Do wydania na nowe uzbrojenie MON miało w ubiegłym roku 12 miliardów złotych. Obiecywano szereg istotnych umów. Faktycznie była tylko jedna duża, na zakup amerykańskich patriotów. Pozostałych podpisano tak mało, że trzeba było awaryjnie przelać przed terminem znacznie większe kwoty do USA, aby pieniądze nie przepadły z końcem roku.
Zastój widać wyraźnie po tym, jak MON chwali się swoimi osiągnięciami. W ostatnich dniach 2017 roku ówczesny minister Antoni Macierewicz zorganizował specjalną konferencję prasową i brylował w mediach opowiadając o tym, jak jego zdaniem skutecznie modernizuje wojsko. Za podsumowanie 2018 roku posłużył natomiast wpis na stronie internetowej MON.
– W kontekście ubiegłego roku poza tym co się udało i czym się chwali MON, należy także mówić o tym co się nie udało, a tu lista jest dość długa – stwierdza Tomasz Dmitruk, dziennikarz miesięcznika „Nowa Technika Wojskowa”.
Długa lista nieobecności
Największym nieobecnym jest umowa dotycząca zakupu artylerii rakietowej dalekiego zasięgu o nazwie Homar. Ten program zbrojeniowy jest od lat formalnie priorytetem, ale pomimo tego idzie powoli. Latem ubiegłego roku ogłoszono, że Błaszczak zdecydował o anulowaniu dotychczasowych prac i negocjacji polskiego państwowego przemysłu zbrojeniowego z amerykańskim. Proces miał się zacząć od nowa w ramach bezpośrednich negocjacji z rządem USA. Deklarowano, że będzie szybciej i lepiej. W październiku wysłano Amerykanom formalne zapytanie o nowy sprzęt. Błaszczak deklarował wówczas, że program Homar „wchodzi w fazę realizacji”. Umowy jednak jak nie było, tak nie ma, choć przedstawiciel MON deklarował jej podpisanie do końca 2018 roku.
Nie doszło też do podpisania wyczekiwanej i zapowiadanej od lat umowy na ważny system dowodzenia Rosomak BMS. Jeszcze na początku 2018 wiceminister MON Wojciech Skurkiewicz zapowiadał jej zawarcie w „I kwartale” roku. Kilka miesięcy wcześniej przedstawiciele Polskiej Grupy Zbrojeniowej zapewniali dziennikarzy, że system właściwie jest gotowy i czeka na finalne sprawdziany oraz akceptację wojska. Minął jednak ponad rok, a umowy nadal nie ma.
Nie doszło również do finału przypominającej już telenowelę historii zakupu nowych śmigłowców dla wojska. Choć program skurczył się na przestrzeni trzech lat rządów PiS z 50 maszyn na cztery i padały w jego sprawie różne deklaracje, to umowy nadal brak. Choć w czerwcu MON w komunikacie zapewniało, że zostanie podpisana do końca 2018 roku.
Nie skończyła się również kolejny serial pod tytułem Mustang. Chodzi o zakup samochodów terenowych, mających zastąpić w wojsku wysłużone Honkery. Dwukrotnie przetarg anulowano, ponieważ potencjalni dostawcy chcieli znacznie więcej pieniędzy niż gotowe było wydać wojsko. Latem 2018 roku rozpisano trzeci przetarg z obniżonymi wymaganiami, zakładający dostawy od 2019 roku. Na razie nie udało się jednak go sfinalizować.
Nadal trwa jeszcze jeden tasiemiec pod tytułem modernizacja czołgów rodziny T-72. Ponieważ w najbliższych latach nie ma szans na zakupy nowych maszyn tego rodzaju, MON zdecydował o ograniczonym ulepszeniu posiadanych licznych wozów pochodzenia radzieckiego. Ogólna koncepcja jest określana przez ekspertów jako słuszna. W lipcu wiceminister Sebastian Chwałek wprost zadeklarował, że modernizacji zostanie poddane 318 czołgów. Umowy jednak do dzisiaj nie ma. Sprawa rozbija się już od lat o detale i pieniądze. Wojsko chciałoby więcej za mniej, niż chce i może zaoferować przemysł.
