Krwawa jatka w Kolnie na Podlasiu. Zabójca kopniakiem roztrzaskał drzwi do mieszkania Janiny Synowczyk, brutalnie ją pobił i nożem myśliwskim rozpłatał gardło jej synowi. – Tadzik wykrwawił się na moich rękach – łka zrozpaczona kobieta. Mordercę i jego ofiarę łączyły interesy. Podobno poszło o grube pieniądze.
Ma podbite oko, posiniaczoną twarz, ale żyje. A tak niewiele brakowało, żeby leżała teraz martwa obok ukochanego syna Tadeusza. – To było w środę. Dochodziła godz. 19, gdy usłyszałam pukanie do drzwi – relacjonuje pani Janina. – Wyjrzałam, patrzę, a tam stoi jakiś facet. „Z synem chcę się rozmówić” – powiada. Stwierdził, że został przez niego oszukany.
Tadeusz skrył się w pokoju, a pani Janina przepędziła intruza. Ale ten nie zamierzał odpuścić. Cierpliwie czekał pod kamienicą. Po chwili 35-latek wyjrzał przez okno. Poleciały wyzwiska. Rozwścieczony mężczyzna wyjął z kieszeni składany nóż myśliwski, wrócił na górę i kopnięciem rozbił drzwi do mieszkania. W przedpokoju brutalnie pobił próbującą go powstrzymać panią Janinę, potem rzucił się na jej syna. Nożem zadał straszliwy cios w szyję. Z przeciętej tętnicy trysnęła krew. Matka próbowała tamować krwawienie, ale dla Tadeusza nie było już ratunku.
Tymczasem zabójca uciekł. Nóż zakopał w lesie, zakrwawione ubranie spalił w piecu. Ale i tak wpadł w ręce policji. – To Dariusz P. z powiatu ostrołęckiego. Przyznał się do winy – mówi Przemysław Szymanowski, prokurator rejonowy w Kolnie. Powód zbrodni? Prawdopodobnie porachunki.
– Tadzik to był dobry chłopak. Do kościoła chodził, nawet piwka nie tknął. Pracował przy automatach z grami i powadził firmę budowlaną na Litwie – opowiada o synu pani Janina. Kochająca matka nie znała jednak całej prawdy. Jej syn od dawna miał na pieńku z prawem. Zajmował się handlem narkotykami i papierosami z przemytu. Ze swoim zabójcą także prawdopodobnie łączyły go nielegalne interesy. – Jak żył, tak zginął – mówi jeden z sąsiadów.
SE.PL