Co roku ponad 5 tysięcy kobiet w Europie wyjeżdża za granicę, żeby zrobić aborcję

Międzynarodowe śledztwo Exporting Abortion pokazuje, że chociaż prawo w Europie się zmienia, tysiące kobiet muszą wyjeżdżać do innego kraju, żeby przerwać ciążę. Powodem są przeszkody prawne, biurokratyczne i społeczne

  • Międzynarodowe śledztwo Exporting Abortion pokazuje, wykorzystując dane ilościowe i osobiste świadectwa, jak tysiące kobiet w Europie musi podróżować do sąsiednich krajów, aby przerwać ciążę. Powodem są bariery, które napotykają w swoich krajach – także tam, gdzie aborcja jest legalna.
  • Przyczyny tego zjawiska są różne. Czasami kobiety dowiadują się, że są w ciąży po tym, jak w ich kraju minął ustawowy termin do preprowadzenia aborcji. W innych przypadkach płód ma wady rozwojowe, których lekarze nie uważają za wystarczająco poważne, aby uzasadnić przerwanie ciąży.
  • Exporting Abortion ujawnia fenomen podróży europejskich kobiet w celu uzyskania dostępu do usług aborcyjnych w innych krajach. Największy ruch odbywa się z Niemiec do Holandii, a następnie z Portugalii do Hiszpanii. Trzecią najpopularniejszą trasą jest ta z Francji do Holandii.
  • Żeby przerwać ciążę, kobiety nie tylko wyjeżdżają za granicę. W krajach, w których prawo aborcyjne jest bardzo restrykcyjne, coraz popularniejsze stają się pigułki aborcyjne. Ich przyjmowanie odbywa się poza formalnym systemem opieki zdrowotnej, co uniemożliwia skorzystanie z opieki medycznej. Trend ten jest szczególnie widoczny w Polsce i na Malcie.

Historie

Carol McLoughlin, Irlandka, miała już dwoje dzieci, kiedy w 2022 roku ponownie zaszła w ciążę. Chciała zostać matką, ale testy medyczne szybko wykazały nieprawidłowości. Dopiero po 12. tygodniu ciąży – po którym w Irlandii nie można już wykonać aborcji na życzenie – dowiedziała się, że narządy płodu nie rozwijają się. Ze względu na podstawową diagnozę – zespół Downa – powiedziano jej, że będzie musiała poczekać, aż serce płodu przestanie bić. „Nie mogłam znieść psychicznej udręki czekania na śmierć mojego dziecka” – powiedziała. Zamiast tego Carol pojechała do Londynu, aby zakończyć ciążę.

Olga, Polka, od początku była pewna, że nie chce zostać matką. W Polsce obowiązują jedne z najbardziej restrykcyjnych przepisów aborcyjnych w całej Unii Europejskiej. Dlatego, kiedy zaszła w ciążę w 2019 roku, nie wahała się wyjechać za granicę. Pojechała autobusem w towarzystwie przyjaciółki, aby przerwać ciążę w klinice w Ostrawie (Czechy).

W wieku 30 lat Juliana*, Brazylijka mieszkająca w Portugalii, nie chciała mieć kolejnego dziecka. Nie miała żadnych objawów wskazujących na to, że jest w ciąży, z wyjątkiem bólów brzucha. Później zaczęła odczuwać mdłości i wtedy dowiedziała się, że jest w 13 tygodniu ciąży. W Portugalii aborcja na życzenie jest dozwolona tylko do 10 tygodnia, więc najprostszym rozwiązaniem był wyjazd do Hiszpanii, gdzie aborcja jest dostępna do 14 tygodnia.

Dane z całej Europy pokazują, że Hiszpania jest jednym z krajów, do którego podróżuje największa liczba kobiet. Mimo to zdarzają się sytuacje, w których to same Hiszpanki muszą podróżować. Diana Dieste jest jedną z nich. 38-latka zaszła w ciążę w połowie 2023 roku. Chciała zostać matką. Po długim okresie niepewności i braku informacji, test potwierdził, że płód ma poważną i nieuleczalną wadę rozwojową. Wiadomość nadeszła w 30. tygodniu ciąży. Aborcja w 30. tygodniu jest w Hiszpanii legalna tylko wtedy, gdy zatwierdzi ją komisja lekarska. W przypadku Dane tak się nie stało. Otrzymała krótki telefon z informacją, że jej wniosek został odrzucony. Aby przerwać ciążę, musiała wyjechać do Brukseli.

Historie Carol, Olgi, Juliany i Diany są podobne do historii tysięcy europejskich kobiet, które nadal muszą podróżować do innych europejskich krajów, aby zrobić aborcję. Zjawiska tego nie należy lekceważyć: każdego roku ponad 5000 kobiet przekracza granice swoich krajów ojczystych z powodu trudności w dostępie do opieki aborcyjnej. W 2023 r. liczba ta wyniosła co najmniej 5 860. Ujawniamy ją po raz pierwszy i jest to rezultat projektu Exporting Abortion – międzynarodowego śledztwa, koordynowanego przez hiszpański dziennik, Público, przeprowadzonego przez dziennikarki i dziennikarzy z całego kontynentu i opublikowanego jednocześnie przez 11 tytułów prasowych z 11 krajów [więcej o Exporting Abortion oraz listę badaczy i badaczek biorących udział w projekcie znajdziecie na końcu tekstu].

