Ponad pięć lat czekał ciężko ranny weteran na pozytywne rozstrzygnięcie w sądzie w sprawie o odszkodowanie od polskiego państwa za poniesione rany. Do tej pory Ministerstwo Obrony Narodowej stosowało w sądach strategię przedawnień wobec weteranów, choć minister Mariusz Błaszczak publicznie obiecał, że się z niej wycofa. Teraz Sąd Najwyższy uchylił wszystkie niekorzystne dla weterana wyroki.
- Mariusz Mańczak odniósł ciężkie rany w Afganistanie w 2009 r. Lista jego obrażeń liczyła aż 15 punktów
- Mańczak jest jednym z zaledwie dziesięciu polskich weteranów, którzy odnieśli najcięższe rany, wyliczane przez lekarzy na 100 proc. lub więcej utraty zdrowia
- Mimo że polscy weterani przez pierwsze lata po odniesieniu ran skupiali się na leczeniu, kiedy postanowili dochodzić odszkodowań w sądach, MON zaczęło stosować strategię przedawnień
- Po pięcioletniej batalii Mariusz Mańczak odniósł pierwszy sądowy sukces. Sąd anulował wcześniejsze wyroki na jego niekorzyść i nakazał sądom niższych instancji ponownie rozpatrzyć jego sprawę
Starszy szeregowy Mariusz Mańczak pełnił służbę na piątej zmianie Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie. 25 lipca 2009 r. pojazd opancerzony Rosomak, w którym znajdował się 29-letni wówczas żołnierz, wyleciał w powietrze na skutek wybuchu tzw. ajdika, czyli improwizowanego ładunku wybuchowego, podłożonego na drodze przez afgańskich rebeliantów.
Jeden z dziewięciu
Przez wiele dni żołnierz znajdował się w bardzo ciężkim stanie. Lista jego obrażeń liczyła 15 punktów i obejmuje m.in. złamanie kręgosłupa, otwarte złamania rąk i nóg w wielu miejscach, uszkodzenia wiązadeł i ścięgien, rozległe ubytki mięśni ud i łydek, uraz głowy, termiczne uszkodzenie dróg oddechowych oraz poparzenia twarzy i powiek.
Ponad 10 lat po tragicznym zdarzeniu w Afganistanie Mariusz Mańczak wciąż ciężko choruje. Jego uszczerbek na zdrowiu lekarze wyliczyli na 100 proc. Jest w stanie poruszać się w wolnym tempie. Zdaniem lekarzy, zmiany w zakresie narządów ruchu są trwałe i będą się pogłębiać. Ma problemy z pamięcią i koncentracją. Boryka się z przewlekłymi problemami psychicznymi.
Mańczak jest jednym z zaledwie dziewięciu polskich weteranów, których uszczerbek na zdrowiu lekarze wyliczyli na 100 lub więcej proc. Każdy z nich przebył podobną drogę. Przez pierwsze lata po zdarzeniu intensywnie się leczyli, jednak pieniędzy z odszkodowań i rent z MON zwykle starczało na dwa-trzy lata leczenia.
MON i strategia przedawnień
Nikt ze strony resortu nie informował ich, że mogą dociekać swoich roszczeń od państwa na drodze cywilnej. Problem polegał na tym, że zgodnie z polskim prawem weterani na dochodzenie takich roszczeń przed sądami mieli jedynie trzy lata. Po tym okresie ich sprawy się przedawniały. W większości przypadków w ciągu tych trzech lat weterani byli zajęci walką o zdrowie i życie.
Kiedy w końcu doprowadzali się do wystarczająco dobrej kondycji, aby iść do sądów, resort obrony, nie kwestionując ich ciężkiego stanu zdrowia, korzystał z tego wybiegu prawnego i stosując strategię przedawnień, łatwo oddalał w sądach ich roszczenia.
Zmianę w swoim postępowaniu resort obiecał po tekście Onetu: MON wygrał w sądzie z ciężko rannym weteranem. „Postępowanie ministerstwa niegodne i niehonorowe”. To właśnie w tamtym tekście przedstawiliśmy historię Mariusza Mańczaka.
23 kwietnia 2019 r., minister Błaszczak na Twitterze napisał: „Na moje polecenie MON przekazało do Prokuratorii Generalnej opinię na temat spraw o odszkodowania dla rannych weteranów. Przesłanka przedawnienia nie powinna być stosowana. Deklaruję współpracę resortu w tej sprawie. Żaden z poszkodowanych weteranów nie zostanie bez pomocy”.
