Ostatnio staliśmy świadkami dziwnych dziej, toczących się wokół MON. Nagle obudził się pan Prezydent, który zdecydował przypomnieć sobie, że jeszcze dalej jest zwierzchnikiem polskich sił zbrojnych i jest bardzo zaniepokojony tym, co dzieje się w polskiej armii. Wynikiem jego troski stał list skierowany do ministra ale na więcej zabrakło sił.
W liście Prezydent pyta Ministra Obrony Narodowej o powody niewyznaczenia od wielu miesięcy attaché wojskowych w kilku krajach i o stan przygotowań do uruchomienia w czerwcu ustalonego na szczycie NATO Dowództwa Wielonarodowej Dywizji w Elblągu. Tylko w tym liście nie ma nawet słowa o tym, że odchodzi kluczowa kadra dowódcza, o tym, co naprawdę uderza w polską armię i w morale żołnierzy. Nie ma tam również słowa o „parasolkowaniu”, Misiewiczu i jakichś bezprawnych meldunkach.
Minister natychmiast odpisał, że attachées zostali już wyznaczeni, a przygotowania do ustanowienia dowództwa w Elblągu idą zgodnie z planem czyli daj mi spokój i spadaj na b….s!
Już sam fakt, że prezydent pisze do szefa MON zamiast z nim rozmawiać, wykazuje, kto tak naprawdę rządzi w polskim wojsku, a kto stoi w drugim szeregu. Sytuacja pokazuje, że prezydent, który według prawa jest Zwierzchnikiem Sił Zbrojnych, tak naprawdę nie ma pojęcia o tym, co dzieje się w armii. Z korespondencji wynikało przecież, że Andrzej Duda pytał o obsadę ataszatów, która została już wyznaczona – tyle że on o tym nie wiedział.
Wszystko wskazuje na to, że Macierewicz lekceważy Prezydenta a ten na to pozwala! Cyrk. Chyba Macierewicz ma mocnego protektora i własne wojsko. Nikt mu nie podskoczy.
Przecież najważniejszy dla Macierewicza jest i był Bartłomiej Misiewicz. Jest to osoba nieoceniona dla Prawa i Sprawiedliwości. Osoba nietykalna. Misiowi salutują, Misiowi meldują, Misiowi trzymają parasoleczke żeby grzywka mu nie zmokła. Co Misio musi robić w PiS, jakież musi usługi świadczyć doradcze, że one są tak niesłychanie cenne?
Jarosław Kaczyński mówi, że Misiewicz musi zniknąć z życia publicznego, a Beata Szydło nazywa go symbolem zjawiska, które nie powinno mieć miejsca. Tymczasem współpracownik szefa MON ma się dobrze. Kilka dni temu pojawił się w siedzibie PiS na Nowogrodzkiej. Z kartki odczytywał nazwiska ludzi, których należy zwolnić z państwowych spółek.
Teraz Janniger. Od grudnia 2016 roku Edmund Janniger znowu jest w Ministerstwie Obrony. Jest zatrudniony na etacie. Zarabia tam 3 494 zł miesięcznie. Ma zajmować się organizowaniem wizyt naukowców (głównie z USA) w wojskowych jednostkach naukowych. Ile takich już zorganizował? MON odpowiada: zero.
O ile nie widać efektów pracy Jannigera w MON, młody współpracownik Antoniego Macierewicza jest aktywny w sieci. Regularnie atakuje każdego, kto napisze coś nie po jego myśli. Wydaje się, że więcej energii mógłby poświęcić na pracę zawodową.
JAN RADŽIŪNAS
Czy on w ogóle stoi?w/g mnie to le?y i tylko ma pozwolenie na narty
Panie Janie, przecie Beatka ponoc wyci?gn??a jakie? konsekwencje w stosunku do Misiewicza, tajemnicze ale zawsze to co?