AfD zapisała w swoim projekcie programu wyborczego, że Niemcy powinny opuścić UE i strefę euro. Jakie miałoby to konsekwencje?
Skrajnie prawicowa partia Alternatywa dla Niemiec (AfD) powraca do swojej obietnicy, że jeśli dojdzie do władzy, wycofa Niemcy z Unii Europejskiej i wspólnej waluty euro. Projekt programu AfD na przedterminowe wybory do Bundestagu w 2025 roku został już przesłany członkom partii. Na początku stycznia ma zostać poddany pod głosowanie na zjeździe partii. W swoim projekcie znana z antymigracyjnych poglądów AfD powtarza obietnicę z kampanii do wyborów europejskich latem: „Uważamy za konieczne, aby Niemcy opuściły Unię Europejską i utworzyły nową wspólnotę europejską”.
Zamiast Unii Europejskiej AfD chce utworzenia tak zwanej „Europy ojczyzn” – związku państw obejmującego wspólny rynek oraz „wspólnotę gospodarczą i interesów”. AfD chce również wyprowadzić Niemcy z unii walutowej euro wprowadzonej w 2002 r. i zastąpić ją tak zwaną „unią transferową”. Partia przyznaje w swoim programie wyborczym, że „ostre cięcie” przyniosłoby efekt przeciwny do zamierzonego. Proponuje renegocjację stosunków ze wszystkimi państwami członkowskimi i innymi krajami europejskimi.
AfD chce, aby Niemcy przeprowadziły referendum w tej sprawie. Jednak faktyczne wystąpienie z UE nie byłoby proste, ponieważ członkostwo w Unii jest zapisane w niemieckiej konstytucji. Nawet jeśli jakikolwiek przyszły niemiecki rząd pod przywództwem AfD ogłosiłby wystąpienie Niemiec z UE, byłoby to w rzeczywistości niezgodne z konstytucją: taki „dexit” wymagałby większości dwóch trzecich głosów w niemieckim parlamencie.
Dexit? Ostra krytyka ze strony biznesu i przemysłu
Plan AfD oznacza zaostrzenie stanowiska partii w sprawie UE. A jeszcze w lutym tego roku współprzewodniczący AfD Tino Chrupalla powiedział, że dla Niemiec jest już „za późno” na opuszczenie UE. Współprzewodnicząca partii i kandydatka na kanclerza Alice Weidel określiła dexit w wywiadzie dla brytyjskiego wydania „Financial Times” na początku roku jedynie jako „plan B”.
Wiodące niemieckie instytuty gospodarcze i związki przemysłowe skrytykowały propozycję AfD. Instytut Gospodarki Niemieckiej z Kolonii w badaniu z maja doszedł do wniosku, że wystąpienie z UE kosztowałoby Niemcy w ciągu pięciu lat 690 miliardów euro, spowodowałoby spadek produktu krajowego brutto o 5,6 procent i oznaczałoby utratę 2,5 miliona miejsc pracy. Według badania Instytutu szkody byłyby „porównywalne z kryzysem związanym z koronawirusem i kryzysem energetycznym razem wziętymi”.
Niemieckie Stowarzyszenie Małych i Średnich Przedsiębiorstw zareagowało jeszcze ostrzej i nazwało plan AfD „gospodarczą misją kamikadze„. W oświadczeniu opublikowanym przed wyborami do PE w czerwcu BVMW wymienił wszystkie pozytywne aspekty wspólnej waluty dla małych i średnich przedsiębiorstw: „Unia walutowa jest sensownym uzupełnieniem jednolitego rynku UE”. Jednolity rynek UE znacznie ułatwia przedsiębiorstwom sprzedaż towarów i usług za granicą Unii. Euro przyczynia się do eliminacji nieprzewidywalnych ryzyk dla firm w handlu.
Ronald Gläser, rzecznik AfD w Berlinie, odrzucił te obawy. – Tak, Niemcy czerpią korzyści z Unii Europejskiej, ale uważamy, że będą również korzyści, jeśli dojdziemy do innych porozumień – powiedział Gläser w wywiadzie dla DW. I dodał: „A jeśli ekonomiści twierdzą, że będzie to katastrofa gospodarcza, mogę tylko zapytać: czy są to ci sami ludzie, którzy mówili, że Europa i Anglia strasznie się cofną przez brexit? Pamiętam wszystkie przerażające scenariusze związane z brexitem, a jednak wszystko poszło w dużej mierze gładko”. W rzeczywistości, raport opublikowany przez doradztwo gospodarcze Cambridge Econometrics w styczniu 2024 roku dochodzi do zupełnie innych wniosków. Stwierdza, że brexit tłumi wzrost gospodarczy i zatrudnienie w Zjednoczonym Królestwie, a do 2035 roku, jak się szacuje, znikną około trzy miliony miejsc pracy.
