„Te wybory prezydenckie zostawiam Tuskowi. Poprę go. Zdecyduję się kandydować po Tusku, w następnych wyborach w 2025 roku. Mam czas, jeszcze jestem młody” – takie słowa miały, według tygodnika „Wprost”, paść z ust Roberta Biedronia na spotkaniu ze współpracownikami. O dylematach politycznych, przed jakimi stanął prezydent Słupska, rozmawiamy z Andrzejem Obecnym, szefem klubu Radnych Roberta Biedronia.
Czy to prawda, że Robert Biedroń zamierza oddać pole w wyborach na prezydenta Polski w 2020 roku Donaldowi Tuskowi. Według „Wprost” miał powiedzieć swoim współpracownikom, że nie zamierza startować w tych wyborach, że jest jeszcze młody i o prezydenturze kraju pomyśli, ale przed wyborami w 2025 roku.
Andrzej Obecny: Nie znam źródeł tego „przecieku”. Wprawdzie ja też się zaliczam do zaufanych współpracowników Roberta Biedronia, ale nie ja jestem źródłem.
Ale może pan słyszał, że takie słowa padły?
Jest pewien dylemat. Robert Biedroń jest w tej chwili rzeczywiście w „kropce”. Wynika to z nienormalnej sytuacji związanej z wyborami na prezydenta Słupska. Ja od Roberta nie słyszałem, żeby zamierzał zrezygnować z ubiegania się o drugą kadencję w Słupsku. Szykujemy się do wyborów, chcemy montować drużynę, podobnie jak 4 lata temu zamierzamy powołać Komitet Wyborczy Wyborców Roberta Biedronia. Z naszych rozmów nie wynika, by mogło być inaczej.
To skąd ten dylemat?
Zaraz o nim opowiem. Moim zdaniem Robert nie powinien zamykać się tylko na Słupsk, choć w jakiś sposób Słupsk mu medialnie pomógł i zawsze go namawiałem żeby drugą kadencję spędził tutaj, w miejskim ratuszu. Gdyby Robert zdecydował się jednak wystartować do europarlamentu, czy na prezydenta RP, to musiałby się zrzec mandatu prezydenta Słupska i wtedy miastu groziłby komisarz. Znawcy tematu twierdzą, że PiS będzie rządziło w kraju drugą kadencję, choć ja mam odmienne zdanie na ten temat, bo pomału następuje w Polsce przebudzenie.
Chociaż Kukiz ’15 już deklaruje, że wejdzie w koalicję z PiS. Pojawia się więc niebezpieczeństwo związane z drugą kadencją PiS u władzy i wprowadzeniem do Słupska komisarza wyznaczonego przez PiS. Może się więc powtórzyć casus Elbląga i PiS będzie chciało zawładnąć Słupskiem. To jest ten dylemat Roberta, dyskutujemy o nim i on bierze to pod uwagę. Myślę, że w ciągu dwóch, trzech tygodni zapadną wiążące decyzje. Jako jeden z jego bliższych współpracowników, jako szef klubu radnych Biedronia nie słyszałem by zamierzał on zrezygnować z kandydowania w Słupsku w listopadzie br.
A więc może te „przecieki”, że nie będzie się ubiegał o prezydenturę Polski w najbliższych wyborach i poprze Tuska to sygnał dla Platformy, żeby nie wystawiała przeciwko niemu kontrkandydata w Słupsku?
Jestem już dosyć długo w słupskiej polityce. Niedawno odbyła się głośna konwencja PO, na której Grzegorz Schetyna wszem i wobec ogłosił, że aby powstrzymać PiS-owską nawałnicę w każdym mieście – gdzie będzie inny dobry kandydat spoza Platformy – to ta partia go poprze. Rozmawiałem ze znaczącymi działaczami PO, czy Słupsk mógłby być takim probierzem, miejscem w którym można byłoby ogłosić ad hoc ponadpartyjne poparcie dla Roberta, ale niestety nie spotkało się to z akceptacją.
Podobnie było za komuny. Wtedy się mówiło, że mówimy „my” Polska”, a myślimy „my” partia, a więc co innego myślimy, a co innego mówimy. Robert jest przez PO w Słupsku bardzo ostro atakowany. W sposób nieuprawniony i zupełnie, moim zdaniem, niesprawiedliwie. A PiS tylko zaciera ręce. Także ja Platformie nie wierzę, choć mam nadzieję, że może się ocknie i rzeczywiście może tutaj dojść do poparcia wspólnego kandydata z udziałem PO i nie będzie on z Platformy.
Kto może w Słupsku wystartować przeciwko Biedroniowi? Mówiło się o wiceministrze edukacji Piotrze Müllerze z PiS. Jakie nazwiska w chodzą jeszcze w grę?
Wydaje mi się, że jeżeli chodzi o PiS, to inne nazwiska nie wchodzą w rachubę. Ale to jest casus Gdańska, że wystawiają młodego, przystojnego, niedoświadczonego kandydata, którego zapewne spalą. Bo nawet w razie wygranej, nawał obowiązków, brak doświadczenia, agresywna opozycja, to wszystko doprowadziłoby do klęski takiego prezydenta. Mam jednak nadzieję, że wyborcy nie dadzą się nabrać na młodość bez doświadczenia. A więc w Słupsku trzeba byłoby – gdyby nie wystartował Robert – poszukać kandydata, który miałby szansę na start. Wśród takich potencjalnych kandydatów upatruję kogoś z zastępców Biedronia w magistracie. Gdyby oczywiście miało dojść do takiej sytuacji.
Proszę wymienić nazwiska.
Zastępcami prezydenta Biedronia są pani Krystyna Danilecka-Wojewódzka i Marek Biernacki. Nie chcę spekulować, która z tych osób mogłaby wystartować z poparciem PO. Mówię tylko o kimś, kto miałby szanse na start. I mówię o tym w kontekście pewnych spekulacji, tych „przecieków” o których rozmawialiśmy. Ja tylko rozpatruję pole walki przy zmieniających się okolicznościach.
To niech pan szczerze odpowie, czy w pana towarzystwie padły słowa o rezygnacji Biedronia ze startu w najbliższych wyborach na prezydenta Polski, albo o planie kandydowania do Europarlamentu?
Od samego początku, gdy osiągnęliśmy sukces w Słupsku, a mam swoją cegiełkę w tym sukcesie, mówię wyraźnie, że dla Roberta drogą do prezydentury Polski jest druga kadencja prezydencka w Słupsku. I powtarzam, że zrobiłby błąd, gdyby nie potwierdził tej kadencji. Największym jego sukcesem była naprawa budżetu, a wszelka naprawa budżetu wiąże się z wyrzeczeniami. I te wyrzeczenia w Słupsku są. I tutaj bezrozumna, moim zdaniem, w tym względzie opozycja nie zostawia na Biedroniu suchej nitki.
Choć dzisiaj robimy inwestycje, które nie mają precedensu w porównaniu z czasami, gdy kasa miejska była pełna, bo brano pełną garścią kredyty. Następna kadencja Biedronia mogłaby pokazać jego sprawność przy zarządzaniu miastem w normalnych ekonomicznie warunkach. Dlatego ja też mu mówię, że on ma czas, bo jest młodym człowiekiem. A prezydentem kraju nie powinna zostawać osoba, która nie ma skończonych 45 lat.
A Leszek Balcerowicz pomaga jeszcze Biedroniowi w dopinaniu budżetu miasta?
Nic mi na ten temat nie wiadomo.
JAROSŁAW KARPIŃSKI