Polski, ile również tego, że Warszawa nie ma tak naprawdę dużych firm specjalizujących się w infrastrukturze (a te, które są, w większości należą do obcego kapitału i mogą nawet nie dostać zgód swoich central, by działać poza Polską).

Nie zmienia to faktu, że nawet tam, gdzie mielibyśmy szanse, już teraz widać, że nie jesteśmy dla Kijowa ani pierwszoplanowym, ani nawet priorytetowym partnerem.

3. Wizyta Wołodymyra Zełenskiego w Warszawie

5 kwietnia 2023 r. prezydent Zełenski z żoną przyjechali do Warszawy i wspólnie z polską parą prezydencką wystąpili przed tłumem zgromadzonych na placu Zamkowym w Warszawie. Wizyta okazała się sukcesem, padły słowa o wzajemnej przyjaźni. Ważny jest jednak kontekst, w którym do tej wizyty doszło.

Polska była otóż ostatnim państwem na liście ważnych sojuszników, do którego przyjechał ukraiński prezydent. Zełenski, który w tamtym czasie zyskał już status gwiazdy światowej polityki, wizytował wcześniej Waszyngton, Londyn, Paryż i Brukselę. W książce „Polska na wojnie” rozmówcy jej autora Zbigniewa Parafianowicza bezpośrednio uczestniczący w przygotowaniu wizyty Zełenskiego w Warszawie opowiadają, że „trzeba było tę wizytę wyciągać za uszy. Zabiegaliśmy o nią. Prawdę mówiąc, gdybyśmy się nie upomnieli, Ukraińcy nie wpadliby na to, że warto odwiedzić Warszawę”.

4. Afera zbożowa

W czerwcu 2022 r. Komisja Europejska zgodziła się na import ukraińskiego zboża na wewnętrzny rynek UE i do innych krajów. Kiedy okazało się, że zboże, które miało w zdecydowanej większości przejeżdżać przez Polskę tranzytem, pozostaje w kraju, zaczęli protestować polscy rolnicy. W kwietniu 2023 r. zaczęli blokować ukraińskie zboże na granicy, a konflikt eskalował w listopadzie tamtego roku, kiedy rozpoczęła się blokada granicy.

Ukraińskie media, a wraz z nimi niestety również niektórzy nieodpowiedzialni politycy ówczesnej opozycji, oskarżały Polskę o blokowanie tranzytu zboża, co nigdy nie miało, dodajmy, miejsca. Powszechne oczekiwanie wyrażane przez licznych ukraińskich polityków sprowadzało się do tego, że Polska ma Ukrainie pomagać nawet kosztem bankructwa własnego sektora gospodarki. Ukraińskie władze zdołały podgrzać atmosferę do tak wysokiego stopnia, że przebywający w tamtym okresie w Charkowie jeden z autorów tego tekstu został niemal fizycznie zaatakowany przez ukraińskiego żołnierza jako przedstawiciel narodu, który wspiera Rosję w walce z Ukrainą.

5. Atak na Polskę na forum ONZ

Zwieńczeniem afery zbożowej było wystąpienie prezydenta Wołodymyra Zełenskiego podczas sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, w którym oskarżył Polskę, że „pomaga przygotowywać scenę dla moskiewskiego aktora”. Nawet gdyby przyjąć, że w sprawie afery zbożowej to Ukraina, a nie Polska miała rację (choć w naszej ocenie tak nie było), to atak akurat na Polskę i wyłącznie na Polskę — w sytuacji, gdy nasz kraj dostarczył Ukrainie więcej czołgów niż łącznie Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Niemcy, Szwecja, Norwegia, Dania, Hiszpania, Portugalia, Słowacja, Czechy i Słowenia — był co najmniej niestosowny.

W drodze powrotnej z sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ Zełenski zatrzymał się w Rzeszowie, gdzie wręczył medale dziennikarce Biance Zalewskiej i medykowi Damianowi Dudzie. Polskie władze dowiedziały się o tym wydarzeniu post factum, co było dodatkowym policzkiem.

6. 80. rocznica Krwawej Niedzieli

9 lipca 2023 r., dwa dni przed 80. rocznicą Rzezi Wołyńskiej, prezydent Duda spotkał się z prezydentem Zełenskim. Spotkanie zostało rzecz jasna ogłoszone sukcesem i przełomem. W jego ramach prezydent Zełenski skwitował 80. rocznicę ludobójstwa na Wołyniu nie orędziem, przemówieniem, czy choćby listem, ale wpisem na Twitterze, w którym napisał: „Razem oddajemy hołd wszystkim niewinnym ofiarom Wołynia! Pamięć nas łączy! Razem jesteśmy silniejsi”.

Innymi słowy, zrównał ofiary polskie i ukraińskie (za te drugie oczywiście należy przepraszać, ale zarazem pamiętać, że było ich nieporównywalnie mniej niż polskich i zginęły w ramach akcji odwetowych, a nie w ramach zaplanowanego ludobójstwa).

Prezydent Zełenski nie wyjaśnił też, kto zabił Polaków na Wołyniu (fraza „ofiary Wołynia” tego nie tłumaczy). Prezydenci Polski i Ukrainy wzięli też udział w uroczystej mszy w katedrze w Łucku. Wołodymyr Zełenski wyszedł w połowie. Nie dlatego jednak, że nastąpił jakiś niespodziewany rosyjski atak (co byłoby zrozumiałe), ale dlatego, że miał zaplanowane spotkanie z władzami lokalnymi.

7. Plan zwycięstwa Wołodymyra Zełenskiego

W październiku prezydent Ukrainy ogłosił zapowiadany od dawna plan zwycięstwa w wojnie z Rosją. Plan prezydenta składa się z pięciu punktów i trzech tajnych aneksów. W Onecie pisaliśmy, że z analizy przemówienia Zełenskiego jednoznacznie wynika, że Polska nie została zapoznana z żadnym z tajnych aneksów.

