Od kilku tygodni media donoszą o „pękającym” froncie w Ukrainie. Te doniesienia pokrywają się z moimi doświadczeniami z ostatniej wyprawy na Donbas. Łącząc twarde dane z bezpośrednimi spostrzeżeniami i relacjami wojskowych na miejscu, chciałbym wskazać pięć głównych przyczyn słabości ukraińskiego frontu – od fundamentalnych problemów z mobilizacją po nowe taktyki stosowane przez Rosjan.
Wizyty na ukraińskim froncie wojny z Rosją są unikalną okazją do porównania sytuacji na miejscu i relacji wojskowych z tym, co było pół roku lub rok temu. Zarówno stan samego frontu, jak i rozmowy z oficerami i żołnierzami układają się w spójną całość, która pokrywa się z twardymi danymi przytaczanymi przez analityków. Oto główne przyczyny, które sprawiają, że ukraiński front może zostać przełamany w najbliższej przyszłości.
1. Braki personelu i problemy z mobilizacją
Choć żadna ze stron nie udostępnia oficjalnych danych, to analitycy są dosyć zgodni co do tego, że obecnie liczba aktywnych ukraińskich żołnierzy wynosi ok. 900 tys., a rosyjskich – ok. 1 mln 320 tys. We wrześniu Władimir Putin wydał rozkaz zwiększenia tej liczby o dodatkowe 180 tys. żołnierzy, do czego trzeba doliczyć około 10 tys. wspierających Rosję żołnierzy z Korei Północnej.
Licząca około 140 mln ludzi Rosja ma ogromną przewagę demograficzną nad Ukrainą. Już przed inwazją liczba ludności w Ukrainie stopniowo malała, osiągając poziom około 40 mln w chwili uderzenia Rosji w lutym 2022 r. Od tamtej pory oblicza się, że z kraju uciekło dodatkowe 10 mln ludzi. Jednak demografia to nie jedyny problem Ukrainy.
Od początku inwazji Kijów borykał się z prowadzeniem skutecznej mobilizacji. Zastąpienie pamiętających sowieckie czasy komisariatów wojskowych bardziej nowoczesnymi z założenia centrami rekrutacji nie przyniosło zamierzonych skutków. W wojennym chaosie administracja po prostu „gubi” wielu poborowych.
Na to wszystko nakładają się problemy korupcyjne. W chwili mojego październikowego wyjazdu do Ukrainy krajem wstrząsała właśnie kolejna afera – w mieszkaniu szefowej komisji lekarskiej w mieście Chmielicki służby znalazły 6 mln dol. w gotówce. Były to pieniądze za wystawianie fałszywych zaświadczeń o niepełnosprawności, które zwalniały mężczyzn z poboru wojskowego. To jeden z wielu skandali tego typu, które są ujawniane co najmniej od wiosny 2023 r.
Sytuacji nie poprawia wstrzymywanie się prezydenta Zełenskiego z ogłoszeniem powszechnej mobilizacji. Ukraiński prezydent wyraźnie próbuje uniknąć wzięcia na siebie politycznej odpowiedzialności za jej wprowadzenie.
W efekcie front zaludniają przemęczeni i zdemotywowani żołnierze, których demobilizacja została zawieszona na czas nieokreślony w lutym 2022 r. Ponieważ jest ich mało, problemy są także z ich rotacjami, co nie pozwala na właściwy wypoczynek i odbudowanie się.
W wyniku problemów mobilizacyjnych Siły Zbrojne Ukrainy stały się prawdopodobnie najstarszą armią świata. W listopadzie 2023 r. średni wiek żołnierza wynosił 43 lata. Sytuacji nie poprawiło zmniejszenie wieku mobilizacyjnego z 27 do 25 lat. Ten ruch prezydenta Zełenskiego być może zapewniłby zastrzyk dodatkowych kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy dla frontu, gdyby sprawnie działał system mobilizacyjny. Wystarczy wejść do pierwszej lepszej kawiarni w Słowiańsku na Donbasie, aby zobaczyć, że odpoczywający tam mężczyźni w mundurach są zwykle w średnim i podeszłym wieku.
Na to wszystko nakładają się coraz większe problemy z samowolnym oddalaniem się żołnierzy z jednostek oraz jawnymi dezercjami. Z powodu kurczącego się personelu wojskowego, są one coraz rzadziej ścigane, co znowu prowokuje do ucieczek kolejnych żołnierzy w tym samonapędzającym się mechanizmie.
