Sprawy w kraju idą w złym kierunku – z tą opinią zgadza się większość społeczeństwa. Jednak równolegle ta sama większość zastanawia się ciągle, co z tego wynika?
Ponieważ sytuacja wygląda normalnie – sklepy działają, u stomatologów nie brakuje materiałów dentystycznych, na stacjach benzynowych jest paliwo i to bez kartek. Nie ma problemu, a na pewno nie ma poczucia problemu.
Jedni z najbardziej znamienitych prawników w kraju wypowiadają się jednoznacznie, że nie ma już u nas Trybunału Konstytucyjnego, jaki znamy z Konstytucji. Co więcej kwestionują prawnie działania Prezydenta Rzeczpospolitej w tym zakresie. Po ostatnich wydarzeniach w Sejmie, dyskutowane jest prawomocne uchwalenie budżetu państwa. Posłowie opozycji skarżą się, że nie byli dopuszczeni do możliwości zabrania głosu przy okazji tak ważnej ustawy. Sejm otoczono płotem przystosowanym do izolowania tłumów, ale ogrodzenie zdemontowano jak demonstrujący wyśmiali graficznie i tą inicjatywę.
Z Brukseli dochodzą jednoznaczne sygnały – mogą nam ograniczyć prawo głosu w Radzie, co więcej mogą nas wymanewrować z pieniędzmi. Procedura o naruszenie praworządności przez Polskę, to bardzo poważna sprawa – zupełnie inaczej pozycjonująca nasz kraj w otaczającej rzeczywistości. Na przychylność najpotężniejszych państw nie ma co liczyć. Francja jest obrażona za upokarzający sposób zerwania rozmów w sprawie śmigłowców, Niemcy generalnie mają do nas zastrzeżenia, które mieli zawsze, jednak obecnie czas przyjaznych gestów przemija. Zaczyna się z ich strony Realpolitik. Żeby stwierdzić naruszenie zasad praworządności potrzebna jest w Radzie jednomyślność. Tutaj mogą nas zabezpieczyć Węgry. Jednak jeżeli będzie decyzja o zastosowaniu sankcji np. w postaci zamrożenia funduszy unijnych, to wystarczy tylko kwalifikowana większość. Nawet jeżeli poprze nas Wielka Brytania, to jej głos nie ma już tak na prawdę większego znaczenia, a moralnie będzie to naganne i będzie nas pozycjonować – tuż za krajem, który chce z Unii wyjść.
W wewnętrznych sprawach krajowych władza wycofuje się z dobrych pomysłów na reformy – jak np. zagadnienia podatku jednolitego, a forsuje reformy cofające sprawy publiczne o epokę – jak nieudolnie przygotowana parareforma systemu edukacji, której masowo przeciwstawia się środowisko i znaczna część społeczeństwa. Do tego mieliśmy nie tak dawno wojnę wypowiedzianą kobietom, które okazały się niezwykle solidarne i jednoznacznie nie zgodziły się na narzucanie dominacji światopoglądowej w sprawach medycznych – niesłychanie wrażliwych moralnie.
Będziemy mieli obniżanie wieku emerytalnego, jednak z nieco stępionymi zębami. Jest to kolejna reforma po 500+ niesłychanie ważna społecznie, jednakże to nie jest reforma, która jest neutralna dla finansów publicznych. Wraz z jej przeprowadzeniem – dodajmy co jest słuszne społecznie, niestety zwiększy się obciążenie finansowe państwa. To już naprawdę poważny problem, bo dług dobija do biliona Złotych (tysiąc miliardów). Procesy inwestycyjne w kraju realizowane z funduszy publicznych zostały w pewnym stopniu wyhamowane. Już ma to swoje przełożenie na sytuację ekonomiczną, zaraz zadziała negatywna dźwignia ekonomiczna. Mniej się buduje to mniejsza sprzedaż i mniejsze wypłaty, a mniejsze wypłaty, to jeszcze mniejsza sprzedaż. Mniejsza sprzedaż, to gdzie indziej jeszcze mniejsze wypłaty. W konsekwencji będzie mniej dochodów z podatków. To spowoduje, że deficyt budżetowy – jak wynika z obecnych danych przeszacowany na ten rok (co jest bardzo ciekawe), może wyrwać się spod kontroli. Dalsze konsekwencje to powrót inflacji, a inflacja to zbiorowe samooszukiwanie się z wyjątkiem zadłużenia w obcej walucie, ponieważ jego koszt staje się wówczas rosnącym obciążeniem.
Te i inne sprawy stają się obciążeniem w zestawieniu licznych składowych systemowych. Na to nakłada się atmosfera w państwie. Naprawdę nie da się zrozumieć sytuacji, dlaczego mający władzę – większość w Sejmie, dopuszczają do awantury, która powoduje że kwestionowana jest prawomocność uchwalenia ustawy budżetowej? Jest to dowód na ekstremalną nieudolność rządzących. Oczywiście opozycja nie jest bez winy, jednak nie można jej się dziwić, jest opozycją a nie bezbarwnym blokiem wspierania rządzących! Niestety, co chyba jest najgorsze, za granicą wizerunek naszego kraju cierpi i to w sposób znaczący. Konsekwencje są porażające. O Polsce mówi się źle, w zasadzie retoryka komunikatów i wypowiedzi jakie można posłuchać lub przeczytać w wielu zachodnich mediach, staje się analogiczna, do retoryki wobec Białorusi. Nie, żebyśmy mieli coś przeciwko Białorusi, tylko doskonale wiemy jak zakłamana propaganda i mowa nienawiści od lat usiłuje zepsuć opinię tego wspaniałego kraju naszych sióstr i braci. W stosunku do Polski może być uruchomiony ten sam przemysł nienawiści.
Całość powoduje, że nie ma komfortu i poczucia spokoju. Do tej pory żyliśmy w biedzie, poniżeniu i często nędzy. Mieliśmy świadomość, że sprawy kraju są we władaniu elity, która najdelikatniej mówiąc wysługuje się zagranicznym protektorom i posiadaczom kapitału, pobierając w zamian za to swoją rentę za zarządzanie. Dzisiaj widać, że jesteśmy w innej sytuacji, społeczeństwo jest w nastroju wyczekiwania na konfrontacje. Rozwój sytuacji jest niewiadomą. Opozycja jest podzielona, nie ma autorytetu, który mógłby ukierunkować uwagę społeczeństwa na właściwy bieg spraw lub przynajmniej pokazać, że pewne rzeczy nie są realizowane właściwie i mają poważne konsekwencje. No, a My nadal jesteśmy biedni… Tylko, co z tego?
KRAKAUER