W MSZ po staremu? Czyli fatalna polityka wschodnia ministra Waszczykowskiego

Niedawno pisałem, że minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, udzielając „programowego” wywiadu proPiSowskiemu tygodnikowi „wSieci” nie mówił nic o polityce wschodniej.

 – Niemniej Waszczykowski będzie musiał na te kwestie odpowiedzieć – konkretnymi działaniami – podsumowałem. Niestety, pierwsze działania wydają się fatalne.

Na internetowej stronie msz.gov.pl ukazało się 11 grudnia „Oświadczenie MSZ po wizycie europosła Janusza Korwin-Mikkego na Krymie”. Rozpoczyna się ono od zdania: „Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej uznaje za wysoce nieodpowiedzialne postępowanie obywatela RP – członka Parlamentu Europejskiego Janusza Korwin-Mikkego, który odwiedził Autonomiczną Republikę Krym bez uzyskania na to właściwej zgody władz Ukrainy.” Cóż, gdybym chciał skomentować to jednym zdaniem, musiałbym sięgnąć po wulgaryzm: Komuś w MSZ zdrowo od… pieprzyło.

Zacznę od truizmu: Korwin-Mikke ani mi brat, ani swat. Nie jestem jego zwolennikiem, więc przeciwnie – uważam go za, per saldo, osobnika dla polskiej prawicy bardzo toksycznego. Prawicę rozumiem tutaj w sensie ekonomicznym, a nie politycznym – bo dzisiaj w dyskursie publicznym „prawicą” określa się ugrupowania niepodległościowe, odwołujące się do etosu narodowego i katolickiego, jednak w sferze gospodarczej centrolewicowe (PiS, Ruch Narodowy). Zasługą Korwin-Mikkego dla krzewienia prawicowej, liberalnej świadomości jest bez wątpienia działalność edukacyjna, jaką de facto stanowi jego działalność – tyle że, niestety, edukatorem pozostał już tylko dla tzw. gimbazy. Natomiast w sferze polityki realnej – prowadzi robotę najzwyczajniej rozbijacką, zaś z perspektywy ludzi, którzy gimnazja i licea już ukończyli – wyraźnie widać tendencję JKM, aby idee liberalne sprowadzać ad absurdum.

A jednak– personalnie przez nikogo nie podpisane – oświadczenie MSZ jest więcej niż kuriozalne, zakrawa na skandaliczne. Kuriozalne – bo daje pretekst internautom do robienia sobie żartów, „beki”, „polewki”, jak zwał, tak zwał, z poważnego skądinąd resortu. „Czy MSZ wydaje podobnie łzawe oświadczenia, gdy ktoś odwiedzi Gibraltar bez zgody Hiszpanii albo Formozę bez zgody Chin?” – pisze na Facebooku Piotr Ochwał. Sam Mikke odparowuje w swoim stylu: „Otóż: nie ma nic takiego jak „prawo międzynarodowe” – są tylko umowy między państwami. I istotnie: Krym złamał konstytucję Republiki Ukrainy – ale większość państw uzyskała niepodległość w ten sposób. Powstanie Wielkopolskie też było przecież nielegalne.”

Ale nie o sofistykę chodzi. Istota rzeczy tkwi w trzech sprawach o wiele bardziej zasadniczych: Po pierwsze: Janusz Korwin-Mikke jest posłem do parlamentu europejskiego wybranym w wyborach powszechnych. Może się błaźnić, może popełniać błędy – ale MSZ nie jest powołany do tego, aby go strofować i oceniać jego poczynania, bo poseł odpowiada przed wyborcami, a nie przed urzędnikami czy też politrukami z MSZ. Bez względu na to, czy w MSZ „siedzą” urzędnicy-politrucy z PO czy z PiS.

Po drugie: ministerstwo powinno brać pod uwagę faktyczny stan rzeczy na arenie międzynarodowej, a nie stan wymarzony. Dlatego oczekiwanie, że o zgodę na odwiedzenie Krymu ktokolwiek będzie pytał władze Ukrainy – jest najzwyczajniej śmieszne.

Po trzecie wreszcie: od czasu aneksji Krymu i polskiego wsparcia dla antyrosyjskich sankcji – władze Ukrainy wykonały kilka gestów antypolskich, natomiast nie wykonały żadnego gestu przyjaźni w stronę Polski. Nie branie tego pod uwagę i wydawanie utrzymanego w takim tonie oświadczenia każe przypuszczać, że MSZ nie potrafi inaczej niż dogmatycznie reagować na polityczną rzeczywistość. Ewentualnie: w MSZ albo jeszcze rządzą poputczycy Sikorskiego, albo już dorwał się do władzy PiS-owski ekspert Przemysław Żurawski vel Grajewski. I tak źle i tak niedobrze. Za tą drugą wersją mogą przemawiać słowa ministra Waszczykowskiego, który w wywiadzie dla Associated Press stwierdził (cytat za www.wprost.pl): „Nie sprzedamy Ukrainy za rosyjską pomoc w konflikcie syryjskim czy konflikcie z tzw. Państwem Islamskim.” Wolałbym usłyszeć deklarację: „Nie sprzedamy Polaków z Litwy i Ukrainy w zamian za interesy tych państw.”

Na koniec ważne dopowiedzenie: w tym tekście ani razu nie użyłem słowa Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rzeczpospolitej Polski. Bo takie oświadczenia skłaniają do przykrej konstatacji, że przy Szucha 23 w Warszawie urzęduje Ministerstwo Spraw Zagranicznych oraz Interesów Ukrainy.

MARCIN HAŁAŚ

 

Więcej postów