Rząd coraz śmielej mówi o wycofaniu się od nowego roku z tarczy antyinflacyjnej, bo trzeba zaciskać pasa. Zapowiada też zmiany w podatku Belki od 2024 r. W 2023 r. możemy z kolei mieć recesję – prognozuje agencja Moody’s. A o tym, że w jej stronę zmierzamy, przekonani są przedsiębiorcy ankietowani w ramach badania PMI. Sprawy nie ułatwia nam Fed, który wcale nie chce przestać podnosić stóp procentowych. Oto pięć najciekawszych wydarzeń w gospodarce teraz.
1. Duża zmiana w polityce rządu — nagle szuka oszczędności i chce rezygnować z tarczy antyinflacyjnej
Rząd zrobi wszystko, aby zmniejszyć potrzeby pożyczkowe państwa na przyszły rok – powiedział premier Mateusz Morawiecki. Dodał, że znalazł już co najmniej 10 – 15 mld zł oszczędności, które oznaczają, że będzie można zmniejszyć wydatki państwa. To najdobitniejsza i brzmiąca najbardziej dramatycznie wypowiedź ze strony rządu, świadcząca o tym, że przeszliśmy w polityce fiskalnej do fazy wyraźnego zaciskania pasa. Premier niestety nie powiedział, na czym konkretnie zamierza zaoszczędzić ponad 10 mld zł. Potrzeby pożyczkowe rządu na 2023 r., czyli wszystkie kwoty, które państwo musi pożyczyć, aby sfinansować deficyt budżetowy i zapadające w przyszłym roku obligacje wyemitowane w przeszłości, oficjalnie wynoszą 260 mld zł, ale według niektórych ekonomistów mogą być znacząco powyżej 350 mld zł. Na rynku finansowym istnieje obawa, że rząd może mieć problem ze znalezieniem takich kwot. Premier chyba zaczął odczuwać taką samą obawę, stąd prace nad ograniczaniem wydatków, czyli co za tym idzie, zmniejszaniem deficytu.
Szef Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys zasugerował w środę w TVN24, że rząd może zostać zmuszony do szybkiego porzucenia tarczy antyinflacyjnej, czyli do podwyżki akcyzy i VAT między innymi na paliwa, czy prąd. Borys wspomniał, że wszystkie pakiety osłonowe dotyczące energii kosztują państwo prawie 75 mld zł rocznie.
Zniesienie da się tak "sfazować", że w dalszym ciągu luty wyznaczy szczyt inflacji. Rozwiązałoby to też częściowo problem podaży obligacji oraz wysokiej inflacji w 2024 roku. Mniej wsparcia fiskalnego, mniej zagregowanego popytu, większy potencjał na powrót inflacji do celu. https://t.co/o5yysg1zC7
— mBank Research (@mbank_research) November 2, 2022
Premier zapytany o słowa Pawła Borysa nie zaprzeczył. Powiedział tylko, że decyzje zapadną w grudniu, a likwidacja tarczy musi się odbyć w taki sposób, aby nie zwiększyć inflacji.
Chcemy zagwarantować, że nawet jeżeli zapadłaby taka decyzja […] żeby nie przełożyła się na wzrost inflacji. […] Musi nastąpić zmniejszenie kosztów po stronie spółek dostarczających dany nośnik energetyczny i my o tym teraz z nimi dyskutujemy, tak, aby albo całość, albo część była włączona w ramach mechanizmów revenue cap i innych mechanizmów, które są dopuszczalne już dzisiaj zgodnie z prawem europejskim. […] Co do kwestii związanych z żywnością tutaj decyzje jeszcze nie zapadły, w pozostałych sprawach też decyzje ostateczne zapadną w grudniu, ale już przygotowujemy mechanizmy kompensujące.
— powiedział premier Morawiecki. Obecnie tarcza antyinflacyjna obowiązuje do 31 grudnia. Rentowność polskich obligacji dwuletnich i pięcioletnich znajduje się obecnie powyżej 8,5 proc., a dziesięcioletnich jest na poziomie 8,3 proc., co oznacza, że koszty obsługi nowego długu zaciąganego obecnie będą wyraźnie większe niż przez kilka ostatnich lat.