Najnowsze dane dotyczące aborcji są dostępne za rok 2023, ponieważ większość krajów wciąż finalizuje swoje statystyki za rok 2024. Zaobserwowany przez Exporting Abortion schemat powtarza się co roku: w latach 2019-2023 kobiety co najmniej 27 238 razy udały się do innego kraju w Europie w celu dokonania aborcji. To odpowiednik przeprowadzki całej populacji miasta takiego jak Biarritz (Francja), Windsor (Wielka Brytania) lub Zakopane.

Liczba ta stanowi jedynie wierzchołek góry lodowej – obejmuje wyłącznie zabiegi przeprowadzone przez mieszkanki krajów europejskich, które, żeby przerwać ciążę, musiały wyjechać do Holandii, Hiszpanii, Czech, Wielkiej Brytanii, Słowenii, Francji, Belgii, Szwajcarii, Irlandii i Litwy. Badanie obejmuje też aborcje Polek w Niemczech i Austrii.

Dlaczego kobiety wyjeżdżają

Powody, dla których Europejki muszą udać się do innego kraju, aby dokonać aborcji, są różne. Wiele z nich robi to, bo prawo w ich kraju po prostu nie zezwala na zabieg – aborcja jest tam albo całkowicie zakazana, albo dozwolona w niewielu przypadkach, albo czas na przerwanie ciąży jest ograniczony. Niektóre podróżują, bo wolą skorzystać z innej metody niż oferowana w ich kraju.

Kolejnym powodem, dla którego kobiety wyjeżdżają za granicę jest brak placówek medycznych lub specjalistów wykonujących zabieg w ich okolicy.

Sytuację pogarsza klauzula sumienia.

W prawie każdym kraju w Europie osoby pracujące w służbie zdrowia mogą powołać się na to prawo – z powodów moralnych, czy religijnych – i odmówić udziału w zabiegach przerwania ciąży. Zdarzają się przypadki, gdy świadczeniodawcy powołują się na klauzulę sumienia ze względu na presję społeczną ze strony swoich kolegów, przełożonych lub innych środowisk. Taka sytuacja spotkała Klaudię*, Słowaczkę, która w piątym miesiącu ciąży odkryła, że jej dziecko urodzi się z guzami na całym ciele. Chociaż ciężki stan płodu zapewnił jej legalny dostęp do aborcji w jej własnym kraju, spotkała się ze sprzeciwem sumienia swojego lekarza.

„To była bardzo dziwna sytuacja. Lekarz powiedział mi, że rozumie, że potrzebuję aborcji i że nie ma nic przeciwko temu, ale nie mógł wypełnić dla mnie dokumentu, ponieważ dyrektor szpitala nalegał na wszystkich lekarzy w szpitalu, by stosowali klauzulę sumienia. A mój lekarz nie chciał zostać zwolniony” – powiedziała zespołowi Exporting Abortion.

Takie sytuacje powodują, że cały personel szpitalny, przeszkolony do przeprowadzania aborcji, deklaruje sprzeciw sumienia i usługa nie jest dostępna. To powoduje, że powstają całe obszary pozbawione opieki aborcyjnej w Europie. Antropolożka Silvia De Zordo, główna badaczka European Abortion Access, wskazuje, że „cała instytucja szpitalna nie może korzystać ze sprzeciwu sumienia”, ponieważ jest to „prawo indywidualne”. Krytykuje ona „nadużywanie klauzuli sumienia” w niektórych krajach, ponieważ nie ma nadzoru ani sankcji dla instytucji, które, stosując ją, nie przestrzegają prawa.

Ale także kraje z bardziej liberalnym prawem nie gwarantują pełnego dostępu do aborcji. W tych krajach problemy pojawiają się najczęściej w przypadku ciąż, w których wady rozwojowe płodu są wykrywane na późniejszym etapie. W większości krajów ostateczna decyzja należy do komisji lekarskiej składającej się z dwóch lub więcej lekarzy, którzy oceniają dany przypadek. Wynik jej prac może być różny w zależności od składu komisji. Niektórzy lekarze odmawiają przeprowadzenia zabiegu przerwania ciąży, jeśli uważają, że stan zdrowia pacjentki nie jest wystarczająco poważny.

Dzieje się tak np. w Hiszpanii. „Głównym problemem jest uznaniowość komisji” – wyjaśnia Jordi Baroja, zastępca dyrektora katalońskiego Associació de Drets Sexuals i Reproductius. Według aktywisty, problem leży w konstrukcji przepisów, które pozwalają na stosowanie subiektywnych kryteriów. „To po prostu kwestia nawyku” – dodaje, podkreślając, że odmawianie niektórych zabiegów przerywania ciąży jest rutyną. „Istnieją diagnozy, które nigdy nie zostaną zatwierdzone do aborcji w krajach takich jak Hiszpania”. Również w takich przypadkach kobiety są zmuszone szukać alternatywy za granicą.

