Antoni Macierewicz przez wiele lat przedstawiał swoją osobę, jako niezłomnego opozycjonistę, który podczas przesłuchań stanowczo odmawiał udzielania bezpiece informacji. Od kliku lat wiadomo, że w 1968 roku Macierewicz podzielił się swą wiedzą ze śledczymi. Teraz okazuje się, że zeznania Macierewicza były wystarczające, by „ukręcić akt oskarżenia” przeciwko Wojciechowi Onyszkiewiczowi. A to nie jedyna osoba, o której opowiadał wtedy Macierewicz – wynika z tekstu w tygodniku Wprost.
Już niedługo ukaże się książka „Macierewicz. Biografia nieautoryzowana”. Ma ona odsłonić mniej znane oblicze Antoniego Macierewicza, które po raz pierwszy ukazał szerszemu gronu profesor Andrzej Friszke w swej „Anatomii Buntu”. Oblicze Macierewicza, który podczas przesłuchań składał zeznania obciążające jego kolegów. Tygodnik Wprost opublikował na swych łamach fragment książki, opisujący zdarzenia z roku 1968.
Macierewicz, podobnie jak wielu ówczesnych opozycjonistów, trafił po protestach marcowych za kratki. Przez długi czas (a dokładnie 34 dni, jak wyliczają autorzy książki), był nieugięty i chronił swoich kolegów. Złamał się, gdy prokurator zacytował mu fragment zeznań Onyszkiewicza, manipulując nim tak, by Macierewicz uwierzył, że kolega sypie. Fortel przyniósł oczekiwany efekt: Macierewicz zaczął zeznawać, ale jego postawa nawet po latach budzi zaskoczenie historyków.
– Macierewicz składał zdecydowanie zbyt obszerne zeznania, ale to w marcu 1968 ne było niczym wyjątkowym. (…) Jednak Macierewicz zdradzał wątki, o których bezpieka mogła nie mieć wiedzy. Dotyczy to ulotek, które mieli kolportować Onyszkiewicz i Bachurzewski, ale też wątku maszyny do pisania. W ten sposób wsypał trzy osoby: Onyszkiewicza, Bachurzewskiego i Bakinowską. Onyszkiewiczowi wystarczyło na ukręcenie aktu oskarżenia – mówi profesor Andrzej Friszke dodając, że Macierewicz obciążył też docenta Samsonowicza, ale było to mniej szkodliwe niż w wypadku wcześniej wymienionej trójki. Dlaczego Macierewicz mówił tak dużo o Onyszkiewiczu? Friszke podejrzewa, że mogło chodzić o chęć zemsty na koledze.
Przez lata Onyszkiewicz wierzył, że to on wsypał Macierewicza, przez co tamten musiał zacząć się bronić i zeznawać. Od pewnego czasu wie, że sprawa wyglądała inaczej, ale nie lubi do tego wracać i chce, by postawę Macierewicza oceniać przez pryzmat późniejszych zasług. Nie zwraca jednak uwagi na fakt, że opis rzekomo niezłomnej postawy, służył przez lata Macierewiczowi do budowy własnej legendy.
Autorzy książki: Marcin Dzierżanowski i Anna Gielewska, kilkakrotnie prosili Antoniego Macierewicza o rozmowę. Jednak w tym wypadku, Macierewicz nie był tak skłonny do dzielenia się swą wiedzą, jak blisko 50 lat wcześniej.
WPROST