2. Fed nie chce zmięknąć, stopy procentowe będą dalej rosnąć
Amerykański Fed podniósł stopy procentowe o 75 punktów bazowych, czyli zgodnie z zapowiedziami. Jednocześnie jednak zafundował rynkowym finansowym porządny rollercoaster. Najpierw bowiem, w komunikacie opublikowanym po posiedzeniu dał im nadzieję na rychłe złagodzenie polityki monetarnej, a potem szef Fed na konferencji prasowej mówił coś zupełnie innego. Najpierw więc giełdy rosły, dolar tracił, a złoty się umacniał, ale dzień skończył się solidnym spadkiem indeksów (S&P 500 spadł o 2,5 proc.), umocnieniem dolara i lekkim osłabieniem złotego. U nas dolary przed Fedem były po 4,76 zł, potem potaniały do 4,71 zł, a następnie podrożały do 4,79 zł.
Zamieszanie powstało dlatego, że Fed w komunikacie napisał, że przy kolejnych decyzjach będzie brać pod uwagę to, ile razy podnosił już stopy do tej pory i fakt, że takie decyzje wpływają na gospodarkę z pewnym opóźnieniem. Brzmiało to jak zapowiedź ograniczenia skali podwyżek, albo może nawet zrobienia w nich pewnej przerwy.
4⃣✖️7⃣5⃣ pb. Fed podnosi stopy do 3,75-4,00%. Tuż po decyzji dolar traci. EUR/USD jest rośnie ponad 0,99, co spycha USD/PLN poniżej 4,75. W komunikacie FOMC otwiera drzwi do mniejszych podwyżek. Obligacje i akcje drożeją. pic.twitter.com/UFfPPXQVix
— Bartosz Sawicki (@BPSawicki) November 2, 2022
Potem jednak, w czasie konferencji, Jerome Powell powiedział, że docelowy poziom stóp procentowych w USA jest wyżej, niż do tej pory sądzono. Podkreślił też, że z dwojga złego lepiej zrobić za dużo podwyżek stóp walcząc z inflacją, niż za mało.
"ultimate level of interest rates will be higher than previously expected" 🙂 pic.twitter.com/lXyDUyO00D
— rafalhirsch (@rafalhirsch) November 2, 2022
Parę razy powiedział, że Fed skupia się teraz na tym, jak wysoko dociągnąć stopy docelowo, a to, o ile podnosić stopy na kolejnych posiedzeniach jest dla niego mniej istotne. Czyli tak naprawdę spowolnienie tempa podwyżek, na co liczył rynek, jest możliwe. Tyle że nie będzie to oznaczać, że zbliża się koniec całego cyklu podwyżek.
Według Powella oceniając, jak zmienia się sytuacja, Fed nie będzie aż tak bardzo przyglądać się danym z rynku pracy, znacznie bardziej koncentrując się po prostu na danych o inflacji. Kolejny taki raport poznamy 10 listopada, zaś kolejne posiedzenie Fed 14 grudnia, czyli dzień po publikacji danych o inflacji za listopad.
3. Agencja Moody’s prognozuje nam spadek PKB w przyszłym roku
Mamy pierwszą pochodzącą od dużego zagranicznego podmiotu prognozę przewidującą spadek PKB w Polsce w 2023 r. Taki spadek byłby czymś zaskakującym, ponieważ zdecydowana większość ekonomistów prognozuje dziś wyraźne spowolnienie gospodarcze w przyszłym roku, ale jednak z utrzymaniem tempa wzrostu mniej więcej w okolicach 1 proc. Ponadto spadek PKB w latach 1991-2020 nie zdarzył się w Polsce ani razu, zaś recesja związana z pandemią dwa lata temu wydawała się zjawiskiem jednorazowym, wynikającym z nadzwyczajnej sytuacji. Tymczasem okazuje się, że już po trzech latach możemy mieć znów spadek PKB, ponownie wynikający głównie z nadzwyczajnej sytuacji zewnętrznej.
Agencja Moody’s prognozuje, że nasz PKB spadnie o 0,2 proc. Inflacja na koniec przyszłego roku ma spaść do 9,5 proc., a deficyt sektora finansów publicznych ma urosnąć z 3,2 proc. PKB w tym roku do 3,8 proc.
Zarówno problemy ze wzrostem PKB, jak i te związane z wysoką inflacją, większym deficytem i wyższymi kosztami obsługi długu są zdaniem Moody’s skutkami zwiększonego ryzyka geopolitycznego w naszym regionie, w związku z trwającą napaścią Rosji na Ukrainę. Jednak dodatkowym czynnikiem psującym nasz standing finansowy jest konflikt polskich władz z Unią Europejską w kwestii praworządności, który utrudnia nam dostęp do unijnych funduszy. Opóźnienia w wypłacie tych środków będą negatywne dla polskiej gospodarki, zwłaszcza jeśli przeciągną się na 2024 r. Z kolei wypracowanie jakiegoś porozumienia z Unią w tej sprawie i normalizacja relacji z Brukselą byłoby pozytywne dla oceny kredytowej Polski.
