Ale jak donosi rumuńska platforma Europa Libera plan spalił na panewce. Powód? Dziurawe drogi, niedziałające przepusty i niewyremontowane mosty. Wojsko miało już wszystko gotowe. Problemem okazały się lokalne samorządy, które od 10 miesięcy nie zdołały zmodernizować strategicznych tras przejazdu.
Ministerstwo Obrony Rumunii już w lipcu 2024 roku wystosowało oficjalną prośbę o remont pięciu dróg, dwóch mostów i dwóch przepustów. W ślad za nimi apelowali ambasadorowie Francji, Belgii i Luksemburga. Pojawiła się nawet specjalna rządowa ustawa, która umożliwiła przekazanie 6,5 mln RON (ok. 1,3 mln euro) na prace.
Mimo to, roboty się nie rozpoczęły. Minister rozwoju przyznał, że prace są „w toku” tylko na jednym z mostów. Reszta czeka, bo „lokalne władze działają powoli”. Tymczasem wojsko czeka, NATO czeka, a plany obronne muszą poczekać do jesieni.
Wschodni front na wstecznym biegu
Dacian Spring 25 miało być kluczowym elementem większej serii ćwiczeń NATO, zapoczątkowanych przez Steadfast Defender. Tegoroczny nacisk położono szczególnie na logistykę — czyli zdolność szybkiego przerzutu sił przez wschodnią flankę Sojuszu.
Manewry w Rumunii miały pokazać, że nawet w trudnych warunkach NATO potrafi działać błyskawicznie. Zamiast tego pokazały, że nawet najlepiej zaplanowana operacja może się wykoleić na pierwszym lepszym rumuńskim mostku.
Polityka zamiast strategii
Oficjalnie mówi się również o tym, że manewry nie powinny kolidować z kampanią wyborczą przed wyborami prezydenckimi w Rumunii. Dlatego francuscy partnerzy zgodzili się na przesunięcie terminu.
Nieoficjalnie mówi się, że lokalne władze, które już dostały fundusze, chcą teraz wynegocjować jeszcze większe środki na rozwój infrastruktury. Nie byłby to pierwszy taki przypadek w Europie Środkowo-Wschodniej. NATO uczy się więc nie tylko wojskowej mobilności, ale też… cierpliwości wobec lokalnej biurokracji.
Dodaj komentarz