O godz. 1.30 w nocy urzędnicy Antoniego Macierewicza weszli z Żandarmerią Wojskową do Centrum Kontrwywiadu NATO. Chcieli zająć pomieszczenia ośrodka, ale udało im się tylko przegonić oficera dyżurnego.
Noc z czwartku na piątek, godz. 1.30. Pod drzwi tymczasowej siedziby Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO w Warszawie podchodzą szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego Piotr Bączek, Bartłomiej Misiewicz, dyrektor gabinetu ministra obrony Antoniego Macierewicza, osoby z nowego kierownictwa SKW. Asystuje im żandarmeria. Używając dorobionego klucza, wchodzą do środka. Oficerowi dyżurnemu Centrum oświadczają, że ma opuścić budynek, i wręczają dokument o przeniesieniu do rezerwy kadrowej. Dyżurny zawiadamia dyrektora Centrum pułkownika Krzysztofa Duszę. – Zjawiłem się natychmiast, ale nie zostałem już wpuszczony do środka, zawiadomiłem więc policję, ale funkcjonariusze po przyjechaniu na miejsce i konsultacjach z przełożonymi powiedzieli, że sprawa przekracza ich kompetencje, i odjechali – relacjonuje „Wyborczej” płk Dusza.
Macierewicz wróci o 7:30
Rozmawialiśmy z nim ok. 4 rano. W tym czasie ludzi Macierewicza nie było już w budynku. Przed drzwiami stał tylko wartownik z ŻW. – Z tego, co wiem, urzędnicy SKW i MON nakłaniali Żandarmerię, by weszła do pokojów, które zajmował polski i słowacki personel Centrum, ale ponieważ były zaplombowane, żandarmi odmówili – mówi płk Dusza.
Ekipa Bączka i Macierewicza ma wrócić do Centrum o 7.30 i kontynuować akcję. – Jestem wstrząśnięty, nie stało się nic takiego, co usprawiedliwiałoby takie działania. To dalszy etap demontażu ośrodka, który działa na podstawie ustaleń NATO i pracują w nim oficerowie z Polski oraz Słowacji – podsumowuje płk Dusza.
Ze względu na porę nie byliśmy w stanie uzyskać komentarza MON ani SKW.
Szef SKW paraliżuje prace
Nocne najście to kolejny etap sprawy, którą „Wyborcza” opisywała jako pierwsza.
Informowaliśmy, że Piotr Bączek, nowy szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, sparaliżował prace nad powołaniem Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO, które powstaje od 2014 r. Jego zadaniem jest koordynacja i zbieranie informacji o zagrożeniach wywiadowczych w związku z konfliktem na Ukrainie i terroryzmem międzynarodowym. Kierują nim służby wojskowe Polski i Słowacji.
Zaraz po objęciu funkcji Bączek odwołał posiedzenie inauguracyjne przedstawicieli 9 państw sygnatariuszy Centrum, zablokował przyjazd do Polski oficerów wywiadu Słowacji, wstrzymał pomoc techniczną SKW dla centrum oraz wszczął postępowanie zmierzające do odebrania poświadczeń bezpieczeństwa szefom powstającego ośrodka. Wśród nich jest płk Krzysztof Dusza, który najpierw próbował skontaktować się z Bączkiem, a gdy to się nie udało, napisał alarmujący list do Kancelarii Prezydenta, MON i sejmowej speckomisji.
Zdaniem pułkownika Duszy projekt Centrum jest przez działania SKW zagrożony, co źle wpłynie na wiarygodność sojuszniczą Polski oraz na nasze bezpieczeństwo.
Reporterom Radia ZET udało się ustalić, jaka jest przyczyna wszczęcia postępowania sprawdzającego wobec płk. Duszy. Jak podała rozgłośnia, chodzi o kontakty oficera z… amerykańskimi służbami specjalnymi. Powód dziwaczny, zważywszy, że jego zadaniem było zbudowanie instytucji właśnie na podstawie takich kontaktów.
Naprawdę powodem wszczęcia procedur jest plan pozbycia się przez Bączka kierownictwa Centrum powołanego przez ministra obrony w czasach rządów PO i obsadzenie tej instytucji zaufanymi ludźmi obecnego ministra Antoniego Macierewicza.
„Nic nadzwyczajnego się nie dzieje”
Po naszym artykule wydział prasowy MON zarzucił, że podaliśmy w nim „nieprawdę”. „Projekt uruchomienia Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO jest i będzie realizowany zgodnie z ustalonym harmonogramem, w pierwotnie ustalonej lokalizacji”- zapewniał rzecznik resortu Bartłomiej Misiewicz, ten sam, który brał udział w nocnym najściu. Zarówno on, jak i Bączek należą do najbliższych współpracowników Macierewicza. Zdaniem MON powodem zawirowań jest tylko „Próba uruchomienia przez byłe kierownictwo MON i SKW tymczasowej siedziby Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu w pomieszczeniach, które uniemożliwiają przetwarzanie w nich informacji, nawet o najniższej klauzuli tajności”, co było „oczywistym błędem”.
Nocną akcję poprzedzały inne działania SKW. Według źródeł „Wyborczej” Bączek cofnął 24 oficerom pracującym w Centrum decyzje o oddelegowaniu do tego ośrodka, naciskał też na naczelnika ochrony SKW, by ze swoimi ludźmi zajął Centrum. Naczelnik odmówił, bo ośrodek ma status międzynarodowy i nie podlega jego kompetencjom.
W tym tygodniu o problemach z Centrum miał rozmawiać z Macierewiczem przedstawiciel ambasady Słowacji. Minister uspokajał go, że „nic nadzwyczajnego się nie dzieje”, a Polska chce tylko renegocjacji niektórych ustaleń w zakresie działalności ośrodka, który pełną „gotowość operacyjną” miał osiągnąć wiosną 2016 r.