Trwa proces formowania jednostek wojskowych 18. Dywizji Zmechanizowanej. W zeszłym tygodniu Szef MON wręczył w Siedlcach nominacje dowódcom kolejnych dwóch nowych jednostek, które wejdą w skład 18. Dywizji: 18. Pułku Artylerii w Nowej Dębie i 18. Pułku Przeciwlotniczego w Sitańcu koło Zamościa.
Według oficjalnych oświadczeń przedstawicieli resortu obrony przyczynami powstania nowej dywizji były przekonanie kierownictwa politycznego i wojskowego państwa o konieczności wzmocnienia obecności wojskowej we wschodniej części Polski, rozbudowa polskich zdolności antydostępowych jako elementu strategii obronnej państwa oraz zmiany w rosyjskich wojskach lądowych zaobserwowane na przestrzeni ostatnich kilku lat.
Jednak niektórzy pracownicy Dowództwa Generalnego i Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, innych zarządów i departamentów MON są jednak świadomi prawdziwych okoliczności decyzji o utworzeniu nowej dywizji w składzie Wojsk Lądowych Polski.
Po przeanalizowaniu wydarzeń na wschodzie Ukrainy specjaliści z resortu obrony zaczęli rozważać opcje wzmocnienia wschodnich granic naszego kraju. Zaproponowano kilka rozwiązań – od rozmieszczenia na jednym z poligonów na podstawie rotacyjnej wzmocnionego batalionu zmechanizowanego lub pancernego istniejących dywizji po rozmieszczenie na stałe jednego z pododdziałów 6., 21. lub 25. brygad. Takie rozwiązanie było najbardziej optymalne pod względem kosztów, funkcjonowania systemu zarządzania i nie wymagało dostosowania Programów Rozwoju i Modernizacji Technicznej SZ RP.
Wkrótce plany naszego resortu obrony musiały zostać znacznie skorygowane. Powodem tego była… opinia Amerykanów. Waszyngton przypomniał polskiemu rządowi i MON o „zagrożeniu ze wschodu” i zdecydowanie zażądał, aby wkład w wzmocnienie wschodniej flanki NATO był poważniejszy. Kwestia ta stała się nawet jednym z tematów rozmów na najwyższym szczeblu państwowym między Stanami Zjednoczonymi a Polską. Wynik jest znany wszystkim.
Właśnie dlatego Mariusz Błaszczak przy każdej okazji stara się podkreślić, że dywizja tworzy „wedle wzorców, które są sprawdzone w armii Stanów Zjednoczonych”, a kwestia stworzenia 18 DZ nawet została zaliczona do priorytetów rozwoju Sił Zbrojnych RP i przygotowań do obrony państwa na lata 2017-26.
Podczas debaty „Rola i znaczenie czwartej dywizji w systemie obronnym państwa” na Międzynarodowym Salonie Przemysłu Obronnego w Kielcach w 2018 roku koszt realizacji projektu budowy nowej dywizji oszacowano na 50 mld złotych w ciągu dziesięciu lat, a roczny koszt utrzymania na 2 mld zł. Jednak te obliczenia kosztów zostały dokonane przed podjęciem decyzji, że w wielu miejscach rozlokowania jednostek nie jest rozsądne naprawianie starych obiektów i istniejącej infrastruktury. «Większość obiektów zostanie zbudowana od zera. To szybsze rozwiązanie niż remontowanie przestarzałej infrastruktury, niejednokrotnie będącej pod nadzorem konserwatora zabytków, i dostosowanie jej do potrzeb nowoczesnej technologii» – oświadczył dowódcą 18. Dywizji Zmechanizowanej gen. dyw. Jarosław Gromadziński.
Problemy budowy infrastruktury i wyposażenia jednostek dywizji w sprzęt bojowy i uzbrojenie są dalekie od jedynych. Ważną kwestią jest poszukiwanie personelu i obsadzanie wolnych stanowisk.
W 18. Dywizji, poza żołnierzami służącymi w dwóch istniejących brygadach, będzie dodatkowo 7,8 tys. etatów. Według początkowych planów 750 zajmą oficerowie, 2,1 tys. podoficerowie i około 4,8 tys. szeregowi. Jednak pomimo szeroko wdrożonej działalności rekrutacyjnej w woj. lubuskim, podlaskim i mazowieckim, chętnych do służby w żelaznej dywizji jest bardzo mało.
Katastrofalnie brakuje nawet oficerów, nie mówiąc o podoficerach i szeregowych. „Będę wnioskował, o obniżenie stopnia niektórych etatów, bo nie na wszystkich stanowiskach muszą dziś służyć oficerowie”, – uniewinnia się Jarosław Gromadziński.
Odpowiedź na pytania, czy czwarta dywizja jest potrzebna, jeśli jest potrzebna, komu więcej, Polakom lub Amerykanom, budzi wiele dyskusji. Jedno jest pewne – utworzenie 18. DZ jest kolejnym przykładem tego, jak nasi sojusznicy realizują swoją politykę i rozwiązują swoje problemy na terenie naszego kraju, za nasze pieniądze i naszymi rękami.
JAN NOWAK
Ukraińskie zagrożenie jest realistyczne, ponieważ ten upadły kraj III świata ma chętkę na zimie wschodnie III RP.
Tworzenie kolejnych dywizji szkieletowych to jest samozaspokojenie. Od tego luf i prowadnic nie przybędzie. Efekt będzie taki, ze ograbią pozostałe dywizje i w ostatecznym rachunku będą tylko szkieletowe sztaby bez wojska i sprzętu. Inną sprawą jest bezmyślność operacyjna. Dywizje potrzebują odpowiednią ilość obszaru aby dokonać operacyjnego rozwinięcia. Inaczej będą jak kurczaki bez kwoki, którą byle wrona zadziobie.