Socjalizm się wali. Władza coraz częściej oficjalnie przyznaje, że brakuje pieniędzy. „W 2023 r. oraz w najbliższych latach budżetowych nie ma przestrzeni na nowe wydatki ponoszone z budżetu państwa” – napisało Ministerstwo Finansów.
To odpowiedź do jednego z projektów ustaw. Dodano, że nowe projekty muszą być wprowadzane „w sposób neutralny dla obciążeń jednostek sektora finansów publicznych, poprzez przewidywanie finansowania zadań dzięki oszczędnościom i wzrostowi efektywności wydatkowania środków lub zmniejszenia środków przeznaczonych na inne cele”.
W podobnym tonie wypowiedziała się ostatnio Rada Polityki Pieniężnej, która ostrzegła rząd, że założenia w budżecie na 2023 r. są zbyt optymistyczne.
„W dłuższej perspektywie pożądane jest ograniczanie wydatków albo zwiększenie dochodów, aby przywrócić spadkową tendencję relacji długu do PKB” – czytamy w opublikowanej opinii RPP do projektu budżetu na 2023 r.
„Planowany na kolejne lata wzrost potrzeb pożyczkowych sektora finansów publicznych wynika w części ze zwiększenia nakładów na obronę narodową, co w obecnej sytuacji geopolitycznej jest dla Polski strategicznym priorytetem. Mając jednak na uwadze (…) uwarunkowania finansowania tych potrzeb, w dłuższej perspektywie pożądane wydaje się podjęcie działań ograniczających inne wydatki publiczne lub zwiększających dochody sektora finansów publicznych, które wraz z powrotem gospodarki na ścieżkę wzrostu zbliżonego do potencjalnego umożliwią przywrócenie spadkowej tendencji relacji długu do PKB” – napisano.
To oznacza, że aby finanse publiczne kompletnie się nie zawaliły, rząd musi albo ograniczyć wydatki, albo jeszcze bardziej podnieść podatki. Rządzący PiS ma jednak zakusy na nowe programy socjalne, w tym 15. emeryturę, a patrząc na dotychczasowy przebieg rządów nie można wykluczyć, że wybierze opcję nr 2. Czyli będzie z Polaków zdzierać jeszcze więcej.
nczas.com