Dwie amerykańskie firmy – Boeing i Bell – zmierzą się w przetargu na warte ponad 10 mld zł zamówienia na uderzeniowe helikoptery dla polskiej armii – ujawnił po wizycie w USA szef MON Mariusz Błaszczak.
Na listę priorytetowych inwestycji Sił Zbrojnych RP powraca modernizacyjny program „Kruk” uznawany za pilny jeszcze w 2014 roku zaraz po rosyjskiej inwazji na Krym i starciach o Donbas na wschodzie Ukrainy. To wtedy, jeszcze za rządów koalicji PO–PSL, zapowiadano ekspresowe pozyskanie 32 szturmowych śmigłowców. Potem, gdy władzę przejęła Zjednoczona Prawica, a sytuacja na Wschodzie się ustabilizowała, MON zawiesiło realizację kosztownego programu.
Dziś program Kruk wraca do łask wskutek doświadczeń z wojny w Ukrainie. Eksperci są zgodni: wyposażenie narodowego arsenału w nowoczesne helikoptery szturmowe to dziś wyjątkowo pilne zadanie. – Powinny jak najszybciej uzupełnić, a potem zastąpić wyeksploatowane Mi-24 rosyjskiej produkcji – tłumaczy Bartosz Głowacki, ekspert lotniczy „Skrzydlatej Polski” i przypomina, że tylko niespełna 30 tych „latających czołgów”, pamiętających czasy Układu Warszawskiego, pozostało nam w wojskach lądowych.
Zanosi się zatem na bratobójcze starcie. Mniejszy, ale nie mniej znany Bell rzuca wyzwanie potężnemu Boeingowi.
Dziś program Kruk wraca do łask wskutek doświadczeń z wojny w Ukrainie. Eksperci są zgodni: wyposażenie narodowego arsenału w nowoczesne helikoptery szturmowe to dziś wyjątkowo pilne zadanie. – Powinny jak najszybciej uzupełnić, a potem zastąpić wyeksploatowane Mi-24 rosyjskiej produkcji – tłumaczy Bartosz Głowacki, ekspert lotniczy „Skrzydlatej Polski” i przypomina, że tylko niespełna 30 tych „latających czołgów”, pamiętających czasy Układu Warszawskiego, pozostało nam w wojskach lądowych.
Zanosi się zatem na bratobójcze starcie. Mniejszy, ale nie mniej znany Bell rzuca wyzwanie potężnemu Boeingowi.
Boeing faworytem
Po ostatnich rozmowach w Pentagonie minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak zapowiedział, że wojsko zamówi amerykańskie helikoptery proponowane od dawna przez producentów z USA. W krótkim wpisie w mediach społecznościowym szef MON stawia sprawę otwarcie – szturmowe wiropłaty kupimy od producenta, który zaproponuje lepsze warunki.
Przypomnijmy – lotniczy gigant Boeing oferuje już od dawna w Warszawie swoje rozpoznawalne na całym świecie i obecne w kilku krajach NATO ( m.in. USA, Grecji, Holandii , Wlk. Brytanii) wyposażane w radary pola walki maszyny z rodziny AH-64 Apache.
Bell Helicopter pozostający w składzie teksańskiej grupy Textron kusi Polskę szturmowym AH 1Z Viper. To skonstruowany na zamówienie amerykańskiego Korpusu Piechoty Morskiej jeden z najnowszych dziś na rynku śmigłowców uderzeniowych, któremu eksperci wróżą eksportową karierę (na razie „wylądował” oprócz USA w czeskiej armii, Bahrajnie, Nigerii i Pakistanie.
Bell chwali „Żmiję”
Lotniczy gigant Boeing i jego legendarne Apacze od dawna uchodzą w Polsce za faworyta. Bell sięgnął więc po dodatkowe argumenty: nowy, uzbrojony po zęby wiropłat marines – AH 1Z Viper, przenoszący kierowane rakiety przeciwpancerne Hellfire i przeciwlotnicze pociski AIM-9 Sidewinder, a do tego wyposażony w szybkostrzelne trzylufowe działo kal. 22 mm, to maszyna tańsza od nafaszerowanych elektroniką Apaczy i bardziej ekonomiczny w eksploatacji.
Śmigłowcowy potentat z teksańskiego Fort Worth zachwala, że Vipery dostosowane są do najtrudniejszych warunków i prowadzenia operacji autonomicznych np. z ograniczonym dostępem do baz serwisowych.
Od lat jednak to uderzeniowe Apache uchodzą za wzorzec helikoptera szturmowego na świecie. – Szturmowiec Boeinga, uznawany za doskonałą broń do wykonywania uderzeń wspierających wojska lądowe, ma większy od Vipera udźwig i jest z naszego punktu widzenia po prostu bardziej uniwersalny – podkreśla Bartosz Głowacki. – Jako jedyny dysponuje taktycznym radarem, umożliwiającym prowadzenie rozpoznania w najtrudniejszych warunkach, zarządzanie polem walki i współpracę z bojowymi dronami – dodaje ekspert.