Nie ma też umów na nowe okręty, choć na ten rok zapowiadano tą na nowy okręt zaopatrzeniowy o kryptonimie Supply oraz na modernizację małych okrętów rakietowych Orkan. W obu wypadkach sprawa ugrzęzła z powodu sporów z przemysłem zbrojeniowym o cenę i zakres obu przedsięwzięć. Ucichła też sprawa zakupu nowych okrętów podwodnych Orka. Według nieoficjalnych informacji program został faktycznie zamrożony. Choć pod koniec 2017 roku zapowiadano kluczowe decyzje na początku 2018 roku a w czerwcu Błaszczak pisał, że okręty podwodne i śmigłowce to sprawy priorytetowe.
Śmigłowce dla Marynarki Wojennej i uderzeniowe oraz Orka w pierwszej kolejności. Nie rezygnujemy ze śmigłowców dla Wojsk Specjalnych. Modernizacja to proces, więc wszystkich krytyków proszę o cierpliwość. Dostarczymy wojsku nowoczesny sprzęt https://t.co/WlQVOXofBy
— Mariusz Błaszczak (@mblaszczak) June 14, 2018
Nie doszło też do nie będącego w żadnych długofalowych planach zakupu dwóch używanych australijskich fregat Adelaide. W zamyśle autorów pomysłu ich sprowadzenia w MON i prezydenckim BBN, miały one stanowić tymczasowe rozwiązanie wobec problemów z modernizacją floty. Silny odpór temu projektowi dał jednak polski przemysł, który liczy na przynajmniej częściową budowę podobnych okrętów w kraju. W końcu wygrał i fregat na razie nie będzie.
Nie doszło też do zapowiadanego podpisania umowy na dostawy nowych polskich radarów Bystra. Przeszły formalne badania i są gotowe do produkcji seryjnej. Nie zdołano jednak dotychczas podpisać kontraktu.
Nie doszło też do zapowiadanego podpisania umów z polskim przemysłem w ramach programu Wisła. Między innymi na ciężarówki firmy Jelcz, na których mają zostać zainstalowane wyrzutnie amerykańskich rakiet patriot. Jeszcze w 2018 roku miano ich zawrzeć pięć o wartości 700 mln złotych, ale nic z tego nie wyszło.
Modernizacja w cieniu patriotów
Jak mówi Dmitruk, jedynym dużym osiągnięciem w zakresie umów w ubiegłym roku było podpisanie w marcu kontraktu z Amerykanami na I fazę programu Wisła. Podkreśla jednak, że to tylko częściowy sukces, bo trzeba jeszcze podpisać umowę na II fazę (pierwsza zakłada głównie dostawy systemu dowodzenia i antyrakietowego, druga liczniejszego przeciwlotniczego oraz transferu technologii) oraz wspomniane umowy z polskim przemysłem.
W marcu MON zapowiadał, że w 2018 roku na program Wisła zostanie wydane tylko 200 milionów złotych z całej kwoty opiewającej na kilkadziesiąt miliardów złotych. „Dziennik Gazeta Prawna” twierdzi jednak, że było to ostatecznie aż pięć miliardów złotych. – Wydano większe niż planowano pieniądze na program Wisła, ponieważ przeznaczono na ten cel dodatkowe 1,6 miliarda złotych z rezerwy celowej oraz dlatego, że bo po prostu nie ma innych zawartych umów, które można by finansować – komentuje Dmitruk.
Pieniądze zarezerwowane na liczne nie podpisane kontrakty zostały więc przekierowane do USA. W ten sposób nie przepadną wraz z końcem roku (niewykorzystane fundusze ministerstwa muszą oddawać do budżetu centralnego) a MON będzie mógł się chwalić bliskim stu procent wykonaniem budżetu. Pierwsze systemy Patriot, za które już zapłaciliśmy kilka miliardów złotych, trafią do Polski najwcześniej w 2022 roku.