Kierunki

Wszędzie tam, gdzie prawo lub pracownicy służby zdrowia nakładają ograniczenia w dostępie do aborcji, kobiety są zmuszone do podróżowania. Wszyscy ankietowani eksperci i ekspertki doszli do tego samego wniosku: „Zakaz aborcji niczego nie rozwiązuje; powoduje jedynie wyjazdy, żeby przerwać ciążę i utratę kontroli przez państwo i społeczeństwo” – mówi dr Jozef Záhumenský, kierownik II. Oddziału Ginekologii i Położnictwa w Szpitalu Uniwersyteckim w Bratysławie-Ružinovie.

Głównym celem podróży europejskich kobiet jest Holandia. Lokalne prawo zezwala na przerwanie ciąży do 24. tygodnia i prawie połowa liczby (48,15%) wszystkich aborcji zebranych przez zespół Exporting Abortion miała miejsce właśnie tam. W ciągu ostatnich pięciu lat kobiety z innych krajów europejskich przerwały ciążę w Holandii 13 114 razy. Dzieje się tak pomimo że holenderskie ośrodki zdrowia rejestrują jedynie dane pacjentek z Belgii, Niemiec, Francji, Irlandii i Polski. Aborcje kobiet pochodzących z krajów takich jak Hiszpania, Portugalia i Malta nie są rejestrowane.

Śledztwo Exporting Abortion pokazało również szlaki, którymi najcześciej podróżuja kobiety, żeby przerwać ciążę. Najczęstszą trasą jest ta z Niemiec do Holandii.

Każdego roku pokonuje ją ponad 1000 kobiet.

W Niemczech aborcja jest legalna do 12. tygodnia ciąży (która jest liczona od poczęcia, w innych krajach te 12 tygodni oznaczałoby 14, bo ciąża liczona jest tam od daty ostatniej miesiączki). Niektóre kobiety dowiadują się o ciąży po tym terminie. Niektórym z kolei nie udaje się uzyskać dostępu do aborcji na czas ze względu na niemieckie przepisy i regionalne luki w opiece aborcyjnej. Holenderska lekarka z 30-letnim doświadczeniem, Gabie Raven, otworzyła praktykę w Dortmundzie w 2022 roku. Raven zauważa, że podczas gdy w Holandii większość aborcji przeprowadza się w specjalistycznych klinikach, w Niemczech wykonują je głównie ginekolodzy w prywatnych gabinetach. Często ustalają oni własne zasady i – jak wyjaśnia Raven – „niektórzy oferują tylko aborcje medyczne, inni ograniczają się do własnych pacjentek, a jeszcze inni świadczą usługi tylko do określonego tygodnia ciąży”.

Skomplikowane przepisy i wspomniane luki w opiece aborcyjnej powodują również, że niektóre kobiety jadą bezpośrednio do krajów sąsiednich, mimo że „mieszczą się” w przewidzianym prawem terminie. „Osoby z Niemiec często mówią nam, że mogłyby to zrobić u siebie. Czasami ciąża nie trwa dłużej niż 12. tygodni, ale poradnictwo i procedury są tak skomplikowane, że od samego początku wolą przyjść do nas – mówi Elles Garcia, lekarka z kliniki Bloemenhove, holenderskiego ośrodka zdrowia specjalizującego się w aborcjach.

Drugą najpopularniejszą trasą jest ta z Portugalii do Hiszpanii (ponad 500 kobiet rocznie). Podobnie jak w innych przypadkach, przyczynami tego ruchu są nierówności w dostępie do aborcji w poszczególnych krajach. Podczas gdy Portugalia zezwala na aborcję na życzenie do 10. tygodnia ciąży, w Hiszpanii można to zrobić do 14. tygodnia. Zespół Exporting Abortion uzyskał szczegółowe dane, w tym dotyczące wieku ciąży kobiet, które zrobiły aborcję w dwóch hiszpańskich regionach: Andaluzji i Katalonii. W pierwszym z nich 68,33% portugalskich kobiet, które dokonały aborcji, było w ciąży powyżej 10 tygodnia. W drugim przypadku odsetek ten wynosił 70,59%.

Na to skąd i dokąd podróżują kobiety, chcące przerwać ciąże, wpływają przepisy aborcyjne obowiązujące w poszczególnych krajach oraz możliwość szybkiego przedostania się do innego kraju. Te dwa czynniki wyjaśniają podróże z Niemiec do Holandii i z Portugalii do Hiszpanii. To samo dotyczy trzeciej i piątej najczęściej wybieranej trasy. Obie dotyczą Francuzek: średnio 526 kobiet podróżuje każdego roku do Holandii, a kolejne 454 do Hiszpanii. Oznacza to, że w ciągu ostatnich pięciu lat taką podróż odbyło ponad 2000 Francuzek.

Głównym powodem wyjazdów Francuzek są ograniczenia czasowe dotyczące przerwania ciąży. Do początku 2022 r. Francja zezwalała na aborcję na żądanie do 14. tygodnia ciąży – liczonego, podobnie jak w większości krajów europejskich, od pierwszego dnia ostatniej miesiączki. Od marca 2022 r. limit ten został wydłużony do 16 tygodni. Katalonia jest głównym miejscem docelowym dla Francuzek chcących przerwać ciążę w Hiszpanii. W latach 2019-2022 aborcje zrobiły tam łącznie 1 793 mieszkanki Francji: 91,91% z nich było po 14. tygodniu ciąży, a 86,11% po 16. tygodniu.