2. Braki w sprzęcie i amunicji
Od samego początku wojny Rosja miała znaczną przewagę w sprzęcie i amunicji. W pierwszych miesiącach po pełnoskalowej inwazji z 2022 r. przewaga w użyciu podstawowej amunicji rosyjsko-ukraińskiego pola walki, czyli w artyleryjskiej amunicji kal. 155 mm (wersja NATO) lub 152 mm (wersja rosyjska) wynosiła 10:1 na korzyść Rosji. W tamtym czasie Rosjanie wystrzeliwali nawet 60 tys. takich pocisków dziennie, w stosunku do 6 tys. po stronie ukraińskiej (dziś ta intensywność zmalała do szacowanych 10 tys. sztuk dziennie wobec dwu— lub trzykrotnie mniejszej liczby ze strony ukraińskiej).
Wsparciem dla Ukraińców w początkowej fazie walk była duża liczebność wojska oraz nowoczesne systemy uzbrojenia dostarczane z Zachodu, które pozwoliły Ukraińcom odbić część okupowanych przez Rosjan terytoriów jesienią 2022 r.
Drastyczny kryzys zaczął się jesienią 2023 r. Po nieudanej ukraińskiej kontrofensywie w amerykańskim Senacie utknęła pomoc w wysokości 61 mld dol. Przez kolejne miesiące Ukraińcy walczyli w deficycie sprzętu i amunicji. Kiedy w kwietniu 2024 r. pieniądze zostały w końcu przegłosowane, wydawało się, że szybko zdołają one przywrócić do właściwego działania ukraińską armię. Jednak spodziewane efekty nie nadchodziły. Pod koniec października prezydent Zełenski ogłosił, że do tamtej pory Ukraina otrzymała jedynie 10 proc. pomocy zatwierdzonej przez amerykański Kongres.
Po części Zachód nie tyle nie chce, ile nie może należycie wesprzeć Ukrainy. Rozpędzony rosyjski przemysł wojenny produkuje obecnie 3 mln sztuk amunicji artyleryjskiej rocznie. To trzykrotnie więcej niż cały Zachód. Do tego należy doliczyć dostawy z Korei Północnej, która według szacunków dostarcza Rosji połowę z wszystkich zużywanych na froncie pocisków, a także z Iranu.
To prawda, że precyzyjne zachodnie systemy są w stanie wyrządzić przeciwnikowi więcej szkody mniejszą liczbą uderzeń, ale dysproporcja w ilości jest zbyt duża, aby dać Ukrainie przewagę, a nawet równowagę. Nawet skłonne do przesadyzmu ukraińskie media wyliczają, że Kijów otrzymał mniej niż 12 sztuk pocisków w starszej wersji jeszcze w 2023 r. oraz mniej niż 50 sztuk pocisków w nowszej wersji obecnie, zaznaczając, że nie wiadomo, ile z tej liczby już zostało zużytych.
3. Rozciąganie frontu
Od ponad dwóch lat front rosyjsko-ukraińskiej wojny utrzymuje się na długości ok. 1 tys. km, wliczając w to ukraińsko-rosyjską granicę na północy, na której od czasu do czasu także zdarzały się incydenty, a jej znaczenie wzrosło po uderzeniu Ukraińców na rosyjski obwód kurski. Jednak przez większość tego czasu główne działania wojenne ograniczały się do Donbasu i sporadycznie do przesileń w południowej części frontu.
W ostatnich miesiącach Rosjanie rozciągnęli jednak „gorącą” część frontu, naciskając i na wschodzie i na południu. W sierpniu Ukraińcy uderzyli na obwód kurski, aby związać tam rosyjskie siły i odciążyć własne wojska na pozostałych odcinkach frontu. Ten manewr zakończył się sukcesem tylko o tyle, że część rosyjskiego terytorium może stanowić silną kartę przetargową w ewentualnych negocjacjach dotyczących rozejmu. Ukraińcom nie udało się natomiast odciągnąć znacznych sił rosyjskich z pozostałych odcinków frontu.
Po dwóch tygodniach od zajęcia przez Ukraińców części obwodu kurskiego skontaktowałem się z żołnierzami walczącymi na całej linii frontu w Donbasie, aby zapytać ich, czy atak ich kolegów w Kursku przyniósł im choćby chwilową ulgę od rosyjskiego naporu. Żołnierze relacjonowali, że nic takiego nie nastąpiło. Alarmowali, że pod ogromną presją pozostawały dwa kluczowe miasta Pokrowsk i Toreck.
