Wiele wskazuje, że Ryszard Terlecki, wicemarszałek Sejmu i jeden z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego zostanie „jedynką” PiS na liście nowosądecko-podhalańskiej w trakcie najbliższych wyborów parlamentarnych. Oznacza to, że Terlecki, który cztery lata temu miał duże problemy z wejściem do Sejmu, tym razem będzie miał prostą drogę na ul. Wiejską w Warszawie. — Skończy się tak, że ofiarą sukcesu Ryśka będzie brak miejsca w parlamencie dla któregoś z nas — mówią lokalni działacze PiS.
- Ryszard Terlecki od kilku miesięcy coraz częściej przyjeżdża w rejon Podhala i Sądecczyzny. Otwiera nowe inwestycje i spotyka się ze strażakami
- Sam wicemarszałek w rozmowie z dziennikarzami potwierdza, że pojawił się temat jego startu w wyborach z listy PiS w okręgu nowosądecko-podhalańskim
- Zdaniem lokalnych polityków Zjednoczonej Prawicy zesłanie do nich Terleckiego będzie oznaczać, że ktoś z nich nie dostanie się do Sejmu
- „Transfer” zaufanego współpracownika Jarosława Kaczyńskiego najmocniej może uderzyć w obecnego wiceministra sportu Andrzeja Guta-Mostowego
Na prawicy trwają już pierwsze przymiarki przed stworzeniem list wyborczych na jesienne wybory parlamentarne. Politycy Prawa i Sprawiedliwości ruszyli w teren, by spotykać się z wyborcami i budować swoje poparcie. Jednym z nich jest wicemarszałek sejmu Ryszard Terlecki, który w ostatnim czasie często odwiedza rejon Nowego Sącza i Podhala. W lipcu 2022 r. był w Żmijnej, w połowie stycznia otwierał nową strzelnicę dla młodzieży w okolicach Nowego Sącza, a w ostatnim czasie był w okolicach Limanowej, gdzie uczestniczył w oficjalnym rozpoczęciu budowy nowej szkoły. Stamtąd pojechał na Podhale, gdzie wziął udział w posiedzeniu zarządu Ochotniczej Straży Pożarnej w Zębie. Po oficjalnej części strażacy mieli bankiet.
— Pan marszałek okazał się bardzo fajnym człowiekiem — mówi jeden ze strażaków z Zębu. — Można było z nim porozmawiać o wszystkim. Na początku baliśmy się jak rozmawiać z taką „personą”. Później sam jednak do nas podszedł i wypił kilka kieliszków.
Terlecki powinien się cieszyć
Zdaniem wielu działaczy PiS, nagłe zainteresowanie Terleckiego sprawami południowej Małopolski jest dowodem na to, że w najbliższych wyborach zostanie on „spadochroniarzem” do okręgu nowosądecko-podhalańskiego. „Spadochroniarzem” zostaje ten polityk, który zostaje przenoszony do nowego regionu, by tam łatwiej było mu uzyskać poparcie. Wicemarszałek Sejmu może liczyć nawet na pierwsze miejsce na liście wyborczej.
O taką możliwość w trakcie wizyty z ostatniego weekendu pytali Ryszarda Terleckiego dziennikarze Radia Kraków. — Nie wyprzedzajmy wydarzeń — powiedział. — Trwają rozmowy i kierownictwo PiS nad listami pracuje. Od konkretnych decyzji personalnych jeszcze trochę nas dzieli. Na pewno będę jednak startował z Małopolski — dodał.
Słowa Ryszarda Terleckiego mogą być jedynie kurtuazją. Jeśli faktycznie trafi on bowiem na listę PiS pod Tatrami, to de facto od razu zagwarantuje sobie miejsce w parlamencie. Partia Kaczyńskiego w okręgu nowosądecko-podhalańskim ma olbrzymie poparcie. Przed czterema laty (w 2019 r.) na PiS zagłosowało tu 65,8 proc. osób biorących w wyborach. Przełożyło się to na osiem mandatów dla tej partii z dziesięciu, jakie region wysyła na ul. Wiejską w Warszawie.