Wdrożenie nowego limitu w 2022 r. zmniejszyło liczbę Francuzek szukających aborcji zarówno w Holandii, jak i Hiszpanii. Mimo to aborcję w Holandii w 2023 r. zrobiły 383 Francuzki, a w Hiszpanii – 344 . W Holandii kobiety mogą swobodnie przerywać ciążę do 24. tygodnia ciąży. W Hiszpanii prawo zezwala na swobodne przerwanie ciąży tylko do 14. tygodnia. Pod niektórymi warunkami można to zrobić do 22. tygodnia i w niektórych regionach, takich jak Katalonia, jest tostosunkowo proste. „Chcemy przestać zmuszać kobiety do podróżowania za granicę” – mówi Sarah Durocher, prezes francuskiej organizacji pozarządowej Planning Familial. W tym celu stowarzyszenie prowadzi kampanię na rzecz zniesienia prawnego ograniczenia czasowego „lub przynajmniej zezwolenia na aborcję do co najmniej 22 tygodnia”.

Jedynym wyjątkiem wśród 10 najczęstszych tras, które zazwyczaj dotyczą krajów sąsiednich, jest ta wybierana przez Polki, które jadą do Holandii. Każdego roku średnio 479 kobiet podróżuje z jednego z najbardziej restrykcyjnych krajów UE do najbardziej liberalnego – pomimo dzielącej je odległości. Lot z Warszawy do Amsterdamu trwa dwie godziny. W linii prostej oba miasta dzieli nieco ponad 1000 kilometrów, czyli mniej więcej tyle, ile dzieli Paryż od Wiednia lub Sofię od Kijowa.

Mamy również przypadek Irlandii i Wielkiej Brytanii. Każdego roku około 240 irlandzkich kobiet jedzie do sąsiedniego kraju, żeby skorzystać z usług aborcyjnych. Nie podróżują one jednak do Irlandii Północnej, gdzie niektóre legalne usługi aborcyjne oferowane w pozostałej części Wielkiej Brytanii, nie są jeszcze dostępne. Trasa prowadzi do Anglii, często do Londynu. Anglia i Irlandia nie mają wspólnej granicy lądowej, ale Wielka Brytania leży najbliżej Irlandii. Liczba kobiet przekraczających granicę spadła od czasu, gdy Irlandia zagłosowała za liberalizacją przepisów aborcyjnych w 2018 r. Jednak wiele z nich jest nadal zmuszonych do podróżowania z powodu ograniczeń czasowych. „To te najbardziej potrzebujące osoby, które wciąż są zmuszone do wyjazdu, aby uzyskać dostęp do opieki aborcyjnej” – mówi Ciara McHugh, koordynatorka infolinii Abortion Support Network (ASN).

Wszystkie te drogi zostały opisane przez zespół Exporting Abortion po zebraniu oficjalnych danych i statystyk z 10 krajów. Holandia, Hiszpania, Wielka Brytania, Czechy i Słowenia zbierają informacje na temat kraju zamieszkania kobiet, które dokonały aborcji w klinikach i szpitalach na ich terytorium. Jednak skala pozostałych podróży aborcyjnych jest niemożliwa do oszacowania – przynajmniej nie przy użyciu kompletnych i oficjalnych danych – ponieważ kraje przyjmujące te kobiety nie gromadzą informacji o nich, a zatem nie rejestrują tego zjawiska. Inne kraje gromadzą dane, ale po prostu ich nie publikują.

To sprawia, że nie mamy pełnej wiedzy na temat podróży np. Polek. Wiele z nich decyduje się na aborcję w sąsiednich Niemczech lub pobliskiej Austrii, ale te dwa kraje nie rejestrują miejsca zamieszkania czy obywatelstwa kobiet, które dokonują aborcji w tamtejszych klinikach. Aby choć w pewnym stopniu uwzględnić ten fakt, zespół Exporting Abortion wziął pod uwagę również dane pozyskane od Cioci Basi i Cioci Wieni, dwóch feministycznych kolektywów, które pomagają Polkom w dostępie do usług aborcyjnych w Niemczech i Austrii. Są to główne organizacje wspierające Polki, które decydują się na wyjazd do tych dwóch krajów.

Każdego roku około 120 kobiet podróżuje z Polski do Niemiec z pomocą Cioci Basi, a kolejne 85 z Polski do Austrii przy wsparciu Cioci Wienii. Gdyby dostępne były pełne oficjalne dane dotyczące obu tych aborcyjnych szlaków, prawdopodobnie znalazłyby się one wśród głównych tras. W rzeczywistości dane zebrane przez zespół Exporting Abortion pokazują, że Polki szukają dostępu do aborcji w każdym kraju, w którym zebrano dane. Ten wzorzec jest widoczny tylko w przypadku Polek i Niemek.

Polki podróżują także do Czech. Według oficjalnych danych liczba Polek dokonujących aborcji w Czechach wzrosła ze 194 w 2019 r. do 263 w 2023 r., ale niektóre Polki i tam napotkały problemy. Lekarze nie byli pewni interpretacji czeskiego prawa dotyczącego cudzoziemek, w wyniku czego niektóre szpitale odmówiły im zabiegu.

