Prezydent Andrzej Duda został zignorowany przez Prawo i Sprawiedliwość w sprawie kandydata na prezydenta i daje wyraz swojemu niezadowoleniu. Najnowszy na długiej liście despektów wobec głowy państwa może się jednak odbić PiS czkawką.
W dotychczasowej, trwającej już 10 dni, prekampanii kandydata na prezydenta bardzo znaczący jest jeden szczegół, a dokładnie jedna nieobecność. Brak w niej obecnego lokatora Pałacu Prezydenckiego. Andrzej Duda na razie nie zrobił nic, żeby zaakcentować swoje wsparcie dla kandydata PiS.
– Andrzej ma focha – śmieje się nasz rozmówca. Na pytania, czy to ma znaczenie, odpowiada: – A jakie ma mieć znaczenie? Nie przesadzajmy.
Ale ignorowanie Andrzeja Dudy może jeszcze kandydaturze Karola Nawrockiego poważnie zaszkodzić. Z dwóch powodów.
PiS zignorowało Andrzeja Dudę. Z Pałacu płyną gniewne sygnały
Prawo i Sprawiedliwość przez 10 lat ignorowało Andrzeja Dudę. Brutalnie i regularnie pokazywało mu, że jego miejsce nie jest przy stole, przy którym partia podejmuje decyzje. Kilkukrotnie prezydent próbował pokazać, że nie da się tak traktować, ale za każdym razem bezskutecznie. Najbardziej absurdalne było chyba weto do ustawy o działach administracji rządowej w 2021. To taka ustawa, która porządkuje pracę rządu i ustala, co jest w kompetencjach jakiego ministerstwa. Prezydent ją zawetował, bo PiS ograło go w sprawie Jacka Kurskiego. Choć ograło to mało powiedziane, Andrzej Duda został zwyczajnie oszukany.
Prezydent próbował wtedy grać sprytnie. Wysłał na Nowogrodzką sygnał, że jeśli nie będzie dymisji prezesa TVP, to on nie podpisze ustawy z kolejnym zastrzykiem finansowym dla telewizji. Tyle tylko, że Jacek Kurski znalazł sposób by obejść opór prezydenta, a Jarosław Kaczyński się na niego zgodził. Skoro Andrzej Duda grozi brakiem podpisu pod ustawą, to dotacja trafiła do ustawy budżetowej. Tej prezydent nie może zawetować. Po drugie, gdyby odesłał ją do Trybunału Konstytucyjnego, to wywołałby już regularną wojnę z PiS, a nie tylko drobną przepychankę. Nie miałby zresztą widoków na zwycięstwo.
To tylko jeden z wielu przypadków ignorowania, omijania i poniżania prezydenta, które miały miejsce w czasie rządów PiS. To, że miejsce Andrzeja Dudy jest w drugim szeregu – choć teoretycznie powinien stać w pierwszym – przez osiem było jasne dla wszystkich w PiS i poza nim. I nic się nie zmieniło, choć PiS przegrało po drodze wybory, a teraz szykuje się do kolejnej wojny o Pałac.
– Dlaczego mielibyśmy sondować prezydenta, na kogo się zgodzi? Przecież to nie on będzie prowadził kampanię i nie on za nią zapłaci – wzrusza ramionami nasz rozmówca z kręgu PiS.
O to właśnie Pałac ma pretensje do Nowogrodzkiej. Nikt nie przyszedł do prezydenta i nie powiedział: „Andrzeju, to jest Karol. Chciałby się ubiegać o twój stołek. Pomożesz?”. Prezydent Duda mógłby wyrazić zgodę, porozmawiać z kandydatem i poczuć, że partia jednak go szanuje. Partia mu to odebrała.
– A czy prezydent zaangażował się w nasze ostatnie kampanie? Czy promował kogoś poza swoimi? Pomógł nam jakoś? – zadaje liczne retoryczne pytania nasz rozmówca.
Rzeczywiście zwłaszcza w ostatniej tegorocznej kampanii – do Parlamentu Europejskiego – bardzo widoczne było, że zaangażowanie głowy państwa dotyczy wyłącznie jednego kandydata: prezydenckiego ministra Wojciecha Kolarskiego, który startował z Wielkopolski. Minister mandatu nie uzyskał.
Do dziennikarzy z Pałacu Prezydenckiego docierają sygnały, że Andrzej Duda jest co najmniej niezadowolony. W programie „Kuluary” w TVN24 Agata Adamek mówiła, że „prezydent jest zniesmaczony tym, że nie został nawet zapytany o to, co dalej z tymi wyborami prezydenckimi”.
Jednym z dowodów na to, że Andrzej Duda zamierza prezentować swoją obrazę, miała być nagła amnezja, która dopadła prezydenta w chwili, gdy miał wypowiedzieć nazwisko kandydata obywatelskiego wspieranego przez PiS. Ale – jak twierdzą nasi rozmówcy – to było prawdziwe zapomnienie, a nie gra. Wątpią po prostu, że prezydent mógłby się okazać tak doskonałym aktorem.
Andrzej Duda może zaszkodzić Karolowi Nawrockiemu
Otoczenie Andrzeja Dudy przewiduje, że Prawo i Sprawiedliwość zaraz będzie wysuwało żądania wobec Pałacu. Na przykład dotyczące starań o wizytę Donalda Trumpa w Polsce i ewentualne wsparcie amerykańskiego prezydenta, na którym PiS chce swoją kampanię wzorować. Dość oczywiste jest, że na zaproszenie pana Karola Donald Trump nie przyjedzie. Może przyjechać na zaproszenie Andrzeja Dudy i jedyną możliwością zrobienia sobie wtedy z nim zdjęcia jest przekonanie prezydenta, żeby zaprosił pana Karola do Pałacu. Tyle że osobę głęboko urażoną trudno się przekonuje.
Czy poza tym szczególne starania o poparcie Andrzeja Dudy dla kandydatury PiS są uzasadnione? Nie mamy cienia dowodu na to, że wsparcie urzędującego prezydenta przynosi kandydatowi jakiekolwiek korzyści. Do tej pory tylko jeden raz po 1989 r. prezydent kończył urzędowanie po dwóch kadencjach. I wtedy poparcie Aleksandra Kwaśniewskiego, bardzo lubianego i do dziś najpopularniejszego polskiego prezydenta, dla Marka Borowskiego w żaden sposób nie zmieniło wyniku. Borowski dotarł na metę czwarty.
Tyle tylko, że zamiast poparcia prezydent może wymierzyć Nawrockiemu cios. A w zasadzie nie prezydent, a Marcin Mastalerek, który nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Zgodnie z ostatnią decyzją Państwowej Komisji Wyborczej marszałek Szymon Hołownia będzie mógł ogłosić termin wyborów dopiero po 15 stycznia. To prawie półtora miesiąca na podjęcie decyzji, czy pójść na wojnę z PiS-em i wystawić czarnego konia, który będzie miał szanse pokonać Nawrockiego i zawalczyć z Trzaskowskim. Mastalerek umie liczyć, a liczenie w polityce to połowa sukcesu. Jeśli wyjdzie mu, że druga tura jest możliwa, a dobre nazwisko może gwarantować sukces, to nie zawaha się ani przez chwilę.
Źródło: onet.pl
„Prawo i Sprawiedliwosc”
To_propaganda!
Nie_ma_nic_wspulnego_z_
prawem_i_sprawiedliwosciom!
♡♡♡
Chłopcy w krótkich majteczkach, dorwać się do publicznych pieniędzy i nadal rwać i szarpać tę płachtę co Polska się nazywa.