Polska mniejszość oskarża rząd Litwy o brak woli porozumienia i dyskryminację, Wilno twierdzi, że oskarżenia są bezpodstawne. Projekty ustaw w litewskim Sejmie mają poprawić sytuację mniejszości.
Czesław Okińczyc, sygnatariusz Aktu Niepodległości, prawnik i były doradca prezydenta Valdasa Adamkusa uważa, że braku woli porozumienia pomiędzy polską mniejszością a litewską większością na Litwie należy szukać we wspólnej historii siegającej jeszcze okresu Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Litwini mają pretensje o to, że już wtedy język litewski w Wielkim Księstwie Litewskim był językiem drugorzędnym.
We współczesnej historii, zdaniem Okińczyca, takim kluczowym dla wspólnych relacji wydarzeniem stało się odrodzenie niepodległej Litwy. Polscy posłowie w litewskim Sejmie wstrzymali się wtedy od głosowania nad uchwałą o ogłoszeniu niepodległości od Związku Radzieckiego. To zostało odebrane bardzo negatywnie. – Te urazy są bardzo mocno zakorzenione w świadomości litewskiej, w historiografii litewskiej i w taki sposób też jest wychowywane młode pokolenie w szkołach litewskich – tłumaczy Czesław Okińczyc.
Także znany wileński bloger i działacz mniejszości polskiej, Aleksander Radczenko uważa, że duży wpływ na obecną sytuację miało to, że litewscy Polacy opowiedzieli się w przeważającej części przeciwko niepodległości Litwy, stając tym samym po stronie ZSRS. Jednak, jak podkreśla Radczenko, nie bez winy jest tu nacjonalizm elit litewskiego ruchu niepodległościowego.
Z poglądem tym zgadza się Andrius Kubilius, były konserwatywny premier Litwy. – Z jednej strony my, Litwini, zamknęliśmy się w sobie, skupiliśmy na obronie litewskości, tożsamości narodowej i zapomnieliśmy, że historia Wielkiego Księstwa Litewskiego to historia nie tylko Litwinów, ale również Polaków, Żydów i innych narodów – przyznaje Kubilius.
Jednak zdaniem polityka, nie jest to tylko litewski problem. – Polska z kolei jest chora na post-imperialny kompleks i nawet w XXI stuleciu ma duże kłopoty z tym, aby uważnie i na chłodno, bez emocji, zweryfikować swoją historię – uważa Kubilius, który w litewskim Sejmie przewodniczy tzw. Grupie poselskiej 3 Maja. W jej skład wchodzą posłowie różnych ugrupowań. Ich postulatem jest nie tylko dopuszczenie polskiej pisowni nazwisk, ale i przyznawanie dodatkowych punktów za znajomość języka polskiego przy rekrutacji na studia oraz likwidacja progu wyborczego dla mniejszości narodowych.
Temat zastępczy?
Zdaniem ekspertów problemy, z którymi zmaga się polska mniejszość na Litwie, można podzielić z grubsza na symboliczne i praktyczne. Do pierwszych, zdaniem prawnika i blogera Aleksandra Radczenki, zalicza się zakaz oryginalnej pisowni polskich imion i nazwisk w dokumentach czy używania języka polskiego w życiu publicznym. Do tych drugich zaliczają się problemy szkół z polskim językiem nauczania czy nadal niezakończony zwrot znacjonalizowanych przez Sowietów nieruchomości w Wilnie.
Były prezydent Litwy, Valdas Adamkus przekonuje w rozmowie z DW, że rząd Litwy w życie społeczno-kulturalne litewskich Polaków wcale się nie wtrąca. – Oczywiście są pewne problemy, ciągle np. brakuje zgody co do pisowni nazwisk Polaków i dwujęzycznych tabliczek z nazwami ulic. Ale to nie jest problemem państwa, jest skutkiem walk lokalnych polityków – twierdzi Adamkus.
Z kolei Andrius Kubilius uważa, że podstawowe problemy wcale nie są pochodną kwestii pisowni nazwisk czy prawa do używania z języka polskiego na równi z urzędowym litewskim. Kubilius przekonuje, że podstawowym problemem jest gospodarcze zacofanie regionów zamieszkałych przez Polaków, brak pomysłów miejscowych władz na wykorzystanie potencjału gospodarczego. – Zamiast skupić się na rozwiązaniu właśnie tych problemów, sztucznie nakręca się konflikt dookoła pisowni nazwisk czy wokół oświaty – zaznacza Kubilius.
Różne recepty
Robert Mickiewicz, redaktor naczelny „Kuriera Wileńskiego”, dziennika polskiej mniejszości na Litwie, uważa, że do rozwiązania potrzebne są konkretne działania na poziomie litewskiego parlamentu. – Ustawodawca powinien spełnić postulaty mniejszości polskiej, które nie będą miały większego wpływu na sytuację państwa litewskiego, a zarazem uspokoją nastroje polskiej mniejszości narodowej. Żądania litewskich Polaków Sejm może spełnić bez większych kłopotów podczas jednej sesji parlamentarnej – podkreśla Mickiewicz.
Rzeczywiście projektów regulacji satysfakcjonujących polską mniejszość nie brakuje. Posłowie rządzącego Litewskiego Związku Rolników i Zielonych zgłosili na przykład projekt zmiany kryteriów, którymi kierują się władze oświatowe. To pozwoliłoby na utrzymanie szkół z polskim językiem nauczania, którym brakuje uczniów. Na rozpatrzenie czekają też projekty legalizacji pisowni polskich nazwisk.
Eksperci uważają, że są szanse na pozytywne dla polskiej mniejszości zmiany, choć oczekują raczej połowicznego rozwiązania. Zwracają też uwagę na to, że wśród niecałych 3 mln mieszkańców Litwy jest 200 tys. (6,6 proc.) etnicznych Polaków oraz 177 tys. Rosjan i 36 tys. Białorusinów (dane z 2011 roku).
W opinii Aleksandra Radczenki głównym problemem jest to, że nie ma państwowej strategii integracji mniejszości narodowych, której częścią składową byłoby rozwiązanie problemów Polaków na Litwie. Zarówno tych gospodarczych, kulturalnych, jak i językowych. – Litwa powinna przestać być państwem narodowym, a stać się krajem wielokulturowym – uważa Radczenko. Litewskie partie polityczne „powinny się otworzyć i na problemy, i na polityków mniejszości narodowych” – dodaje.
ONET.PL