Nowa misja NATO na Morzu Egejskim osłabia siły Sojuszu w Europie Wschodniej

Podczas lutowego spotkania ministrów obrony w Brukseli, NATO zobowiązało się poszerzyć swoją obecność wojskową w Europie Wschodniej i zwiększyć  zaangażowanie w zwalczanie Islamskiego Państwa.

Na tym nie koniec. Ministrowie zadecydowali także o rozmieszczeniu okrętów na Morzu Egejskim w celu zwalczania przemytników ludzi. Według wielu generałów ta ostatnia operacja przyczyni się do osłabienia sił NATO, które powinny skoncentrować się na zagrożeniu rosyjskim.

Nowa misja NATO została zorganizowana niezwykle szybko. 8 lutego br. kanclerz Niemiec Angela Merkel i premier Turcji Ahmet Davutoglu wspólnie wezwali do wykorzystania okrętów Sojuszu w celu monitorowania przepływu statków przemytników, wiozących imigrantów do Europy. W ciągu trzech dni naczelny dowódca NATO gen. Philip M. Breedlove wydał rozkaz załodze trzech okrętów z 2 Stałej Grupy Morskiej, by rozpoczęła patrole na Morzu Egejskim.

Celem operacji jest – jak podkreślił sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg – odstraszanie przemytników ludzi poprzez działania wywiadowcze i operacyjne. Statki natowskie mają skoncentrować się na monitorowaniu przepływu łodzi, ale nie będą ich zatrzymywać, żeby np. aresztować przemytników. Załoga statków ma gromadzić dane wywiadowcze i dzielić się nimi z greckimi, tureckimi strażnikami i z nową agencją unijną Frontex.

Dlaczego UE zwróciła się o pomoc do Sojuszu? NATO ma zdolność operowania na wodach terytorialnych w przeciwieństwie do UE. Podobne akcje – choć nie na tak duża skalę – były prowadzone w 2014 i 2015 r. Misje Triton i Sophia, zorganizowane na wodach przybrzeżnych Włoch i w środkowej części Morza Śródziemnego, miały za cel walkę z przemytem ludzi między Libią a Europą południową. Ich skuteczność jest przedmiotem licznych sporów.

Obecną misję komplikują nieufne relacje między Grekami a Turkami i spór o status Cypru. Oba państwa nie mogą dogadać się także w sprawie wykorzystania przestrzeni powietrznej, by bardziej zdecydowanie zapobiegać kryzysowi imigracyjnemu we wschodniej części Morza Śródziemnego. Na początku 2015 roku grecki minister obrony Panos Kamenos zaproponował nawet utworzenie nowej bazy lotniczej NATO na Morzu Egejskim, wyłącznie w celu monitorowania zachowania Turcji. Ze względu na złe relacje w nowej operacji NATO nie będą brać udziału statki greckie ani tureckie.

Nowa misja NATO już podzieliła sojuszników. Generałowie przypominają, że Sojusz Północnoatlantycki powołany został w celu odstraszania i obrony terytorialnej Europy. Przez przesunięcie środków na zwalczanie kryzysu imigracyjnego, zaniedbana zostaje obrona Europy Wschodniej, w tej chwili najbardziej zagrożonej z powodu działań Rosji. Mniej też jest środków na monitorowanie posunięć rosyjskich w Syrii. Ambasador USA przy NATO, Douglas Lute, dał jasno do zrozumienia, że kryzys uchodźców jest zasadniczo problemem, którym nie powinno zajmować się szefostwo NATO.

W styczniu br. członek Komitetu Wojskowego NATO, Petr Pavel, wyraził się nawet bardziej dosadnie, wskazując, że znacznie większym zagrożeniem dla Europy jest „Rosja, która bezwstydnie narusza umowy międzynarodowe oraz jej arsenał wojskowy, zwłaszcza broń masowego rażenia” niż problem uchodźców. Podobnego zdania jest wielu generałów, którzy są sceptyczni wobec wszelkich akcji, które w jakikolwiek sposób mogłyby osłabić gotowość i zdolność sił zbrojnych NATO do wykonywania swoich podstawowych obowiązków.

PCH24.PL

Więcej postów