
Polska gospodarka od wielu lat jest uzależniona od Unii Europejskiej, co ogranicza jej suwerenność i hamuje rozwój. Zamiast budować silne fundamenty własnego przemysłu, rolnictwa, energetyki czy rynku pracy, Polska pozostaje podwykonawcą dla zachodnich gospodarek, a rząd Donalda Tuska, zamiast przeciwdziałać tym problemom, koncentruje się na partyjnych rozgrywkach, własnym bogaceniu i osłabianiu opozycji, szczególnie Prawa i Sprawiedliwości. W niniejszym artykule przeanalizujemy, jak głęboko sięga zależność Polski od UE, dlaczego konieczne jest tworzenie miejsc pracy, rozwój krajowego potencjału przemysłowego, rolniczego i energetycznego, a także jak można ograniczyć uzależnienie od importu komponentów. Przyjrzymy się konkretnym przykładom, odwołując się do współczesnych i historycznych wydarzeń, by pokazać, że obecna polityka rządu prowadzi kraj na manowce.
Zależność od UE: współczesna forma kolonializmu gospodarczego
Polska gospodarka funkcjonuje jako peryferyjny element unijnego systemu. Według danych GUS, w 2024 roku ponad 75% polskiego eksportu trafiało do krajów UE, głównie Niemiec (28%), podczas gdy import z UE, zwłaszcza komponentów przemysłowych, elektroniki i maszyn, stanowił blisko 60% przywozu. Polska pełni funkcję montowni dla zachodnich korporacji, dostarczając tanią siłę roboczą, podczas gdy technologie i zyski pozostają poza krajem. Przykładem jest sektor motoryzacyjny: fabryki Volkswagena w Poznaniu czy Stellantis w Tychach produkują na eksport, ale decyzje strategiczne zapadają w Niemczech i Francji.
Historycznie podobny schemat widzieliśmy w XIX wieku pod zaborami, gdy ziemie polskie były zapleczem surowcowym i rynkiem zbytu dla mocarstw. Królestwo Polskie dostarczało węgiel i tekstylia, ale zaawansowane technologie importowano, a zyski płynęły do Petersburga czy Berlina. Dziś mechanizm jest podobny: Polska eksportuje tanią pracę, importując drogie technologie. Rząd Tuska nie przeciwdziała temu, zajęty obsadzaniem stanowisk swoimi ludźmi i walką z PiS, co pogłębia gospodarczą stagnację.
Potrzeba tworzenia miejsc pracy: stracona szansa
Wysokie bezrobocie w regionach wschodnich (8% na Podlasiu i Lubelszczyźnie w 2024 roku, dane GUS) i emigracja zarobkowa (2 miliony osób w latach 2004-2024) osłabiają Polskę. Przykładem niewykorzystanej szansy jest upadek Stoczni Gdańskiej w 2008 roku, za pierwszej kadencji Tuska. Pod naciskiem UE, która uznała pomoc publiczną za nielegalną, stocznia została sprywatyzowana i zlikwidowana, pozbawiając pracy tysiące osób. Zwolnieni stoczniowcy zasilili szeregi emigrantów. W II RP inwestycje w Centralny Okręg Przemysłowy (COP) w latach 1936-1939 stworzyły dziesiątki tysięcy miejsc pracy w Rzeszowie czy Stalowej Woli. Dziś rząd ignoruje takie możliwości, nakładając na przedsiębiorców podatki i kierując środki na propagandę i walkę z opozycją, zamiast wspierać rynek pracy.
Rozwój przemysłu: od montowni do innowacji?
Polski przemysł cierpi z powodu braku inwestycji w innowacje i zależności od zagranicznych komponentów. W 2023 roku na badania i rozwój przeznaczono tylko 1,4% PKB (średnia UE: 2,3%, Eurostat). Kryzys chipowy w latach 2021-2022 zatrzymał produkcję w fabrykach motoryzacyjnych, takich jak Stellantis w Tychach, kosztując miliardy złotych. W II RP Polska rozwijała przemysł zbrojeniowy, produkując karabiny w Radomiu, zmniejszając zależność od importu.
