Katastrofa samolotu pasażerskiego Airbus A321 rosyjskich lotniczych Kogalymavia (Metrojet), lecącego z Szarm el-Szejk do Petersburga, który 31 października 2015 rozbił się na Synaju może być powiązana z manewrami lotniczymi „Blue Skies” albo „Blue Flag” odbywającymi się w tym samym czasie na terenie sąsiedniego Izraela.
W katastrofie zginęły 224 osoby. W ćwiczeniach brały udział samoloty bojowe z kilku krajów (m.innymi USA, Grecji Izraela), w tym sześć polskich F-16 z bazy w Krzesinach wraz z personelem naziemnym. Przeciwnika symulowała specjalna izraelska eskadra. Jak podały państwowe izraelskie media, w chwili katastrofy odbywały się ćwiczenia. Miejsce gdzie zniknął z radarów jest odległe od granicy z Izraelem o około 47 km a więc samolot był zasięgu rakiet AIM-120 AMRAAM jakie są na uzbrojeniu również polskich samolotów. Jak wiadomo amerykańskie satelity wykryły błysk w miejscu gdzie znajdował się samolot a więc jest prawdopodobieństwo że mógł to być zamach ale też eksplozja głowicy pocisku powietrze-powietrze. Jeśli wśród szczątków samolotu znajdą się „przypadkowo” fragmenty takiego pocisku, Polska może mieć duże kłopoty. Możliwy jest nawet atak odwetowy na polskie lotniska o ile ślady będą wskazywać na polskie pochodzenie rakiety (np. numery seryjne).
Po co Polska wysyła samoloty na manewry do Izraela? Wiele wskazuje na to że ten kraj traktuje Polskę instrumentalnie i ma plany niekoniecznie zbieżne z interesami Polski. Możliwość ćwiczenia pilotów to za mało, trzeba brać pod uwagę zamiary strategiczne państwa-gospodarza, sytuację polityczno-militarną w tym rejonie. Analogiczne ćwiczenia „Red Flag” prowadzone są w USA i są znacznie bezpieczniejsze pod względem politycznym. Nawet jeśli okaże się że był to wypadek lub bomba została podłożona na pokładzie, albo że polskie samoloty nie znajdowały się w tym czasie w powietrzu, to możliwości prowokacji nie można wykluczyć w przyszłości i trzeba ją brać pod uwagę rozważając ponowne wysłanie żołnierzy do Izraela.
PRZEGLĄD MILITARNY