Emisje CO2 rekordowo drogie. Tak odbije się to na naszych portfelach

Niezależny dziennik polityczny

Ceny uprawnień do emisji CO2, które kupują polskie elektrownie, ciepłownie i duże zakłady przemysłowe, przekroczyły w kontraktach na grudzień historyczną barierę 100 euro/t. Już w ubiegłym roku koszty emisji mocno ciążyły wytwórcom energii. Sama Polska Grupa Energetyczna tylko w ciągu trzech kwartałów 2022 r. na zakup uprawnień wydała 14,7 mld zł. W tym roku koszty mogą być jeszcze wyższe. W efekcie podrożeje prąd, ale i wyroby przemysłowe. — Mnie osobiście tak wysokie ceny przerażają — komentuje Henryk Kaliś, prezes Izby Energetyki Przemysłowej i Odbiorców Energii.

  • Rekordowe ceny CO2 to efekt aktualnej sytuacji na rynku energii i unijnej polityki klimatycznej, która dąży do ograniczania emisji w gospodarce
  • Wysokie koszty emisji dwutlenku węgla w Polsce, opartej wciąż na energetyce węglowej, przełożą się na wzrost cen prądu. Drożeć będą też wyroby przemysłowe
  • Właściciele hut i cementowni apelują o ułatwienia w budowie podziemnych magazynów CO2, a energetyka o zmiany na europejskim rynku energii

Energia z węgla, na której wciąż opiera się polska energetyka, kosztuje coraz więcej. Pod koniec lutego uprawnienia do emisji CO2, które muszą kupować wytwórcy prądu i przemysł, w kontraktach na grudzień przekroczyły barierę 100 euro/t. Ceny na aukcjach też zbliżają się do tej granicy, choć jeszcze na początku tego roku plasowały się poniżej 80 euro/t.

— To pokłosie tego, że polityka unijna w zakresie stosowania zachęt do ograniczania emisji jest skuteczna. Mnie osobiście ceny powyżej 100 euro/t przerażają — komentuje Henryk Kaliś, prezes Izby Energetyki Przemysłowej i Odbiorców Energii.

Kaliś zauważa, że po wybuchu wojny w Ukrainie spodziewano się katastrofy w przemyśle. — Tymczasem administracyjne sposoby kontrolowania cen paliw i energii w UE i w Polsce spowodowały, że tej katastrofy udało się uniknąć. Przemysł będzie dalej produkował, ale też widzimy powrót do energetyki węglowej, spowodowany ograniczeniem do niezbędnego minimum wykorzystania drogiego gazu. W efekcie zapotrzebowanie na uprawnienia do emisji CO2 wzrosło, co wpłynęło na ich cenę — wyjaśnia ekspert.

Rosną koszty elektrowni i fabryk

Jakie będzie to miało konsekwencje? Przede wszystkim przełoży się to na hurtowe ceny energii, a następnie na ceny na rachunkach wszystkich odbiorców. Z tym że odczujemy to dopiero w przyszłym roku, bo w obecnym ceny prądu dla gospodarstw domowych zostały zamrożone na poziomie z 2022 r., a dla mikro, małych i średnich firm, podmiotów wrażliwych (np. szkoły, szpitale, żłobki) oraz samorządów ustalono ceny maksymalne.

Ostatnich rekordowych cen uprawnień do emisji CO2 nie widać jeszcze w notowaniach energii na warszawskiej giełdzie. Stawki w kontraktach rocznych, które przez lata były odwzorowaniem tego, jakie rachunki będziemy płacić za prąd w kolejnym roku, wręcz spadają. Obecnie 1 megawatogodzina (MWh) energii z dostawą na przyszły rok kosztuje około 770 zł, podczas gdy jeszcze na początku stycznia trzeba było zapłacić ponad 1000 zł. Dla porównania średnia cena energii dla gospodarstw domowych, jaką widzimy dziś na rachunkach, sięga 414 zł za megawatogodzinę (MWh).

Eksperci zauważają, że rynek energii zaburzyły niedawne zmiany w prawie, w tym zniesienie obowiązku sprzedaży przez elektrownie całej energii na giełdzie i wprowadzenie cen maksymalnych na tzw. rynku bilansującym, który jest jednym z elementów hurtowego rynku energii.

— Jeśli spojrzymy na to, jak wygląda unijna polityka klimatyczna, to widzimy, że UE od lat robi wszystko, by maksymalnie promować źródła energii nisko- i zeroemisyjne. Nie dziwi więc, że uprawnienia do emisji CO2 są obecnie relatywnie drogie i prawdopodobnie z biegiem lat będą dalej drożeć. To naturalna konsekwencja polityki UE — podkreśla Paweł Puchalski, analityk Santander BM. — Jeszcze przed rokiem moglibyśmy powiedzieć, że to będzie miało przełożenie na wzrost cen energii na polskim rynku. Dziś wolny rynek energii w Polsce został moim zdaniem zniesiony przez rozporządzenie rządu, co implikuje brak przełożenia ceny uprawnień do emisji CO2 na cenę energii elektrycznej w krótkim terminie — dodaje.