Więcej za granicą niż w kraju

Polska jest jednym z niewielu państw europejskich, w których więcej kobiet dokonuje aborcji za granicą niż w ramach krajowego systemu opieki zdrowotnej. Według oficjalnych statystyk w latach 2019-2023 zgodnie z prawem przeprowadzono 4 244 aborcje w polskich szpitalach. W tym samym okresie zespół Exporting Abortion udokumentował co najmniej 4 582 aborcji przeprowadzonych przez Polki za granicą. Zjawisko to jest również widoczne wśród kobiet z Andory i Malty, które – podobnie jak Polki – robią więcej aborcji za granicą niż w swoich krajach. To kwestia bardzo restrykcyjnego prawa, które np. w Andorze, zakazuje aborcji w każdym przypadku.

Polskie prawo aborcyjne jest także bardzo restrykcyjne. Zostało ono dodatkowo zaostrzone w latach rządów skrajnie prawicowego Prawa i Sprawiedliwości (2015-2023). W 2020 r. polski Trybunał Konstytucyjny (pozostający pod wpływem rządzącej partii) uznał za niezgodną z konstytucją jedną z przesłanek do aborcji – przesłankę ciężkiego uszkodzenia płodu lub choroby. Decyzja sądu wstrząsnęła krajem i wywołała protesty w całej Polsce. Nowy rząd, kierowany przez byłego przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska, obiecał nie tylko odwrócić to prawo, ale także przyspieszyć prace nad ustawą, która zdekryminalizowałaby aborcję w większej liczbie przypadków. Jak dotąd żadna taka reforma nie została wdrożona.

Prawo do aborcji jest przedmiotem ciągłych walk ideologicznych między tymi, którzy walczą o władzę w różnych krajach europejskich. W rezultacie uznanie prawa do aborcji i dostęp do usługi często zależy od poglądów politycznych partii rządzącej. W obliczu rosnącej popularności skrajnej prawicy na świecie, a w szczególności w Europie, kilka inicjatyw poszukuje sposobów na zabezpieczenie dostępu do aborcji. Przykładem jest Francja, która w 2023 r., włączyła do swojej konstytucji „gwarantowaną wolność kobiet w dostępie do przerywania ciąży na żądanie”. Lisa Carayon, profesor na Uniwersytecie Sorbonne Paris Nord, wyjaśnia zespołowi Exporting Abortion , że środek ten miał bardziej widoczny wpływ „na poziomie polityki międzynarodowej” niż w zakresie lepszego dostępu do aborcji w kraju. Było to również przesłanie dla wszystkich ruchów feministycznych w pozostałej części świata walczących z represyjnymi reżimami” – dodaje. „Daje nadzieję”.

Jednym z najbardziej znaczących wysiłków w tym kierunku jest ruch My Voice, My Choice (MVMC), który zebrał prawie 1,5 miliona podpisów, żeby uruchomić europejską inicjatywę obywatelską i wezwać Komisję Europejską do zapewnienia bezpiecznej i dostępnej aborcji dla wszystkich europejskich kobiet.

Pigułki

Dane zebrane przez zespół Exporting Abortion potwierdzają, że im bardziej restrykcyjne jest prawo aborcyjne w danym kraju, tym więcej kobiet wyjeżdża za granice, aby przerwać ciążę. Istnieją dwie metody przerywania ciąży: chirurgiczna i medyczna. Pierwsza z nich, znana również jako aborcja instrumentalna, polega na wykonaniu przez lekarza zabiegu usunięcia płodu, zazwyczaj za pomocą techniki znanej jako metoda próżniowa lub odsysanie. W drugiej metodzie kobiecie podaje się pigułki. Metoda medyczna jest zwykle wykonywana we wczesnych etapach ciąży, a metoda chirurgiczna jest konieczna na jej bardziej zaawansowanym etapie. W niektórych przypadkach, gdy ciąża jest bardzo zaawansowana, stosuje się obie metody jednocześnie. Mimo to nie wszystkie kraje oferują obie opcje.

Kobiety z krajów, w których dozwolona jest tylko aborcja chirurgiczna – takich jak Słowacja – czasami wolą skorzystać z pigułek. Co więcej, kobiety w tych krajach lub w krajach o restrykcyjnym prawie, takich jak Polska, Malta czy Andora, nie tylko szukają aborcji za granicą, ale czasami przerywają ciąże we własnym kraju – tyle że poza systemem opieki zdrowotnej. Dzieje się tak, ponieważ wiele z nich kupuje pigułki aborcyjne za pośrednictwem organizacji pozarządowych, u prywatnych dostarczycieli lub na czarnym rynku – zwykle online – i w ten sposób jest w stanie samodzielnie przerwać ciążę, bez konieczności podróżowania za granicę. Według ekspertów i organizacji kobiecych, opcja ta staje się coraz bardziej powszechna w ostatnich latach.

Nie ma oficjalnych rejestrów i danych dotyczących aborcji medycznej. W rezultacie kobiety przerywające ciążę w ten sposób nie są uwzględniane w oficjalnych statystykach. Jednak dane dostarczone przez organizacje wysyłające pigułki mogą wskazywać na powszechność ich stosowania poszczególnych krajach.

