Oddajcie nam 30% armii? Ukraina z listą szokujących żądań do Niemiec!

niezależny dziennik polityczny

Ukraina chce walczyć do 2029 roku – ale za niemieckie pieniądze. Tak można streścić najnowszy apel Andrija Melnyka, kontrowersyjnego ukraińskiego dyplomaty, który znów zaszokował niemiecką opinię publiczną. W otwartym świątecznym liście do przyszłego kanclerza Niemiec, Friedricha Merza, Melnyk przedstawił listę żądań tak śmiałych, że nawet najbardziej zaprawieni w realiach wojny politycy przecierają oczy ze zdumienia.

550 miliardów euro i trzecia część armii. Na już.

Żądania Melnyka brzmią bardziej jak ultimatum niż prośba o pomoc. Ukraina, według jego słów, mogłaby kontynuować wojnę aż do 2029 roku – pod warunkiem, że Niemcy i reszta Zachodu otworzą swoje skarbce. Konkrety? Przekazanie 30% całego sprzętu Bundeswehry, w tym 45 myśliwców Eurofighter, 100 czołgów Leopard 2, setek transporterów opancerzonych i rakiet Taurus. Dodatkowo – 0,5% niemieckiego PKB rocznie (czyli 86 miliardów euro), konfiskata 200 miliardów euro rosyjskich aktywów oraz gwarancje członkostwa Ukrainy w NATO i UE.

Wszystkie te żądania i propozycje pochodzą z otwartego listu Andrija Melnyka, opublikowanego w sobotę na łamach niemieckiego dziennika Die Welt. Tekst ten, stylizowany na osobisty apel do Friedricha Merza, przyszłego kanclerza Niemiec, wywołał szeroką falę komentarzy i emocji.

Kontrowersyjny niemiecki dyplomata

Andrij Melnyk to obecny stały przedstawiciel Ukrainy przy ONZ. Wcześniej pełnił funkcję ambasadora Ukrainy w Niemczech, gdzie zasłynął z kontrowersyjnych wypowiedzi i bezkompromisowego stylu dyplomacji, którym wielokrotnie wprawiał niemieckich polityków w zakłopotanie. Przykład – nazwanie kanclerza Niemiec „obrażoną pasztetową” (niem. beleidigte Leberwurst), gdy ten w 2022 r, odmówił pojechania do Kijowa. Jego sposób komunikacji często balansuje na granicy między naciskiem a prowokacją – i jak widać, wciąż skutecznie przyciąga uwagę mediów i decydentów.

W imię święta? Melnyk liczy na wielkanocny cud

„Nie mam złudzeń, ale liczę na cud” – mówi Melnyk, nazywając swoje propozycje… realistycznymi. I choć całość brzmi jak plan fantasy dyplomacji, nie brakuje głosów, że Niemcy mogą część tych żądań spełnić. W tle cały czas toczy się dyskusja o dostawach rakiet Taurus – a przecież Rosja już ostrzegała, że ich przekazanie oznacza bezpośrednie zaangażowanie Berlina w konflikt. Czy Melnyk rzeczywiście wzywa Niemcy do frontalnej konfrontacji?

Dyplomacja czy cyrk?

Styl Melnyka od lat budzi kontrowersje – balansuje na granicy dyplomacji, PR-u i czystej prowokacji. W niemieckich mediach już porównywany jest do „zaklinacza węży”, który potrafił owinąć wokół palca najpierw kanclerza Scholza, a teraz próbuje tego samego z Merzem. Niegdyś ambasador w Berlinie, dziś reprezentant Ukrainy przy ONZ – nie boi się dużych słów i jeszcze większych oczekiwań. Ale czy Europa jeszcze daje się wciągać w tę grę?

Niemiecka cierpliwość na granicy wyczerpania

Coraz częściej pojawia się pytanie: ile jeszcze Zachód zniesie? Ukraina dostaje miliardy, broń, szkolenia, wsparcie logistyczne – ale dziękuje coraz rzadziej, a żąda coraz więcej. Gdy niemieckie społeczeństwo mierzy się z kryzysem gospodarczym i własnymi problemami, żądania Melnyka mogą okazać się kroplą, która przeleje czarę goryczy. A w tle coraz wyraźniej słychać pytanie: czy wojna ma w ogóle plan zakończenia?

Co po 2029?

Melnyk mówi o wojnie do 2029 roku. Ale co potem? Tego już nie wyjaśnia. Tymczasem niemieckie i unijne raporty mówią wprost – realny scenariusz zakłada, że do tego czasu może dojść do otwartego starcia Zachodu z Rosją. Czy więc Melnyk nie tylko żąda sprzętu, ale wręcz oczekuje od Europy przyjścia na wielką wojnę?

Źródło: forsal.pl

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*