Dlaczego ukraińscy żołnierze dezerterują z armii. Jest aż sześć ważnych powodów

niezależny dziennik polityczny

Media donoszą o dezercjach w ukraińskiej armii, alarmując o zastraszająco dużych liczbach uciekinierów. Za główny powód przyjmuje się wyczerpanie żołnierzy. Jednak problem jest znacznie bardziej złożony – wydarzenia na froncie i poza nim wytworzyły co najmniej sześć powodów, dla których żołnierze uciekają z armii, a w wojsku wytworzyło się nowe zjawisko półlegalnej dezercji. Błędy, które zostały popełnione, powinny być wielką lekcją dla Polski, jeżeli Rosja przełamie Ukrainę i pójdzie dalej.

Od początku masowej inwazji Rosji na Ukrainę z ukraińskiej armii zdezerterowało ok. 100 tys. żołnierzy. Szczególnie niepokojący jest fakt, że do większości z ucieczek doszło w 2024 r. Jak podaje Biuro Prokuratora Generalnego Ukrainy, tylko od stycznia do września tego roku wszczęto 60 tys. spraw karnych o dezercję, a do października ta liczba wzrosła już do 80 tys.

Niepokój wzbudza też fakt, że ukraińskich dezercji jest więcej niż tych po stronie rosyjskiej. Brytyjski tygodnik „The Economist” wyliczył skalę dezercji w rosyjskiej armii na 2,5 proc. ogółu żołnierzy, czyli mniej więcej tyle, ile było dezercji w armii niemieckiej podczas II wojny światowej. Liczbę tę można więc przyjąć jako pewnego rodzaju stałą dla sytuacji wojennych. Tymczasem w ukraińskiej armii wskaźnik ten sięga 10 proc. To oznacza, że po ukraińskiej stronie zostały popełnione błędy.

Przyczyny dezercji ukraińskich żołnierzy leżą nie tylko w błędach popełnionych przez ukraińską władzę, ale także przez Zachód. Na tych błędach powinna uczyć się Polska.

Oto sześć fundamentalnych przyczyn dezercji żołnierzy z ukraińskiej armii.

1. Pierwsza fala dezerterów jest pożądaną siłą roboczą na Zachodzie, w tym w Polsce

Choć zjawisko ucieczek z armii przybrało na sile w tym roku, to źródeł nasilających się dezercji należy szukać rok, a w niektórych przypadkach nawet dwa lata wcześniej.

Fala pierwszych „dezerterów” ruszyła na Zachód z początkiem rosyjskiej inwazji na Ukrainę 24 lutego 2022 r., choć wielu z nich nie było formalnie w armii. Według danych BBC od lutego 2022 r. do końca sierpnia 2023 r. uciekło z Ukrainy 20 tys. mężczyzn, a kolejnym 20 tys. udaremniono tę próbę.

Od tamtej pory ukraińskie państwo upomina się o nielegalnych zbiegów, aby wcielać ich do wojska. Sęk w tym, że choć deklaratywnie jako Zachód wspieramy apele ukraińskich władz, to nie podejmujemy żadnych kroków, aby oddać im tysiące mężczyzn w wieku poborowym. I nie podejmiemy. Powód jest prosty. Ukraińcy wypełniają olbrzymią lukę w zachodnim rynku pracy.

Dotyczy to również Polski, kraju, w którym na prosty remont mieszkania czeka się miesiącami z powodu braku ekip budowlanych. Sięgając po konkretne dane, jak wyliczyła firma doradcza Deloite, w zeszłym roku ukraińscy pracownicy podnieśli poziom PKB naszego kraju o 0,7-1,1 proc.

Na kolejnych potencjalnych dezerterów wpływa to w dwojaki sposób. Po pierwsze, powoduje w nich to poczucie niesprawiedliwości: dlaczego ja mam ryzykować życie, skoro mój rówieśnik w tym czasie się bogaci? Po drugie, taka postawa Zachodu jest dla nich sygnałem, że jeśli tylko uda im się przedrzeć przez granicę, rynek pracy stoi przed nimi otworem.

2. Wadliwa mobilizacja sprzyja cywilnym kombinatorom i dyskryminuje żołnierzy

Pełnoskalowy atak Rosji zastał Ukrainę z systemem pamiętającym sowieckie czasy komisariatów wojskowych, które nie dawały sobie rady ani z rejestracją poborowych w swoich rejonach, ani z prowadzeniem dokumentacji, ani z przejrzystością swoich działań.

