Około 400 Polek rocznie ginie z rąk swoich partnerów. Przemoc wobec kobiet w naszym kraju ma się nadal dobrze

niezależny dziennik polityczny

Wieś na zachodzie Polski. Mąż, żona i dwójka dzieci. On pije i bije. Wyzywa, znęca się. Za przemoc domową ostatecznie dostaje dwa lata w zawieszeniu. Wraca do domu, do żony, dzieci. Jest w terapii, nie pije. Ktoś powie, że system zadziałał. Ale co, kiedy on w przypływie „słabości” jednak się napije, złapie za nóż, a media będą się rozpisywać o „awanturze domowej zakończonej tragedią”? Co z dziećmi, z tą kobietą, do której oprawca wraca? Gdzie ona jest w tym systemie, w jaki sposób została objęta wsparciem? Odpowiem wam — nikt jej nie pomógł.

W ostatnich dniach wśród bliższych i dalszych znajomych zaczynałam temat przemocy wobec kobiet. Każdy, kto w tych rozmowach uczestniczył, wymieniał co najmniej jedną historię kobiety, która przemocy doświadczała.

„Znam dyrektorkę przedszkola, która z dziećmi chowała się w szafie przed mężem i dzwoniła do szwagra, żeby przyszedł uspokoić brata”.

„Byłam ostatnio w szpitalu, policja przywiozła kobietę — jej twarz wyglądała jak po pojedynku bokserskim — a to przemoc”.

„Znałam dziewczynę, która popełniła samobójstwo, okazało się później, że jej facet znęcał się nad nią psychicznie”.

„Moja znajoma doznaje przemocy ekonomicznej, rozmawiam z nią, ale nie ma siły się z tego wyrwać, szuka pracy, ale jest po czterdziestce, wychowywała dzieci, nie pracowała. Wierzy w to, co jej latami powtarza mąż: jesteś nikim, gdyby nie ja, to byś zdechła”.

Mogłabym mnożyć tych przykładów. Sama myślę o kobiecie, którą przez 23 lata bił mąż, gwałcił, wyciągał z samochodu za włosy, aż w końcu jedna osoba wyciągnęła do niej rękę i pomogła jej wyjść z tej przemocowej spirali. To, czego doświadczyła, było wstrząsające. On nie pił, pracował, zarabiał — słowem — porządny obywatel. A jej latami nie miał kto pomóc.

Do końca życia będę też pamiętać dziewczynę, którą przez kilka lat, nim zaczęła miesiączkować, molestował brat. To, czego się dopuszczał, na zawsze ze mną zostanie. Nie pomogli rodzice, nie pomógł system.

I ten system nadal nie pomaga. 25 listopada to Międzynarodowy Dzień Eliminowania Przemocy wobec Kobiet. To dzień, kiedy wszyscy będziemy pisać, jak ważne jest zadbanie o kobiety, profilaktyka, wsparcie, bezpieczeństwo. Używamy wielkich słów i… na drugi dzień o tym zapominamy. A te kobiety, nadal tkwią w piekle, które zgotowali im partnerzy, mężowie, ojcowie, dziadkowie, wujkowie.

W listopadzie uczestniczyłam w Dolnośląskim Kongresie Kobiet, prowadzący m.in. panel o kobietobójstwie. Powiedziałam wtedy, że kobiety zgromadzone na sali wiedzą, gdzie zadzwonić, gdzie prosić o pomoc, gdyby działa im się krzywda. To jest bańka, w której żyjemy i lubimy sobie wyobrażać, że każda kobieta to wie. Otóż nie wie. I nie ma pojęcia, do kogo poza policją mogłaby się zgłosić, a i tej niestety nadal słabo ufa.

A kobiety nie mogą już dłużej czekać. Wejdzie w polskim prawie zmiana definicji gwałtu, ale czy za tym automatycznie pójdzie zmiana służb i społeczeństwa w podejściu do przemocy seksualnej? Szczerze wątpię. Podobnie zresztą, jak z innymi formami przemocy.

Zapobieganie przemocy jak dla mnie się nie wydarza. Wszystko dzieje się za wolno, a te kobiety nie mogą już dłużej czekać. Nie słyszę o konkretnych programach, kampaniach, projektach edukacyjnych, które miałby uświadamiać, czym jest przemoc wobec kobiet, jakie za to przestępstwo grożą konsekwencje i w końcu gdzie kobiety, gdy doświadczą znęcania się nad nimi, czy to psychicznego, fizycznego, seksualnego, ekonomicznego, mogą się realnie zgłosić.

Przemoc wobec kobiet jest przestępstwem, nie jest problemem społecznym, choć zdaje się być tak traktowana przez państwo, bo dziś to organizacje pozarządowe pomagają kobietom doświadczającym przemocy. Pomagają realnie, namacalnie na miarę swoich możliwości. Ale to nadal za mało. Tu jest potrzeba zintensyfikowania działań państwa, które doprowadzą do tego, że nikły procent naszego społeczeństwa przejdzie obojętnie obok przemocy wobec kobiet, którą słyszy za ścianą, czy widzi na ulicy.

Reszta zareaguje, nie zostawi po raz kolejny kobiety, która woła pomocy w bramie kamienic. Spyta sąsiadkę, jak jej pomóc, gdy zobaczy siniaka na jej twarzy. Zainteresuje się znajomą z pracy, która gdzieś mimochodem rzuca, że w jej związku nie dzieje się najlepiej. Tego potrzebujemy. Tego potrzebują te kobiety — państwa i społeczeństwa, które za nimi stanie świadome, że przemoc jest przestępstwem i że nie możemy się na nią godzić, nie możemy przymykać oczu i zamykać jej w czterech ścianach cudzych, bo przecież nie naszych, domów.

W rozmowie z Onetem Laura Bates podkreśla, że mizoginia ma się całkiem nieźle. Mówi, że potrzeba 29 minut, by nastolatek, który zakłada konto na TikToku, za sprawą algorytmów trafił na treści o ekstremalnie mizoginistycznym charakterze. Na wpisy nawołujące do gwałtów i przemocy wobec kobiet. Nie możemy czekać.

Więcej postów