Co ciekawe, z ostatnim, tym dotyczącym współpracy gospodarczej po wojnie została zapoznana… Japonia, która — owszem, jest potęgą gospodarczą, ale w przeciwieństwie do Polski nie tylko nie przekazywała Ukrainie czołgów, ale w ogóle nie przekazywała broni.

  • PRZECZYTAJ: Co się kryje w tajnych aneksach planu Zełenskiego? Polska właśnie wypadła z gry

8. Campus Polska

Podczas odbywającego się w sierpniu 2024 r. Campusu Polska odbyło się spotkanie z publicznością dwóch ministrów spraw zagranicznych – polskiego Radosława Sikorskiego i ukraińskiego Dmytro Kułeby. Gdy jedna z uczestniczek zapytała, kiedy Polacy będą mogli ekshumować ofiary rzezi wołyńskiej, zwłaszcza że Polska bardzo mocno wspiera Ukrainę w wojnie z Rosją, Kułeba ruszył do ataku: — Zdaje sobie pani sprawę, czym była operacja „Wisła” i wie pani, że ci wszyscy Ukraińcy zostali przymusowo wygnani z terytoriów ukraińskich, żeby zamieszkać m.in. w Olsztynie? — pytał, porównując te dwa nieporównywalne zdarzenia, a przy okazji nazywając Lubelszczyznę „terytoriami ukraińskimi”.

Radosław Sikorski nie zareagował na te słowa na miejscu. Zrobił to w sposób bardzo wstrzemięźliwy dopiero w odpowiedzi na pytanie agencji prasowej PAP.

— Albo możemy zajmować się przeszłością, która jest ważna, naszym ofiarom należy się chrześcijański pochówek, ale niestety nie jesteśmy w stanie przywrócić ich do życia, albo możemy skoncentrować się na budowaniu wspólnej przyszłości, tak aby demony nie odzywały się w naszych społeczeństwach i aby wspólny wróg nam już w przyszłości nie zagroził. Ja wolę to drugie podeście — powiedział.

9. Umowa z NATO, której nie było

W październiku prezydent Zełenski zarzucił Polsce, że, mimo iż Ukraina porozumiała się z sekretarzem generalnym NATO w sprawie zapewnienia Polsce misji policyjnej NATO, czyli obecności lotnictwa naszych sojuszników, którzy mieliby nam pomóc patrolować przestrzeń powietrzną naszego kraju, nadal nie przekazujemy Kijowowi pozostałych jeszcze na naszym wyposażeniu samolotów MIG-29.

Zełenski stwierdził: „Polacy powiedzieli, że są gotowi zestrzeliwać [rosyjskie rakiety], jeśli wesprze ich w tym NATO. Uzgodniłem z sekretarzem generalnym NATO [Jensem] Stoltenbergiem, że Polska otrzyma misję policyjną, czyli samoloty NATO. Naprawdę chcieliśmy otrzymać MiG-i od Polski, ale nie mogli nam ich dać, ponieważ nie mieli ich wystarczająco dużo. Uzgodniliśmy więc z NATO, że zapewni misję policyjną. Czy po tym Polska dała nam samoloty? Nie. Znaleźli inny powód”.

W ten sposób Polska znów stała się „chłopcem do bicia”. Tyle że żadnych ustaleń z sekretarzem generalnym NATO nie było.

10. Ekshumacje tak, upamiętnienie nie, czyli przełom, który okazał się fikcją

W listopadzie gruchnęła wiadomość, którą politycy obozu rządzącego obwołali przełomem. Po rozmowie Radosława Sikorskiego z nowym szefem ukraińskiego MSZ Andrijem Sybihą Ukraina zgodziła się na zapisanie we wspólnej deklaracji słów o tym, że nie ma żadnych przeszkód do przeprowadzenia ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej.

Kiedy polska strona pławiła się w politycznym sukcesie, szef ukraińskiego IPN-u Anton Drobowycz stwierdził, że polski IPN od września nie odpowiedział na jego prośbę o przekazanie listy miejsc, w których mają być poszukiwane szczątki ofiar, a poza tym nie wie on, jak teraz traktować szefa polskiego IPN-u Karola Nawrockiego, kiedy ten rozpoczyna kampanię prezydencką. To jasny sygnał, że w tej sprawie przepychanki nie ustały.

Więcej dowiedzieliśmy się z naszego wywiadu z ambasadorem Polski w Ukrainie Piotrem Łukasiewiczem, który doprecyzował szczegóły umowy z Ukraińcami, informując, że o ile jest zgoda na ekshumacje, to nie ma zgody, ani nawet rozmów o upamiętnieniu ofiar. „Na razie dyplomaci nie rozmawiają o upamiętnieniach, tylko o tym, że zgodnie z prawem ukraińskim ekipa archeologów, antropologów polskich i ukraińskich może dokonywać poszukiwań osób, które w jakiś sposób zostały zabite w czasie II wojny światowej w określonych miejscach. To jest to, gdzie jesteśmy teraz” – powiedział ambasador.

Ze słów ambasadora wynika, że nie ma żadnej pewności, iż na ewentualnych cmentarzach będzie choćby wzmianka o tym, kto zamordował pochowanych na danym cmentarzu Polaków. Na uwagę Onetu, czy nie oznacza to, że dalej poszła nawet Rosja, w której nawet teraz na cmentarzu katyńskim jest jednak informacja, kto zamordował polskich oficerów, ambasador odparł, że Polska chce „sekwencjonować ten problem”.

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*