Bartłomiej Misiewicz były rzecznik prasowy MON i szef gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza ma już nową posadę. Został pełnomocnikiem zarządu państwowej Polskiej Grupy Zbrojeniowej ds. komunikacji. To kolejna ważna funkcja byłego pracownika apteki z Łomianek. Informację o zatrudnieniu Misiewicza potwierdził w poniedziałek późnym wieczorem rzecznik PGZ Łukasz Prus.
Prus nie potrafił jednak odpowiedzieć na pytanie, kiedy to nastąpiło. Według „Rzeczpospolitej” zarząd spółki podjął tę decyzję po wyborach parlamentarnych w 2015 r. Wtedy MON przejęło w imieniu Skarbu Państwa nadzór nad państwowymi spółkami zbrojeniowymi. Udziałowcami PGZ są Ministerstwo Skarbu Państwa oraz dwa państwowe podmioty – Agencja Rozwoju Przemysłu i Polski Holding Obronny (dawna Grupa Bumar).
31 sierpnia 2016 r. Bartłomieja Misiewicza powołano w skład rady nadzorczej PGZ. Według mediów zmieniono dla niego statut spółki, bo nie miał wyższego wykształcenia i kursu dla członków rad nadzorczych. Minister obrony powiedział kilka dni później, że Misiewicz jest jego bezpośrednim reprezentantem w PGZ. Macierewicz podkreślał wtedy, że znacznie ważniejsze od wyższego wykształcenia są na tym stanowisku takie cechy, jak: lojalność, chęć współpracy, kompetencje i decyzyjność, a wszystkie te cechy Misiewicz posiada.
PO chciała wówczas, by prokuratura przyjrzała się powołaniu Misiewicza do rady nadzorczej PGZ. Sam zainteresowany zapewniał, że spokojnie czeka na ocenę prokuratury, ponieważ prawo nie zostało złamane. W listopadzie 2016 r. prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa.
W drugiej połowie września 2016 r.„Newsweek” napisał, że Misiewicz miał proponować radnym PO w Bełchatowie przystąpienie do koalicji z PiS, sugerując, że w zamian zapewni im zatrudnienie w państwowej spółce. Po tej publikacji rzecznik MON poprosił Macierewicza o zawieszenie w funkcjach w ministerstwie i zrezygnował z posady w PGZ. Sprawę badała prokuratura, która odmówiła śledztwa w listopadzie 2016 r.
Bartłomiej Misiewicz na początku grudnia 2016 r. wrócił do wcześniejszej funkcji w MON. Jego nazwisko zniknęło jednak ze stron internetowych resortu na początku lutego 2017 r. Po naszej publikacji dotyczącej wizyty Misiewicza w klubie studenckim w Białymstoku. Od tego czasu Misiewicz przez kilka tygodni przebywał na urlopie, w tym czasie założył stronę internetową dezinformacja.net, którą zawiesił po opublikowaniu dwóch tekstów.
Szef MON zapewnił, że jego współpracownik pozostaje w ministerstwie (jak ustaliła PAP, po kilku tygodniach wrócił z urlopu). Minister zawiadomił też prokuraturę ws. działań wobec Misiewicza. Z kolei prezes PiS Jarosław Kaczyński oceniał wtedy, że Misiewicz to „wizerunkowy problem”. Ostatecznie 23 marca br. premier Beata Szydło poinformowała, że Misiewicz nie pełni żadnych funkcji w MON.
W lutym prezesem PGZ został 34-letni Błażej Wojnicz – zastąpił wieloletniego współpracownika Antoniego Macierewicza – Arkadiusza Siwkę, który zrezygnował. Minister wyjaśniał, że zmiana prezesa nastąpiła, bo Siwko wypełnił zadanie, polegające na uporządkowaniu sytuacji w grupie. Wojnicz łączy funkcję prezesa w PGZ i PHO. Teraz w PGZ znalazło się też miejsce dla innego byłego współpracownika Macierewicza – Misiewicza.
FAKT.PL