Nie oznacza to jednak, że elektrownie nie przerzucą rosnących kosztów emisji na klientów. — Ceny energii w dużej mierze zależą od dwóch elementów: kosztów paliwa i kosztów emisji CO2. Rosnące ceny CO2 przełożą się więc na ceny prądu, nie ma innej opcji. Prędzej czy później zobaczymy to w kontraktach na zakup energii — przekonuje.

Dodaje, że drożeć będą też wyroby przemysłowe. — Przemysł wciąż dostaje przydziały darmowych uprawnień, ale nie pokrywają one w pełni potrzeb. Dlatego fabryki będą musiały dokupić uprawnienia na rynku, co spowoduje, że produkcja przemysłowa będzie droższa — podkreśla. Chodzi tu przede wszystkim o produkcję stali, wyrobów metalowych, chemicznych czy cementu.

Pod koniec lutego stowarzyszenia producentów stali, cementu i metali wystosowały pismo do przedstawicieli polskiego rządu z apelem o zmiany w prawie, które umożliwią budowę komercyjnych instalacji wychwytywania i magazynowania CO2.

„Umożliwienie wychwytu i transportu do miejsc podziemnego magazynowania dwutlenku węgla jest dla naszych branż nierzadko jedyną dostępną opcją redukcji emisji. Przykładowo, w procesie produkcji cementu aż 2/3 całkowitej emisji to emisje procesowe, niemożliwe do wyeliminowania, gdyż wynikają z samej istoty przemian chemicznych surowca w produkt końcowy. Przemysł ten po wielu latach obniżania swojej emisyjności obecnie zbliża się do granicy wyznaczonej przez dostępne technologie” — czytamy w piśmie.

Magazynowanie CO2 pod ziemią planuje m.in. Grupa Orlen, która niedawno ogłosiła nową strategię.

Potrzebne zmiany

Już w minionym roku elektrownie narzekały na wysokie koszty emisji dwutlenku węgla. Największy wytwórca energii z węgla — Polska Grupa Energetyczna — tylko w ciągu trzech kwartałów 2022 r. wydała na ten cel 14,7 mld zł.

— System handlu emisjami EU ETS wprowadzony został w celu systematycznego redukowania emisji CO2 w unijnej gospodarce, motywując spółki do obniżania jego emisji i przechodzenia na nisko- i zeroemisyjne źródła wytwarzania energii. Jednak rekordowe opłaty za emisję CO2, zamiast wspierać transformację energetyczną spółek, obniżają ich możliwości inwestycyjne, podnoszą koszty funkcjonowania i niestety również ceny energii — komentuje Konrad Mróz, rzecznik PGE. — Unia Europejska powinna zmienić sposób funkcjonowania tego rynku tak, aby ponownie spełniał swoją funkcję, a nie spowalniał osiąganie wyznaczonych przez producentów energii w Europie celów — przekonuje.

O potrzebie zmian mówi też Paweł Puchalski. — W mojej ocenie jest niemożliwe, by ceny energii w przyszłości w Europie były ustalane tak, jak to miało miejsce w minionych latach, czyli że o cenie prądu dla całego rynku decydowało źródło o najwyższych kosztach zmiennych produkcji (elektrownia gazowa albo węglowa). Rozwój OZE tak mocno przyspiesza, że wkrótce utrzymywanie takiego systemu powinno stać się zupełnie nieracjonalne i sztucznie podwyższające średnią cenę energii elektrycznej dla konsumentów. Dlatego, moim zdaniem, konieczna jest zmiana sposobu ustalania cen energii w Europie i np. na niedawnym szczycie EU w Sztokholmie słychać już było pierwsze sygnały o pracach zmierzających w tym kierunku — argumentuje analityk Santander BM.

Aby zobaczyć pełny obraz sytuacji w obszarze handlu emisjami, trzeba dodać, że jednocześnie Polska na sprzedaży uprawnień do emisji CO2 zarabia i to nie mało. Do budżetu państwa w 2022 r. wpłynęło z tego tytułu około 23 mld zł. Pieniądze te powinny, przynajmniej w teorii, popłynąć na transformację energetyczną kraju i zmniejszenie zależności od paliw kopalnych. Suma jest potężna, ale jeszcze więcej musiały za zakup uprawnień zapłacić polskie firmy. Jak szacuje branżowy portal wysokienapiecie.pl, w minionym roku luka w handlu emisjami wyniosła blisko 33 mld zł.

Źródło: businessinsider.com.pl

Więcej postów