Pod koniec 2022 r. zastąpiły je z założenia nowocześniejsze centra rekrutacji. Zanim zdążyły się one na dobre rozkręcić, już wstrząsnęła nimi fala korupcyjnych skandali. Jednym z najgłośniejszych było nabycie przez szefa centrum w Odessie willi i drogich samochodów w Hiszpanii za pieniądze z łapówek od ludzi uchylających się od służby.

Do tej pory władzy nie udało się ukrócić łapówkarskiego procederu związanego z poborem do służby, nie tylko w tej instytucji. Ledwie w październiku śledczy z miasta Chmielnicki ujawnili w mieszkaniu szefowej obwodowej komisji lekarskiej prawie 6 mln dol. w gotówce z łapówek za wystawianie zaświadczeń o niepełnosprawności, które zwalniają ze służby wojskowej.

Jednym z fundamentalnych problemów ukraińskiego państwa w zakresie mobilizacji jest też niezdolność do zliczenia i zlokalizowania własnych obywateli. Stąd chaotyczne łapanki, jak ta po październikowym koncercie popularnego zespołu Okean Elzy w Kijowie, gdzie funkcjonariusze sprawdzali stosunek do służby młodych mężczyzn wychodzących z sali koncertowej.

Kiedy państwo nie może poradzić sobie z rekrutacją, wielu żołnierzy czeka na rotację od miesięcy, a nawet lat – niektórzy od 2022 r., kiedy został wprowadzony prezydencki dekret mobilizacyjny, stwierdzający, że zwolnienie do rezerwy nastąpi „dopiero po oficjalnym ogłoszeniu demobilizacji zgodnie z ustaloną procedurą”.

3. Złe dowodzenie zniechęca i demoralizuje żołnierzy

Zanim jednak zaczęto na poważnie mówić o kłopotach mobilizacyjnych, problemy wystąpiły na zupełnie innym poziomie.

Ukraina wchodziła w pierwsze miesiące rosyjskiej inwazji z solidną kadrą dowódczą. Wielu oficerów miało za sobą szkolenia w systemie NATO. Wielu było też doświadczonymi praktykami z pierwszej fazy wojny w Donbasie z 2014 r.

Po lutym 2022 r. wielu oficerów zginęło w walce, a na ich miejsce przychodzili ci bez wojennego doświadczenia i ci, których ukraiński system nie nadążał szkolić.

W efekcie ukraińska armia boryka się ze słabą jakością dowodzenia zarówno na poziomie strategicznym (szerszych decyzji dotyczących prowadzenia działań wojennych i ruchu wojsk), jak i taktycznym (decyzji dotyczących bezpośrednich działań na mniejszych obszarach).

Jeśli chodzi o te pierwsze, to w ostatnich miesiącach mieliśmy do czynienia co najmniej z dwoma poważnymi błędami. Pierwszym był rozkaz jednoczesnej rotacji dwóch brygad w obwodzie donieckim, co wykorzystali Rosjanie, uderzając dokładnie w tym momencie i powodując u Ukraińców straty w ludziach i terenie. Drugi to spóźnione i chaotyczne wycofanie ukraińskich żołnierzy z Wuhłedaru, co spowodowało ten sam rodzaj strat.

Na niski poziom dowodzenia żołnierze narzekają też we własnych jednostkach. Do tej pory tzw. mięsne szturmy, czyli operacje zdobywania terytorium kosztem olbrzymich strat ludzkich, były domeną Rosjan. Dziś narzekają na nie także Ukraińcy. Jeszcze częstsze w obecnej sytuacji jest wycofywanie się żołnierzy, które też wymaga sprawnego dowodzenia. Brak kompetencji dowódców w prowadzeniu tych operacji powoduje chaos i następujące po nim nadmierne straty w ludziach.

Narażanie żołnierzy na ryzyko utraty życia nie z powodu złej sytuacji operacyjnej, lecz z powodu nieudolności dowódców, powoduje frustrację nawet u tych najbardziej zmotywowanych żołnierzy. Ryba psuje się od głowy. Jeżeli zwykli żołnierze nie szanują kompetencji swoich dowódców, dochodzi do demoralizacji. Stąd już tylko krok do dezercji.

4. Deficyt sprzętu się pogłębia. Jak walczyć, skoro nie ma czym?

Ukraina od początku rosyjskiej inwazji walczy w deficycie – zarówno sprzętu, jak i amunicji. Jesienna ofensywa 2022 r., w której kraj ten odzyskał obwód charkowski i miasto Chersoń, był bardziej skutkiem finezyjnego manewrowania i efektu zaskoczenia osiągniętego niespodziewanym dla Rosjan zastosowaniem wyrzutni HIMARS, niż skutkiem nadmiaru uzbrojenia.

