Były wiceszef Biura Ochrony Rządu gen. Paweł Bielawny (51 l.), skazany za zaniedbania przed katastrofą smoleńską, dostał ponad pół miliona złotych za to, że mieszkał w trzypokojowym mieszkaniu na Kabatach. To jeden z największych beneficjentów patologicznego systemu, który funkcjonariuszom BOR zapewnia miliony z budżetu państwa.
Od 2015 r. do kieszeni funkcjonariuszy trafiło aż 411,9 mln zł. Większość w ostatnich trzech miesiącach. Powód? Wypłaty zaległych ekwiwalentów mieszkaniowych. – Świadczenia są wypłacane na patologicznych zasadach – przyznaje Faktowi jeden z wysokich rangą funkcjonariuszy BOR. Ale dodaje, że „takie jest prawo”.
Ustawodawca chciał, by w Biurze istniał ekwiwalent pieniężny „w zamian za rezygnację z lokalu służbowego”. Mimo niewielkich pensji w BOR, szybko stał się magnesem przyciągającym do pracy w tej służbie. Dlaczego? Bo ekwiwalent jest wypłacany po złożeniu odpowiedniego wniosku i liczony według dziwnego wzoru zapewniającego wysoką kwotę wypłaty.
Pod uwagę bierze się: wysługę lat, stopień służbowy, liczebność rodziny funkcjonariusza i rynkową cenę metra kwadratowego mieszkania w miejscu pełnienia służby, czyli w Warszawie. Dzięki temu ekwiwalent wynosi ok. 90 tys. zł. na osobę! I tu otwiera się furtka dla patologii w patologii.
Jak usłyszeliśmy od naszych rozmówców z BOR, funkcjonariusze żenią się, najchętniej z kobietami, które mają kilkoro dzieci. Obiecują nawet paniom udział w „zyskach”, przykładowo: 50 tys. zł. – Chłopaki się żenią z myślą o rozwodzie, bo przecież lepiej pomnożyć te 90 tys. zł np. przez cztery, prawda? – wyjaśnia nasz informator. Popularne są ostatnio śluby z… Ukrainkami.
Gen. Marian Janicki (57 l.) był szefem BOR w latach 2007-2011. Przyznaje w rozmowie z Faktem, że z ekwiwalentami zawsze był problem. Finansowano je z rezerw budżetowych. – W 2008 i 2009 r. był kryzys, wtedy wypłaciłem dosłownie kilkadziesiąt świadczeń – opowiada. Zaległości więc rosły.
Podobnie mówi gen. Andrzej Pawlikowski (49 l.), który kierował BOR na początku rządów PiS. – Zaniedbania sięgają końcówki lat 90. – przyznaje. On sam wypłacił pieniądze ok. 140 osobom. – W tamtych czasach jednorazowa wypłata to średnio 300 tys. zł – mówi. Bielawny dostał znacznie więcej, bo był generałem.
FAKT.PL