Do 2023 r. Malta była jedynym krajem UE, który utrzymywał całkowity zakaz aborcji. W tym roku wprowadzono tam jeden wyjątek od zakazu: aborcja jest dozwolona, jeśli życie kobiety jest bezpośrednio zagrożone. Mimo to dostęp do tego prawa pozostaje niezwykle ograniczony. Rząd Malty nie opublikował żadnych danych na temat dostępu do aborcji, ale zespół Exporting Abortion, po licznych wnioskach o informację publiczną (FOI), był w stanie potwierdzić, że między wejściem w życie nowych przepisów w czerwcu 2023 r. a marcem 2025 r. maltańscy lekarze przeprowadzili tylko pięć aborcji: jedną w 2023 r., cztery w 2024 r. i 0 w pierwszych trzech miesiącach 2025 r.

Jednocześnie rosnąca liczba kobiet na Malcie decyduje się na zakup tabletek aborcyjnych przez Internet i używa ich do samodzielnego przerywania ciąży. Od 2020 r. na Maltę dostarczono ponad 2000 pigułek aborcyjnych, zgodnie z danymi od głównych dostawców pigułek aborcyjnych – Women on Web i Women Help Women – uzyskanymi za pośrednictwem Doctors for Choice Malta. Analiza przeprowadzona na potrzeby śledztwa Exporting Abortion pokazuje, że liczba tabletek podwoiła się w ciągu czterech lat – z 289 w 2020 r. do 590 w 2024 r. Pigułki są przeznaczone do natychmiastowego zażycia przez maltańskie kobiety, a nie jako środek ostrożności do wykorzystania w przyszłości, znany jako „zaopatrzenie z wyprzedzeniem”, które jest kolejną usługą świadczoną przez te organizacje.

W 2021 roku Stephanie*, 25-letnia Maltanka, zaszła w ciążę, pomimo stosowania antykoncepcji. Gdy po kilku tygodniach zorientowała się, że jest w ciąży, zdecydowała się przerwać ciążę za pomocą tabletek aborcyjnych. W sytuacji, gdy aborcje były nielegalne, pracownicy służby zdrowia zgłaszali kobiety do władz za przyjmowanie tabletek, czuła, że nie może ufać nikomu – ani swojemu pracodawcy, ani rodzeństwu, ani lekarzowi rodzinnemu.

Według profesor Isabel Stabile, ginekolożki i założycielki maltańskiej organizacji pozarządowej Doctors for Choice Malta, coraz mniej kobiet decyduje się na wyjazd, ponieważ na Malcie „o wiele łatwiej” jest dostać pigułki. Przy podejmowaniu decyzji o ich zamówieniu i samodzielnym przeprowadzeniu aborcji bez konieczności podróżowania ważną rolę odgrywa też położenie geograficzne Malty, która jest wyspą na środku Morza Śródziemnego. Według Doctors for Choice, podczas gdy pigułki aborcyjne kosztują od 80 do 120 euro, podróż po zabieg kosztuje od 2000 do 3000 euro. Zdarza się, że kobiety decydują się na podróż, nawet jeśli ich celem jest uzyskanie tabletek aborcyjnych.

Podróże i pigułki to dwie strony tego samego medalu i czasem występują razem. Tak jest na przykład w przypadku kobiet, które podróżują do Austrii w celu uzyskania dostępu do aborcji medycznej – jest to powszechna trasa dla kobiet z różnych krajów np. ze Słowacji. Nie ma jednak oficjalnych danych pozwalających na ilościowe określenie tych przepływów, ponieważ Austria nie gromadzi żadnych tego typu statystyk.

Táňa* pochodzi z Bratysławy na Słowacji. Wyjaśnia, że zaszła w ciążę w zeszłym roku i nie chciała zostać matką. „Gdy tylko się o tym dowiedziałam, szukałam w Internecie możliwości przerwania ciąży za pomocą leków. Chciałam to zrobić za pomocą tabletek, więc nawet nie rozważałam aborcji na Słowacji, ponieważ tutaj nie jest to możliwe. Jednym z pierwszych wyników wyszukiwania była klinika w Wiedniu. Wydawało mi się, że to dobra opcja, a ponieważ jest niedaleko, nie zastanawiałam się długo”, powiedziała zespołowi Exporting Abortion. Táňa zażyła pierwszą pigułkę aborcyjną w austriackiej klinice i otrzymała drugą do zażycia w domu. Wiele kobiet podróżujących w celu dokonania aborcji medycznej wybiera tę metodę, aby uniknąć przedłużenia pobytu lub konieczności ponownej podróży.

Nierówne prawo

Obecne prawodawstwo w Europie pozwala podzielić kraje na dwie grupy. Po jednej stronie znajdują się te, które nadal uznają aborcję za przestępstwo we wszystkich lub prawie wszystkich okolicznościach, takie jak Andora, Watykan, Polska, Malta, Liechtenstein czy Monako. Watykan i Andora to jedyne kraje w Europie, w których aborcja pozostaje całkowicie zakazana. Pierwszy z nich jest siedzibą Kościoła katolickiego. Andora jest małym państwem położonym w Pirenejach między Hiszpanią a Francją, z głęboko katolicką tożsamością, która wpływa nawet na głowę państwa. W rezultacie większość andorskich kobiet podróżuje do sąsiednich krajów, aby uzyskać dostęp do usług aborcyjnych.