Dlatego Jarosław Kaczyński w przeszłości wysyłał już na „górską listę wyborczą” osoby, które chciał na siłę umieścić w Sejmie. W wyborach z 2011 r. „dwójką” na nowosądecko-podhalańskiej liście wyborczej był Piotr Naimski (późniejszy pełnomocnik rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej). W 2015 r. manewr powtórzono, ale wówczas Naimski był już „jedynką”. W efekcie Naimski dwa razy bez problemu dostał się do Sejmu.
Dla Terleckiego powtórzenie podobnego manewru przez Nowogrodzką byłoby prezentem. Przed czteroma laty startował on w Krakowie. Miał wówczas drugie miejsce na liście, ale ostatecznie do końca drżał o mandat parlamentarzysty. Więcej głosów zebrało od niego aż czterech innych kandydatów (Małgorzata Wassermann, Jarosław Gowin, Andrzej Adamczyk i Jacek Osuch). W górach, gdzie PiS ma dużo lepsze notowania niż w samym Krakowie, podobny scenariusz jest mało prawdopodobny.
Będzie bratobójcza walka?
Wysłanie przez centralę PiS w góry „spadochroniarza” będzie jednak problemem dla lokalnych działaczy Zjednoczonej Prawicy. Dziś jest ich w sejmie ośmiu. To: Arkadiusz Mularczyk, Anna Paluch, Barbara Bartuś, Wiesław Jańczyk, Edward Siarka, Jan Duda, Andrzej Gut-Mostowy i Patryk Wicher.
Trudno liczyć, by PiS w kolejnych wyborach osiągnął podobny wynik jak w 2019 r. i zdobył w okręgu nowosądecko-podhalańskim więcej niż osiem mandatów. Coraz liczniejsi w regionie stają się bowiem zwolennicy Konfederacji i partia ta może odebrać PiS przynajmniej jeden mandat. O jedno miejsce w Sejmie spokojni mogą być też działacze PSL (o ile ta partia w całej Polsce przekroczy próg wyborczy) oraz lokalni politycy Platformy Obywatelskiej.
— Jeśli naprawdę ześlą nam tu Ryśka Terleckiego, to dojdzie do sytuacji, że do Sejmu nie dostanie się minimum jeden, a być może nawet dwóch obecnych posłów — mówi w rozmowie z Onetem działacz PiS z Podhala. — A wiadomo, że z zasiadania w parlamencie nikt dobrowolnie nie zrezygnuje. Zapowiada się więc ostra bratobójcza walka o dobre miejsce na liście. Później już w trakcie kampanii będziemy musieli „podgryzać” samych siebie.
Najbogatszy poseł straci pracę w Sejmie? Niepewny los Guta-Mostowego
Taka sytuacja może być groźna zwłaszcza dla Andrzeja Guta-Mostowego. Mieszkający w Zakopanem polityk to dziś najbogatsza osoba zasiadająca w polskim Sejmie. Na liście wyborczej znajdzie się on na pewno, bo będzie to nagroda za to, że w sierpniu 2021 r. zostawił Jarosława Gowina i pozostał w obozie Zjednoczonej Prawicy.
Pytanie jednak brzmi: które miejsce na liście wyborczej mu przypadnie?
W PiS cały czas jest „tym obcym”, bo jeszcze do 2015 r. był członkiem Platformy Obywatelskiej. Dlatego w 2019 r. Gowin był w stanie „załatwić” dla niego dopiero dziewiąte miejsce na liście kandydatów.
Gut-Mostowy przeprowadził wówczas olbrzymią kampanię na Podhalu. Jego billboardy było widać dosłownie w każdej wsi i mieście w powiatach tatrzańskim i nowotarskim. To ostatecznie przyniosło blisko 12,5 tys. głosów i mandat posła. Tym razem może to jednak nie wystarczyć.
Źródło: onet.pl