Postępujące niedobory w sprzęcie i amunicji najpierw skutkowały fiaskiem ukraińskiej kontrofensywy w 2023 r., a ich obecnym skutkiem jest utrata coraz większych terytoriów.

O ile do 2023 r. kłopotem Ukraińców były głównie opóźnienia w dostarczanym sprzęcie, to od jesieni tamtego roku pogłębił się problem zarówno z opóźnieniami, jak i ilością sprzętu i amunicji. W kwietniu 2023 r. po siedmiu miesiącach przepychanek Kongres USA uchwalił pomoc wojskową w wysokości 61 mld dol. dla Ukrainy. Już wtedy opóźnienie było tak duże, że Ukraińcy zaczynali się cofać na wielu odcinkach. W październiku tego roku prezydent Zełenski poinformował, że z uchwalonej wtedy pomocy do jego kraju dotarło zaledwie 10 proc.

Wydane w listopadzie przez administrację Joe Bidena pozwolenie na atakowanie przez Ukraińców części rosyjskiego terytorium za pomocą precyzyjnych pocisków ATACMS być może pomoże im utrzymać ważną strategicznie część rosyjskiego obwodu kurskiego, ale nie polepszy sytuacji w innych rejonach z uwagi na ograniczoną liczbę tych pocisków.

Na frustracje dotyczące deficytu ludzi i złego dowodzenia nakłada się więc problem dramatycznego braku sprzętu. Trudno mieć motywację do walki, skoro nie ma czym walczyć.

5. Perspektywa porażki demotywuje obrońców

Zasada, w myśl której każdy chce być po stronie zwycięzców, obowiązuje w równym stopniu na poziomie międzynarodowej polityki, jak i w okopach. Zachód znacznie chętniej i szybciej przekazywał Ukraińcom broń, kiedy ich armia wypychała Rosjan spod Kijowa i odzyskiwała charkowszczyznę i miasto Chersoń w 2022 r.

Tempo pomocy spadło po fiasku ukraińskiej kontrofensywy z 2023 r. Wtedy jeszcze Ukraińcy nie tracili dużych połaci terytoriów, zamykając tamten rok utratą zaledwie 465 km kw.

Do tej pory w 2024 r. Rosjanie zdobyli już 2,7 tys. km kw., a dominującym tematem jest perspektywa rozmów rozejmowych po objęciu prezydentury przez Donalda Trumpa. W tym kontekście mało kto wierzy, że w trakcie rozmów negocjacyjnych Ukraińcom uda się zdobyć utracone terytoria. W tych dniach Rosjanie przekroczyli granicę 19 proc. obszaru Ukrainy, który już mają pod swoją kontrolą.

Ta perspektywa braku nadziei, słabnącej pomocy i kolejnych w ostatnich dekadach negocjacji z Rosją, na których Ukraina tylko traci, prowadzi do radykalnego rozprężenia, jeśli nie do demoralizacji, w szeregach obrońców.

6. Zmęczenie to efekt wielu przyczyn, który spowodował nowe zjawisko – dezercję półlegalną

Jeśli zsumować wszystkie powyższe przyczyny, to zmęczenie wojną może się okazać ich sumą i ogólnym efektem.

Ogromne ubytki w armii mają też ten skutek, że tych, którzy uciekają, nie ma kto ścigać, co dokłada się do klimatu ogólnej degrengolady.

Od żołnierzy na froncie dowiaduję się, że w obecnej sytuacji w armii wytworzyło się nowe zjawisko, będące czymś pośrednim pomiędzy pozostawaniem na służbie a dezercją. Jeden z nich tak wyjaśnia mi ten mechanizm: – W mojej rocie powinno być 90 żołnierzy, a w rzeczywistości służy 20. To znaczy, że nie ma możliwości rotacji. Kończy się to tak, że ostatnio przebywałem na linii frontu przez pięć tygodni bez dnia przerwy. Nie możesz się nawet wykąpać, nie mówiąc o chwili odpoczynku. A znam takich, którzy byli jeszcze dłużej. Nie dziwię się chłopakom, którzy oddalają się z jednostki, żeby pobyć ze swoimi rodzinami. Ale oni wciąż są wyszkolonymi żołnierzami, zarejestrowanymi w centrach rekrutacyjnych. Niby są na samowolce, ale takiej półlegalnej. W centrach rekrutacyjnych znajdują się na nich namiary. Są więc znowu powoływani i nikt nie robi im problemów – mówi ten żołnierz.

Więcej postów

1 Komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*