Karolina Kaczorowska miała niemal wszystko. Była piękna, bogata, lubiana. Lecz jej życie zgasło niczym płomień świeczki. 18 stycznia 2016 r. została znaleziona martwa w pokoju hotelowym w Karpaczu, gdzie wyjechała razem ze znajomymi. Była powieszona na kablu prostownicy. Prokuratura uznała to za samobójstwo, jak jednak ujawniają dziennikarze Onetu, w sprawie istnieje wiele dziwnych wątków.
Karolina wyjechała z grupą znajomych z Wrocławia do Karpacza, by świętować swoje 30. urodziny. Od lat pracowała za granicą jako modelka i sporo zarabiała, dlatego to ona fundowała wycieczkę. Było ją na to stać. Pobyt w hotelu Mercure zapowiadał się wspaniale. Monitoring uwiecznił, jak spędzała czas z koleżankami. Wyglądała na szczęśliwą. Później wszystko przybrało dziwny i tajemniczy obrót.
Na nagraniach z monitoringu widać, jak Karolina w nocy z 17 na 18 stycznia, tuż przed północą wychodzi na spacer z psem. Wraca po czterech minutach. Po kilkunastu godzinach obsługa zaniepokojona rozpaczliwym ujadaniem psa wchodzi do pokoju modelki i znajduje ją powieszoną na kablu od prostownicy. Wezwany na miejsce lekarz stwierdził, że w sprawie „nie można wykluczyć udziału osób trzecich”. Prokuratura uznała to jednak za samobójstwo i po 6 miesiącach umorzyła sprawę. Analiza toksykologiczna wykazała, że 30-latka była pod wpływem narkotyków i alkoholu. Zdaniem jej mamy, zostały podane dziewczynie bez jej wiedzy.
Jak ujawniają dziennikarze Onetu, Karolina nie zabiła się, a śledztwo powinno zostać wznowione. Po hucznej imprezie z okazji urodzin, znajomi modelki wyjeżdżają, a ona decyduje się zostać na resztę weekendu z byłym chłopakiem, Kamilem T. Dochodzi jednak do kłótni i mężczyzna również wyjeżdża. Godzinę później dziewczyna wychodzi na swój ostatni spacer z psem. Wraca, a niedługo potem sąsiedzi zaczynają się uskarżać na ujadającego psa. Nikt jednak nie wchodzi do pokoju, a kamery zostają wyłączone aż do rana.
Detektywi agencji „Lampart” wynajęci przez panią Elżbietę Kaczorowską w rozmowie z Onetem podkreślają, że w sprawie jest wiele podejrzanych wątków, które prokuratura zbagatelizowała. Twierdzą, że nie pobrano odcisków palców, wymazów ze szklanek czy papierosów w umywalce. Nikogo nie zaniepokoił też fakt, że pływały w niej również rozbite telefony komórkowe, a ciało dziewczyny wisiało na słuchawce prysznicowej, która nie utrzymałaby ciężaru wieszającego się człowieka. Ponadto Karolina znajdowała się w pozycji przykucniętej, w której trzeba naprawdę wiele determinacji, by odebrać sobie życie. Wciąż miała też na sobie kombinezon, w którym wychodziła na zewnątrz.
To jednak nie wszystko. Detektywi wspominają również, że w stanie odurzenia, w jakim znajdowała się modelka, skuteczne zawiązanie pętli na śliskim kablu było bardzo trudne. Tymczasem na ciele dziewczyny nie było widać śladów wielokrotnych prób. Prostownica nie została zresztą zabezpieczona. Prokuratura twierdzi, że razem z resztą rzeczy osobistych odesłano ją do zakładu pogrzebowego, czemu ten stanowczo zaprzecza. Kluczowy dowód zaginął więc bez śladu.
Pozostaje też kwestia ukochanego psa, którego Karolina zabierała ze sobą wszędzie i traktowała jak dziecko. Został dotkliwie skopany do tego stopnia, że po ponad dwóch latach nadal odczuwa ból w tylnej części tułowia. Karolina nie byłaby zdolna do takiego okrucieństwa.
Ponieważ prokuratura nie przeprowadziła żadnych eksperymentów procesowych w sprawie śmierci modelki, dziennikarze Onetu zrobili jeden na własną rękę. Okazuje się, że są dwie drogi, którymi można było niezauważonym dostać się do pokoju Karoliny Kaczorowskiej. Pierwszy prowadzi przez klatkę schodową, która prowadzi obok recepcji. Drugi – przez balkon sąsiedniego pokoju (kamery nie obejmują tego obszaru). Szczególnie, że w momencie znalezienia ciała modelki, mimo zimna, okno było otwarte.
Detektywi twierdzą, że Karolina mogła zostać najpierw uduszona, a dopiero później powieszona na kablu. To by wyjaśniało wszystkie dziwne okoliczności wymienione powyżej. Jednak czy prokuratura zdecyduje się wznowić śledztwo? Czas pokaże.