Według danych zweryfikowanych przez zespół Exporting Abortion, każdego roku średnio 131 andorskich kobiet udaje się do Hiszpanii, żeby przerwać ciążę. Prawie wszystkie z nich robią to w Katalonii, regionie graniczącym z Andorą. Oszacowanie skali podróży do Francji nie było możliwe, ponieważ kraj ten nie określa miejsca zamieszkania europejskich kobiet, które dokonują aborcji w tamtejszych klinikach.

Sytuacja Andory jest dość wyjątkowa. Kraj ten ma dwie głowy państwa: prezydenta Francji i biskupa La Seu d’Urgell – katalońskiego miasta położonego w pobliżu Andory. To podwójne przywództwo pokazuje wpływ Kościoła na kraj i jego ustawodawstwo. Co więcej, konstytucja, zatwierdzona w 1993 r., uznaje prawo do życia i chroni je na wszystkich jego etapach, co jest interpretowane jako absolutny zakaz aborcji. Kodeks karny przewiduje kary więzienia zarówno dla osób dokonujących aborcji (lekarzy czy lekarek), jak i dla kobiet, które przerywają własną ciążę.

W ostatnich latach rząd Andory pracował nad dekryminalizacją aborcji i przyjęciem nowych przepisów w tej sprawie. Zmiana przywództwa w biskupstwie La Seu d’Urgell w ubiegłym roku i trwające negocjacje z Watykanem wydają się torować tę drogę do zmiany. „Rząd pracuje nad dostosowaniem prawnym i instytucjonalnym”, a »prace te są prowadzone dyskretnie, z zamiarem ukończenia ich w ramach obecnej kadencji« – która kończy się w 2027 r.” – poinformowały zespół Exporting Abortion źródła rządowe.

Do tego czasu kobiety w tym kraju nie mają praktycznie żadnego wyboru, jak tylko podróżować za granicę. Gina* została zgwałcona, gdy miała zaledwie 14 lat. Była w ciąży i nie mogła przerwać ciąży w Andorze. Musiała podróżować do Barcelony (Hiszpania) autobusem, w towarzystwie swojej siostry. Gina wciąż płacze, gdy wspomina to doświadczenie i opisuje je jako „bardzo traumatyczne”. „Zostałam zgwałcona i nie chciałam mieć tego dziecka”.

W przeciwieństwie do krajów, które nadal uznają aborcję za przestępstwo, istnieją takie, które zalegalizowały przerywanie ciąży na żądanie na wczesnym jej etapie. Oznacza to, że zezwalają one kobietom na aborcję na żądanie – bez konieczności przedstawiania jakiegokolwiek uzasadnienia – przez okres od 10 do 24 tygodni, w zależności od kraju. Większość krajów europejskich należy do tej drugiej grupy.

Po upływie ustawowego terminu określonego przez każdy kraj, aborcja pozostaje dozwolona, ale tylko w określonych okolicznościach. Obejmują one zazwyczaj sytuacje, w których zdrowie płodu lub kobiety w ciąży jest poważnie zagrożone. W takich przypadkach decyzja zazwyczaj należy do komitetów lekarskich – składających się z co najmniej dwóch lekarzy – którzy oceniają, czy stan którejkolwiek ze stron jest na tyle poważny, aby uzasadniać aborcję.

Tak mówi prawo. W praktyce jednak dostęp do aborcji – nawet tam, gdzie jest ona legalna – wciąż jest najeżony przeszkodami. „Masz prawo, które mówi jedno, a potem masz rzeczywistość, która wygląda inaczej” – mówi Mara Clarke, współzałożycielka organizacji Supporting Abortions For Everyone (SAFE) i założycielka Abortion Support Network. „Jeśli spojrzymy na Europę, wiele krajów wygląda na idealne pod względem prawnym, ale potem patrzymy na Włochy, gdzie, choć aborcja jest możliwa do 12 tygodnia, w południowej części Włoch 95% lekarzy jej nie wykonuje”.

Nawet jeśli kobiety mieszczą się w ustawowych ramach czasowych do aborcji na życzenie, niektórzy lekarze odmawiają wykonania zabiegu. Powołują się na klauzulę sumienia – koncepcję pierwotnie zakorzenioną w wojsku (odmowa noszenia broni i zabijania) – która została dostosowana do kontekstu opieki zdrowotnej. „Prawo to stanowi swego rodzaju >>dwustronną monetę<<. Z jednej strony to prawo dla osoby, która z niego korzysta, z drugiej pozbawia kogoś innego prawa do usługi, której mu się odmawia”. Moim zdaniem za każdym razem, gdy prawo kobiety zderza się z prawami innych, to prawo kobiety ostatecznie przegrywa” – wyjaśnia Jose Antonio Bosch, hiszpański ekspert prawny w dziedzinie praw reprodukcyjnych kobiet.

