Pracownicy kopalni miedzi Escondida w Chile przystali na warunki oferowane przez głównego akcjonariusza zakładu spółkę BHP. Tym samym zażegnano widmo strajku, który wstrząsnąłby światowym rynkiem miedzi.
Od tygodnia w kopalni napięcie rosło. A to przekładało się na rynek miedzi. Należy bowiem pamiętać, że Escondida to największa kopalnia rdzawego metalu na świecie. Odpowiada za około 5 proc. produkcji miedzi. W przybliżeniu produkuje dwa razy więcej cennego metalu niż cały nasz KGHM.
Gdy w 2017 roku związkowcy w kopalni zorganizowali 44-dniowy strajk, najdłuższy w historii chilijskiego górnictwa, akcja ta kosztowała firmę 740 milionów dolarów strat i oznaczała spadek chilijskiego PKB o około 1,3 proc.
Powtórki jednak nie będzie.
Zrzeszeni w związku Sindicato 1, który reprezentuje ponad 2000 pracowników, w nocy z poniedziałek na wtorek(28 na 29 listopada) poparli porozumienie osiągnięte w zeszłym tygodniu między przedstawicielami związku a australijska spółką.
– Ta propozycja zawiera szereg konkretnych i weryfikowalnych środków mających na celu poprawę higieny i bezpieczeństwa pracowników – napisali w oświadczeniu związkowcy. – Cieszy zwłaszcza intensywny wspólny program inspekcji między związkiem a firmą we wszystkich obszarach pracy – dodają działacze.
Analitycy podkreślają, że do porozumienia doszło w ostatniej chwili. Strajk miał się bowiem rozpocząć 28 listopada i potrwać minimum do końca miesiąca.
Pod wieloma względami byłby on bardzo zły dla rynku, który już teraz boryka się z problemem niedostatecznej podaży.
wnp.pl