Jedynym miejscem, w którym sygnalizowano spokój był strategicznie położony Czasiw Jar – miasto, w którym Ukraińcy blokują Rosjan przed postępami w stronę kluczowych miast Donbasu – Kramatorska i Słowiańska. Niedługo potem okazało się, że spokój był tylko chwilowy. Dziś co najmniej jedna trzecia miasta pozostaje w szarej strefie walk i trudno powiedzieć, aby była kontrolowana przez Ukraińców.
Podobnie niepokojące wieści docierały wówczas w południowej części frontu. Rosjanie ewidentnie wykorzystują w ten sposób zmęczenie ukraińskich obrońców oraz niedostatki w personelu i sprzęcie. A to nie jedyna nowa taktyka, którą stosują w ostatnich miesiącach.
4. Okrążania zamiast frontalnych uderzeń
Walki o tereny zabudowane pochłaniają najwięcej ofiar. Regułą są wielokrotnie większe straty wśród atakujących niż wśród obrońców. Podręcznikowa wiedza mówi, że aby dokonać skutecznej ofensywy, atakujący powinni posiadać co najmniej pięciokrotną przewagę w ludziach. W miastach te współczynniki jeszcze rosną.
Klasycznym przykładem potężnych strat atakujących we frontalnym ataku na miasto był przypadek Bachmutu. W walkach pomiędzy sierpniem 2022 r. a majem 2023 r. zginęło lub zostało rannych według różnych szacunków od 30 tys. do ponad 100 tys. Rosjan. Tę drugą liczbę podał prezydent USA Joe Biden, jednak nawet ta pierwsza jest niezwykle wysoka w perspektywie zdobycie zaledwie jednego miasta.
Od miesięcy Rosjanie chętniej stosują raczej taktykę okrążania miejscowości i odcinania ich od zaopatrzenia niż okrążania. Tylko w październiku zdobyli, stosując m.in. tę taktykę, dwa ważne miasta – Wuhłedar i Selydowe.
Obecnie działają w podobny sposób w walkach o kluczowe dla Donbasu pod względem logistycznym miasto Pokrowsk. Stałe napieranie rosyjskich wojsk od południa i północy powoduje, że już we wrześniu Ukraińcy sygnalizowali ryzyko okrążenia. W tej taktyce niezwykle użyteczne są drony kamikadze, które przelatują nad miastem, aby atakować zaopatrzenie na prowadzącej do Pokrowska trasie od kontrolowanego przez Ukraińców zachodu. Podczas naszego pobytu w październiku zamierzaliśmy wjechać do miasta właśnie tą drogą. Wjazd okazał się niemożliwy ze względu na zbyt duże nasycenie dronami kamikadze.
Taka taktyka wydaje się przy obecnych środkach, zwłaszcza masowym zastosowaniu dronów, bardziej skuteczna i mniej kosztowna, jeśli chodzi o liczbę ofiar od frontalnych ataków.
5. Okupant bierze umocnienia
Ostatnią, być może mniej oczywistą, ale niezwykle ważną przyczyną pękającego od ukraińskiej strony frontu, jest sprawa umocnień.
— Nie potrafię już zliczyć, ile bunkrów i okopów wykopałem Rosjanom – powiedział mi ostatnio żołnierz walczący obecnie z Donbasie.
Brak personelu po ukraińskiej stronie objawia się nie tylko deficytem walczących żołnierzy, ale – co równie ważne – brakiem sił inżynieryjnych, które m.in. zajmują się tworzeniem umocnień. Ten niezwykle długi front potrzebuje całej rzeszy ludzi i sprzętu dla właściwego zabezpieczenia. W tym momencie brakuje zarówno ludzi, jak i sprzętu.
Niektóre odcinki frontu, jak choćby ten w rejonie atakowanego przez Rosjan Pokrowska, były zaniedbane, bo dostępu do tego terenu broniła „niezdobyta twierdza” Awdijiwka. Kiedy w lutym tego roku Awdijiwka padła, obrona na tym odcinku posypała się jak domek z kart. Dziś miasto znajduje się już ponad 40 km w głąb okupowanego przez Rosjan terytorium.
Nie przypadkiem Rosjanie robią tak szybkie postępy w tym rejonie. Ukraińcy w wielu przypadkach nie nadążają z budową umocnień. Te, które tracą, są przejmowane przez okupantów, którzy tylko dobudowują własne struktury do już istniejących. Przy szybko prących do przodu wojskach przeciwnika budowanie struktur obronnych zawsze jest problemem.
Dodaj komentarz