4. PMI: sytuacja w polskim przemyśle jest coraz gorsza
O tym, że sytuacja w polskiej gospodarce, a przynajmniej w polskim przemyśle się nieustannie pogarsza, świadczą między innymi nowe dane dotyczące indeksu PMI. Mierzy on poziom aktywności w przemyśle i właśnie spadł do 42 pkt, czyli poniżej oczekiwań rynku. Firma S&P wykonująca badanie pisze o gwałtownym spadku nowych zamówień, spadku produkcji, najszybszym od dwóch lat spadku zatrudnienia i dużym pesymizmie wśród zarządzających. Coraz więcej firm spodziewa się dalszego spadku popytu na rynku i recesji.
https://twitter.com/mbank_research/status/1587717176584282117?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1587717176584282117%7Ctwgr%5E335084a017d2f5cdb90e885637c72e312a901d5a%7Ctwcon%5Es1_&ref_url=https%3A%2F%2Fpulsembed.eu%2Fp2em%2FdfNx4vab2%2F
Z drugiej strony większość firm, w obliczu wciąż dużej presji ze strony kosztów energii cały czas podnosi ceny, tak więc pomimo sporego pesymizmu presja inflacyjna w gospodarce nie znika, chociaż jednocześnie zarządzający przyznają, że spodziewają się w najbliższym czasie spadku cen materiałów potrzebnych do produkcji.
Polski PMI pozostaje na mocno recesyjnych poziomach. Najciekawsze zdanie na końcu:
"Firms once again responded by increasing their own charges at a historically elevated pace. Overall, prices rose at the sharpest pace recorded by the survey since July"
Inflacja nie odpuszcza. pic.twitter.com/7r1emb53VW
— Analizy Pekao (@Pekao_Analizy) November 2, 2022
Przy ocenie danych PMI i wyciąganiu z nich wniosków trzeba jednak pamiętać, że potrafią one dość często rozmijać się z „twardymi” danymi statystycznymi o poziomie produkcji przemysłowej i tak właśnie działo się często w ostatnich miesiącach – PMI sugeruje recesję, tymczasem produkcja w Polsce wciąż dość dynamicznie rośnie.
Wskaźniki PMI dla innych dużych państw europejskich wyglądają niewiele lepiej. Dane z Niemiec, Francji, Włoch i Hiszpanii są wyraźnie poniżej 50 pkt, a więc także tam sugerują recesję w przemyśle
PMI przemysłowe w październiku:
Niemcy 45,1
Francja 47,2
Włochy 46,5
Hiszpania 44,7
Polska 42,0Odczyty poniżej 50 pkt niby sygnalizują recesję (ale tylko w przemyśle)
— rafalhirsch (@rafalhirsch) November 2, 2022
5. Zmiany w podatku od zysków kapitałowych możliwe od 2024 r.
Rząd dość sprawnie i szybko przeszedł od twierdzenia, że tylko analizuje i rozmyśla nad zmianami w podatku od zysków kapitałowych do stwierdzenia, że zmiany te wejdą w życie od 2024 roku. Zapowiedział to właśnie wiceminister finansów Artur Soboń w czasie wywiadu w TVP.
Realnie […] to jest 1 stycznia 2024 r., ale być może uda się to zrobić wcześniej. […] Chcielibyśmy zaproponować rozwiązanie neutralne budżetowo, czyli takie, w którym ta niewielka grupa zarabiających najwięcej w postaci zysków kapitałowych — przede wszystkim na giełdzie, oczywiście nie w bankach — miałaby 1 proc. tego podatku więcej. Natomiast wszyscy pozostali, którzy inwestują na giełdzie, ale przede wszystkim ci, którzy mają depozyty i lokaty w bankach [byliby] zwolnieni […] od podatku od zysków kapitałowych
— powiedział wiceminister Soboń. Przyznał też, że wstępna propozycja określająca kwotę wolną od podatku na poziomie 10 tys. zł dochodu rocznie może się zmienić. Ze słów wiceministra można wywnioskować, że planowane jest nie tylko wprowadzenie progresji podatkowej, ale być może także jakieś rozgraniczenie i osobne potraktowanie zysków z lokat bankowych i zysków z inwestowania na giełdzie. Obecnie takiego rozgraniczenia nie ma, podatek jest liniowy i wynosi 19 proc. Rząd chce podnieść stawkę podatku do 20 proc. i jednocześnie wprowadzić w nim kwotę wolną dla dochodów do poziomu 10 tys. zł.
businessinsider.com.pl