Walka o siebie
Zachęceni taką deklaracją prawnicy Mariusza Mańczaka złożyli w maju 2019 r. w jego sprawie apelację i powołali się na oświadczenie ministra obrony o tym, że przesłanka przedawnienia nie powinna być stosowana. Jednak na pierwszej rozprawie po deklaracji ministra Błaszczaka, w lipcu 2020 r. reprezentująca MON Prokuratoria Generalna znowu powołała się na przesłankę przedawnienia, a sąd w ekspresowym tempie oddalił apelację prawników weterana.
Wówczas po opuszczeniu sali sądowej Mariusz Mańczak przez długi czas nie mógł wydusić z siebie słowa. Potem powiedział: – Pieniądze od MON wystarczyły mi na dwa lata leczenia i rehabilitacji. Od dziewięciu lat leczę się wyłącznie z własnych środków. Nie zrezygnuję z walki o siebie i innych weteranów. Będziemy szukać sprawiedliwości w Sądzie Najwyższym.
Po dwóch i pół roku od tamtej pory, 22 lutego, Sąd Najwyższy w Warszawie na posiedzeniu niejawnym uchylił wszystkie niekorzystne dla Mańczaka wyroki, przekazując jego sprawę do ponownego rozpoznania przez Sąd Okręgowy w Warszawie. Uzasadnienie Sądu Najwyższego poznamy w ciągu najbliższych miesięcy.
— Najciężej ranni weterani oddali ojczyźnie to, co najcenniejsze, czyli swoje zdrowie. Z tego powodu borykają się dziś z wieloma problemami. Ministerstwo Obrony Narodowej dołożyło im jeszcze jeden: zamiast zająć się swoim zdrowiem, ci ludzie muszą biegać po sądach, żeby dochodzić swoich praw. Minister Błaszczak złożył tym ludziom pewną obietnicę, ale nie dotrzymał słowa. Wierzę jednak, że sprawiedliwość i tak zatriumfuje – powiedział nam po ogłoszeniu wyroku mecenas Piotr Sławek prawnik Mariusza Mańczaka i kilku innych weteranów.
Sam Mariusz Mańczak wyraził nadzieję, że szef resortu obrony zdobędzie się na pozytywny gest w jego sprawie. — Wczorajszy wyrok Sądu Najwyższego sprawił mi radość. Warto było tak długo czekać. To nie kończy sprawy, bo teraz sąd okręgowy w Warszawie będzie ją prowadził od początku. Mam jednak wielką nadzieję, że teraz minister Błaszczak podejmie wreszcie decyzję, żeby zakończyć sprawę ugodą i nie trzeba będzie prowadzić dalej procesu sądowego – powiedział.
Pierwsze i drugie zwycięstwo
Mariusz Mańczak jest drugim z najciężej rannych polskich weteranów, który wygrał w sądzie z MON. Pierwsze zwycięstwo odniósł Marcin Chłopeniuk, którego historię opisaliśmy w artykule: „Ciężko ranny weteran wygrywa w sądzie z resortem obrony”.
Także on początkowo padał ofiarą ministerialnej taktyki trzyletnich przedawnień. Jednak w marcu 2021 r. Sąd Najwyższy uznał, że termin trzech lat przedawnienia nie powinien liczyć się od momentu, kiedy ciężko ranny żołnierz otrzymał szpitalną kartę z informacją o jego uszczerbku na zdrowiu. Według Sądu Najwyższego Chłopeniuk był wówczas w zbyt złej kondycji fizycznej i psychicznej, aby mógł świadomie zapoznać się z jej treścią, a następnie podjąć świadome działania w sądach.
Sąd Najwyższy zasugerował też, że w przyszłych sprawach można będzie brać pod uwagę naruszenie przez MON artykułu 5. kodeksu cywilnego, który mówi, że nie można czynić ze swojego prawa takiego użytku, który byłby sprzeczny z zasadami współżycia społecznego.
Źródło: onet.pl
To jest właśnie państwo PIS. Gdyby to chodziło o Ukraińca, to oczywiście miałby wszystkie leczenia i rehabilitację za darmo a na dodatek jeszcze sowitą rentę, ale Polaka to mają w d….