Nauka płynąca dla Niemiec z brexitu: Zapowiedź poważnego kryzysu gospodarczego
W badaniu IW przeanalizowano wpływ brexitu na regiony w Wielkiej Brytanii, które mają podobną strukturę gospodarczą do odpowiednich regionów w Niemczech. – To raczej konserwatywne szacunki – ostrzegł dyrektor zarządzający IW Hubertus Bardt, który był współautorem raportu. Jak stwierdził, „możemy mieć jeszcze poważniejsze skutki, ponieważ jesteśmy ściślej zintegrowani z UE niż Brytyjczycy. Mamy euro, a to oznacza większe komplikacje związane z wyjściem z UE, niż miała Wielka Brytania”.
Bardt wyjaśnił DW, co oznaczałby dexit: „W ciągu pięciu lat bylibyśmy o pięć i pół procent biedniejsi, niż gdybyśmy pozostali w UE. To zapowiedź poważnego kryzysu gospodarczego„. Byłoby to oczywiście szczególnie szkodliwe dla firm, które są zależne od rynków i dostawców w innych krajach UE, dodał.
Według Ronalda Gläsera z AfD alternatywna struktura mogłaby jednak zapewnić wolny handel. – Dlaczego firmy lub prywatni nabywcy we Włoszech, Francji, Szwecji czy gdzie indziej mieliby przestać kupować niemieckie produkty tylko dlatego, że nie jesteśmy już w Unii Europejskiej? Szwajcaria też nie jest w Unii Europejskiej, a eksportuje do tych krajów – argumentował.
Bardt nie popiera jednak planu AfD co do dexitu, który zakłada zastąpienie UE inną wspólnotą gospodarczą. – Uważam to za pustą i nierealistyczną wizję lub zasłonę dymną. Zniszczenie UE nie doprowadzi do powstania nowego, lepszego modelu integracji – podkreśla ekonomista z IW.
Antyunijne korzenie AfD
Nawet wśród niemieckiej populacji dexit nie jest zbyt popularny. Sondaż opublikowany na początku roku przez Fundację Konrada Adenauera, która jest blisko konserwatywnej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej, wykazał, że 87 procent Niemców zagłosowałoby w referendum za pozostaniem w UE.
Dlaczego więc AfD zdecydowała się włączyć tak drastyczne i niepopularne rozwiązanie do swojego programu wyborczego? Polityk AfD Gläser podkreśla, że wystąpienie z UE byłoby korzystne dla Niemców, niezależnie od tego, czy tego chcą, czy nie. – Nie robimy polityki na podstawie sondaży, lecz chcemy wdrożyć to, co jest słuszne i konieczne – stwierdził.
Wolfgang Schroeder, politolog z Uniwersytetu w Kassel, zwraca uwagę, że stanowisko AfD jest zgodne z jej założeniami. Partia powstała w 2013 r. pierwotnie jako partia ekonomistów, którzy krytykowali środki ratunkowe UE po kryzysie euro. Od tamtego czasu AfD przesunęła się bardziej na prawo i jest przeciwko migracji, ale jej eurosceptycyzm pozostał, nawet jeśli teraz jest mniej oczywisty. – Po pierwsze, AfD to partia nacjonalistyczna – mówi Schroeder w wywiadzie dla DW. – Walczą z globalizacją. Stąd bierze się sceptyczne podejście do wyższych instancji władzy: UE i ONZ są (dla nich) instytucjami z innymi celami, które są zobowiązane do innych wartości i dlatego stanowią zagrożenie dla prawdziwej woli narodu – tłumaczy politolog.
Ale czy AfD poważnie podchodzi do swojej propozycji zastąpienia UE innym rodzajem społeczności międzynarodowej, biorąc pod uwagę problemy gospodarcze i konstytucyjne, jakie by to spowodowało? Schroeder analizuje: „Można powiedzieć, że nie traktują tego poważnie, ponieważ wiedzą, że reprezentują tylko niewielką mniejszość. Pod tym względem mogą formułować to w taki sposób, aby sugerować inny świat. To ich nic nie kosztuje”.
Politolog uważa stanowisko AfD za rodzaj taniej długoterminowej gry. – Obstawiają, że będzie coraz więcej krajów, które podzielą ten eurosceptycyzm i że nastąpi nowy rozwój w kierunku Eurazji – ocenia. Mogą się tam otworzyć nowe perspektywy: gospodarcze i polityczne.
Źródło: gazeta.pl
Bravo AfD! A kiedy Polexit?