Tak jest w przypadku kobiet mieszkających w Alentejo (Portugalia), w Orawie (Słowacja) lub w Jaén (Hiszpania), gdzie istnieją prawdziwe „pustynie”, jeżeli chodzi o dostęp do opieki zdrowotnej – żaden pracownik publicznej służby zdrowia nie wykonuje aborcji. Istnieją również kraje takie jak Chorwacja, w których prawie wszystkie regiony uznają klauzulą sumienia. Pomimo prawa, które zezwala na legalną i bezpłatną aborcję do 10. tygodnia ciąży, ponad 200 chorwackich kobiet co roku udaje się do Słowenii, aby przerwać ciążę, ponieważ tam aborcja jest dozwolona do tego samego momentu ciąży.

„Pomimo obowiązującego prawa, dostęp do aborcji w Chorwacji jest w praktyce ograniczony ze względu na klauzulę sumienia wielu lekarzy i szpitali. Duża część instytucji opieki zdrowotnej nie przeprowadza aborcji lub nakłada dodatkowe bariery administracyjne. Co więcej, w Chorwacji istnieje silna presja społeczna i religijna przeciwko aborcji” – wyjaśnia Exporting Abortion Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego Słowenii.

Te „dodatkowe bariery administracyjne” nie dotyczą wyłącznie Chorwacji – są one powszechne w całej Europie. Jedna z najczęstszych przeszkód pojawia się w przypadku wykrycia nieprawidłowości rozwoju płodu. Ponieważ testy medyczne, które mogą zidentyfikować wady rozwojowe, są przeprowadzane w późniejszym okresie ciąży, kobiety często przekraczają dozwolony termin na wykonanie aborcji na żądanie. Od tego momentu decyzja o przerwaniu ciąży zależy od osób trzecich – w szczególności od lekarza lub komitetu medycznego.

Kryteria stosowane do podejmowania takich decyzji są określone przez ustawodawstwo każdego kraju, ale w większości przypadków są one bardzo niejasne. Większość badanych krajów nie posiada listy nieprawidłowości uznawanych za wystarczające do przerwania ciąży. Jednym z wyjątków jest Słowacja. Niektórzy eksperci uważają jednak, że dobrze jest nie mieć zamkniętej listy wad, ponieważ pozwala to na indywidualną ocenę każdego przypadku. Ale brak jednoznaczności w wytycznych prowadzi również do różnych diagnoz dla tego samego przypadku.

Głównym kryterium ocenianym przez komisje lekarskie w Europie jest to, czy płód nie zagraża życiu kobiety. Inne kryteria obejmują nasilenie wad rozwojowych, nieuleczalność choroby, trudności w prowadzeniu godnego życia lub współistnienie więcej niż jednej patologii. To właśnie w tych obszarach decyzje komisji stają się subiektywne, co skłania wiele kobiet do szukania aborcji za granicą, jeśli odmówiono im opieki w ich własnym kraju lub w obliczu konieczności przejścia długiego i uciążliwego procesu. Decyzje podejmowane przez komitety lekarskie przyczyniają się również do tego, że dostęp do aborcji w Europie jest bardziej uznaniowy i zróżnicowany w zależności od regionu.

Poza Europą

Prawo aborcyjne w Europie nie daje równego dostępu do aborcji Europejkom, ale kobiety mieszkające w innych częściach świata borykają się z jeszcze większymi trudnościami. Te, które mogą sobie na to pozwolić, podróżują do Europy, aby uzyskać dostęp do usług aborcyjnych. Na przykład w latach 2019-2023 86 kobiet mieszkających w Maroku dokonało aborcji w Hiszpanii, podobnie jak 66 kobiet z Brazylii i 56 ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. We wszystkich tych trzech krajach aborcja jest nie tylko zakazana w prawie wszystkich okolicznościach, ale także karalna.

W Maroku kobiecie, która dokona aborcji poza wąskimi wyjątkami przewidzianymi przez prawo, grozi do dwóch lat więzienia. W Brazylii kara ta wynosi do trzech lat, podczas gdy w Zjednoczonych Emiratach Arabskich aborcja poza wyjątkami prawnymi może skutkować nawet pięcioletnim więzieniem.

W innych krajach nie ma żadnych podstaw prawnych do aborcji, co oznacza, że nawet jeśli życie ciężarnej kobiety jest zagrożone, musi ona kontynuować ciążę. Całkowite zakazy aborcji na życzenie sprawiają, że nawet spontaniczne poronienia są podejrzane, a kobiety mogą być ścigane tak, jakby zdecydowały się na aborcję. Taka sytuacja ma miejsce w Hondurasie, na Filipinach, Dominikanie i w Salwadorze. Kobiety z tych krajów również podróżowały do Hiszpanii, aby uzyskać dostęp do bezpiecznych aborcji, choć ich liczba jest niższa, bo przykładowo w latach 2019-2023 było to 21 kobiet z Hondurasu i 16 z Filipin.

Co więcej, zjawisko to dotyczy nie tylko Hiszpanii. Na przykład Wielka Brytania przyjęła 228 kobiet ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich w latach 2019-2022. W tym samym okresie również 27 Katarek, 27 Saudyjek i 23 Kuwejtki podróżowały do Wielkiej Brytanii, żeby przerwać ciążę.

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*