Dziennikarz „NTW” dodaje, że program Wisła, ze względu na swoje wielkie koszty szacowane na łącznie 40-60 miliardów złotych, blokuje inne programy modernizacyjne. – Wisła jest słusznie priorytetem MON, ale zanim nie zostanie podpisana umowa na II fazę, to nie wiadomo, ile pieniędzy zostanie na inne projekty – mówi Dmitruk.
Średnie sukcesy
Innych większych umów nie było. Z tych, które Dmitruk określa jako „średnie”, w ubiegłym roku podpisano cztery. Po pierwsze wartą 1,2 miliarda złotych umowę na osiem kolejnych samolotów szkoleniowych M-346 Bielik z dodatkowym sprzętem do nauki pilotów. Obecnie w dęblińskiej szkole lotniczej jest już osiem takich maszyn.
Podpisano też umowę na łącznie 40 (plus 20 w opcji) średnich dronów rozpoznawczych Orlik. Ma je wyprodukować Polska Grupa Zbrojeniowa. Ich dostawy bardzo poprawią możliwości rozpoznawcze polskiego wojska, które obecnie jest bardzo zacofane w kwestii dronów. Umowa opiewa na maksymalnie 789 milionów złotych a dostawy mają się zacząć w 2021 roku.
Kolejną średnią umową jest ta na zakup 11 zmodernizowanych polskich radarów NUR-15 Odra za 545 milionów złotych.
Jeszcze jedna umowa to zakup terenowych samochodów ciężarowych Jelcz 442.32, które stopniowo mają stać się podstawowym pojazdem tego rodzaju w polskim wojsku. Podstawowa umowa przewiduje dostawę 473 ciężarówek za 419 milionów złotych plus drugie tyle w opcji.
Ostatni kontrakt ze „średnich” to ten na dostawę węzłów teleinformatycznych, służących do tworzenia sieci wojskowej łączności. Proces ich zakupu trwał sześć lat. Wojsko ma dostać 24 owych węzłów umieszczonych w kontenerach przystosowanych do przewozu ciężarówkami. Umowa opiewa na 299 milionów złotych.
Oficjalny optymizm MON
Na swojej stronie MON chwali się jeszcze szeregiem mniejszych umów, takich jak zakup nowych pistoletów, lekkich moździerzy czy małych dronów. Wymieniany jest też sprzęt dostarczony wojsku na mocy umów z lat ubiegłych, na przykład samobieżnych armatohaubic Krab i samobieżnych moździerzy Rak, systemów przeciwlotniczych bardzo krótkiego zasięgu Poprad czy rakiet NSM dla Marynarki Wojennej.
Oprócz tego, są też wymieniane inne sprawy uznawane przez MON za sukces. Ministerstwo pisze o „zwiększeniu wydatków na wojsko” (na mocy ustawy jeszcze z 2017 roku), „zwiększaniu liczebności wojska” (zawodowe się nie zwiększyło, tylko Wojska Obrony Terytorialnej), podwyżkach płac, „wzmocnieniu współpracy międzynarodowej” oraz wprowadzeniu reformy Systemu Kierowania i Dowodzenia (faktycznie dopiero ją zaczęto jesienią 2018 roku).
Cały rok 2018 upłynął więc w praktyce w cieniu jednej umowy – tej z marca na zakup w USA systemów Patriot. Pod tym samym znakiem minie jeszcze wiele lat modernizacji polskiego wojska. Program Wisła oznacza wielkie koszty i duże wyzwanie dla MON, które przytłoczy resztę przedsięwzięć.
Po tym jak bandyci w ciągu ostatnich 30 lat zadłużyli nas na bilion to na zakupy po prostu nas nie stać. Odbudowę polskiej armii po 30 latach dewastacji należy prowadzić powoli a zacząć od innych gałęzi które wpływają na naszą obronność a ktore zostały zniszczone w jeszcze większym stopniu…