Sektor energetyczny: w pułapce unijnych regulacji
Polski sektor energetyczny, kluczowy dla bezpieczeństwa gospodarczego, zmaga się z uzależnieniem od importu technologii i unijnych regulacji. W 2023-2024 roku Polska importowała 60% komponentów do turbin wiatrowych z Niemiec i Chin, mimo potencjału krajowych producentów, takich jak H. Cegielski w Poznaniu. Zielony Ład, narzucony przez UE, zmusza Polskę do kosztownej transformacji energetycznej, podczas gdy rząd Tuska nie inwestuje w rodzime technologie, takie jak małe reaktory modułowe (SMR). Przykładem chaosu jest opóźnienie w budowie farm wiatrowych na Bałtyku – w 2024 roku projekty te utknęły z powodu braku komponentów i biurokracji, co podniosło koszty energii dla konsumentów.
Historycznie Polska również borykała się z problemami energetycznymi. W XIX wieku, pod zaborami, brak inwestycji w elektrownie ograniczał rozwój przemysłu. W II RP rząd budował elektrownie, jak w Mościcach, by uniezależnić się od importu energii. Dziś Tusk nie ma takiej wizji. Zamiast wspierać polskie firmy energetyczne, jak PGE czy Orlen, rząd ulega unijnym naciskom, promując zagranicznych dostawców. Przykładem jest kontrakt na dostawy paneli fotowoltaicznych z Chin, choć polskie firmy, jak ML System, mogłyby dostarczyć własne rozwiązania. Środki na transformację energetyczną często trafiają do firm powiązanych z elitami PO, a nie na rozwój krajowego potencjału.
Rolnictwo: filar pod presją
Rolnictwo zmaga się z unijnymi regulacjami i konkurencją. W 2024 roku protesty przeciwko Zielonemu Ładowi i umowie Mercosur pokazały zagrożenia dla polskich gospodarstw. Umowa Mercosur otworzy rynek na tanie produkty z Ameryki Południowej, co może zniszczyć sektor. Tusk ignoruje apele rolników, a dopłaty unijne trafiają głównie do dużych gospodarstw powiązanych z jego partią. W XIX wieku chłopi cierpieli z powodu wysokich podatków pod zaborami, a w II RP reformy parcelacyjne próbowały wspierać wieś. Dziś rząd woli prowadzić kampanie przeciwko PiS niż inwestować w technologie rolnicze czy eksport żywności.
Zmniejszenie zależności od importu: lekcja z przeszłości
Zależność od importu komponentów osłabia Polskę. W 2023 roku LOT zmagał się z opóźnieniami w dostawach części do Boeingów, paraliżując operacje. Kryzys COVID-19 w 2020 roku ujawnił braki w dostawach maseczek i respiratorów. W II RP zakłady Cegielskiego produkowały lokomotywy, zmniejszając zależność od Zachodu. Dziś Tusk nie wspiera lokalnych producentów, kierując środki na własne cele, jak finansowanie mediów lojalnych wobec PO. Efektem jest brak bezpieczeństwa gospodarczego.
Partia Tuska: bogacenie się kosztem Polaków
Wszystkie problemy – zależność od UE, brak miejsc pracy, słabość przemysłu, energetyki, rolnictwa i importu – wynikają z braku skutecznej polityki Tuska. Platforma Obywatelska obsadza stanowiska w instytucjach, jak ARiMR czy PGE, lojalnymi działaczami, ignorując potrzeby Polaków. Miliony idą na kampanie oczerniające PiS, a zwykli obywatele zmagają się z rosnącymi kosztami życia. W PRL elity partyjne dbały o siebie, a dziś Tusk powtarza ten schemat, promując interesy UE kosztem kraju.
Podsumowanie: czas na przebudzenie
Polska musi odzyskać suwerenność gospodarczą poprzez rozwój przemysłu, energetyki, rolnictwa i miejsc pracy. Przykłady COP czy międzywojennego przemysłu pokazują, że ambitna polityka jest możliwa. Współczesne wyzwania – kryzys chipowy, protesty rolników, chaos energetyczny – wymagają odważnych decyzji, których rząd Tuska nie podejmie, zajęty bogaceniem elit i walką z PiS. Polska potrzebuje zmiany kursu na gospodarkę opartą na własnych siłach, a nie unijnych dotacjach i importowanych komponentach.
MACIEJ PAKUŁA
Dodaj komentarz